Mowa nienawiści i uchodźcy: Merkel naciska na Zuckerberga, chce cenzury na Facebooku
Podczas szczytu ONZ kanclerz Niemiec Angela Merkel domagała się większej kontroli treści na Facebooku. Rozmawiała o tym osobiście z Markiem Zuckerbergiem, prezesem portalu. W sieci pojawiły się przypuszczenia o tzw. „proimigranckiej cenzurze”. Głównym bohaterem problemu, który poruszyła Merkel jest przede wszystkim mowa nienawiści - machina, która jest coraz bardziej napędzana przez sytuację związaną z uchodźcami.
Warto wspomnieć, że to nie pierwsze spotkanie w sprawie uchodźców na linii Facebook – Niemcy. Dwa tygodnie temu pisaliśmy o spotkaniu przedstawicieli Facebooka z członkami niemieckiego rządu celem opracowania nowej strategii walki z nienawiścią w sieci. Bezpośrednim powodem spotkania była rosnąca liczba sprzecznych z tamtejszym prawem wypowiedzi, jakie pojawiają się na portalu społecznościowym i w całym internecie w związku z napływającą do Niemiec falą uchodźców. W Niemczech na publiczne nawoływanie do nienawiści bądź przemocy wobec grup etnicznych czy wyznaniowych grozi kara do trzech lat więzienia. Tyczy się to także uwłaczania godności.
- Jeżeli ludzie, pod własnym imieniem i nazwiskiem, nawołują do nienawiści w stosunku do innych, to działać musi nie tylko rząd, ale i Facebook powinien coś zrobić z tymi wypowiedziami –. mówiła Angela Merkel w wywiadzie dla jednej z niemieckich gazet. To m.in. te słowa sprawiły, że ministerstwo sprawiedliwości postanowiło wezwać do Berlina przedstawicieli Facebooka.
Zdaniem Niemców, Facebook zbyt mozolnie reagował na falę agresywnych wypowiedzi. W efekcie miała powstać organizacja, do której obowiązków należeć będzie decydowanie czy zgłaszane przez użytkowników treści mieszczą się w ramach wolności słowa w rozumieniu ogólnym czy może łamią prawo. A to wzburzyło internautów.
Merkel naciska na Zuckerberga
Natomiast w trakcie lunchu, który miał miejsce podczas sobotniego szczytu ONZ zorganizowanego w Nowym Jorku, zarejestrowano – według portalu telewizji Bloomberg – moment z rozmowy pomiędzy kanclerz Niemiec i szefem Facebooka. Z fragmentu wyrwanego z kontekstu można wnioskować, że niemieckiej kanclerz wciąż nie podoba się skala wpisów i stron, publikujących na Facebooku komentarze, które przez jednych klasyfikowane są jako_ "mowa nienawiści kierowana w stronę uchodźców z bliskiego wschodu" , przez drugich jedynie jako "nieprzychylne informacje" _ na ten sam temat. To fakt, na Facebooku obecnie znajduje się zarówno mowa nienawiści, jak i uzasadniona krytyka. Nie tylko dotycząca uchodźców - to w końcu internet.
Według Bloomberga, Merkel miała zapytać Zuckerberga czy on i jego ludzie robią coś z „mową nienawiści”. na portalu. Zuckerberg zdawkowo odpowiedział, że „musimy nad tym popracować”, po czym kanclerz dodała: „Pracujecie nad tym?”. Na to Zuckerberg dość lekceważąco odpowiedział: „Taaa…” (ang. „Yeah”). Nie zarejestrowano tego, jak dyskusja toczyła się dalej.
Dyskusję Merkel i Zuckerberga skomentowała rzeczniczka Facebooka, Debbie Frost: _ "Jesteśmy zdeterminowani, by blisko współpracować z niemieckim rządem przy tej istotnej sprawie. Myślimy, że najlepszym sposobem radzenia sobie z ludźmi, którzy publikują rasistowskie i ksenofobiczne komentarze, jest współdziałanie dostawców usług, rządów i społeczeństwa obywatelskiego” _. Puste, nic nieznaczące słowa.
Blokowanie profili z "automatu"?
Niemieckie władze są ewidentnie bardzo zaniepokojone skalą tego zjawiska i zdeterminowane do podjęcia konkretnych działań. Zuckerberg jednak nie przedstawił w jaki sposób Facebook planuje wprowadzić większą kontrolę publikowanych treści. Obecnie najpopularniejszym sposobem doprowadzenia do zniknięcia facebookowej strony jest usunięcie/zablokowanie jej z tzw. "automatu" - jeśli odpowiednio dużo osób zgłosi wybrany fanpage jako medium, które obraża ich w jakiś sposób, strona najczęściej jest kasowana/blokowana. Tak właśnie działo się w przypadku fanpage’a Kuby Wojewódzkiego czy Zbigniewa Stonogi, kiedy spora liczba osób tłumnie zgłaszała strony do administracji.
Przypomnijmy również, że Facebook ma prawie półtora miliarda użytkowników - "ręczne" moderowanie wypowiedzi w tak ogromnej grupie ludzi wydaje się być niemożliwe.
O "Żydzie" i "Makreli"
W każdym razie mowa nienawiści to z pewnością bardzo poważny problem, z którym dotąd nie wiadomo jak sobie skutecznie radzić. I nie jest on wynikiem aktualnych wydarzeń. Sytuacje tak kontrowersyjne, jak ta uchodźców jedynie przyspieszają machinę tego zjawiska, przez co staje się ono bardziej zauważalne. Czy zatem Niemcy słusznie postępują, chcąc wprowadzić ostrzejszą kontrolę treści? Ciężko powiedzieć, ponieważ zjawisko agresji w sieci na tle rasowym czy wyznaniowym dotyczy nie tylko sytuacji imigrantów z Afryki i Azji Zachodniej. Pod jednym z artykułów traktujących o rozmowie Merkel z Zuckerbergiem możemy znaleźć komentarze, które przejawiają mowę nienawiści już w odniesieniu samego szefa Facebooka:
_ „Nie zapominajmy, że ten przecież Zuckerberg to Żyd! Na pewno da się przekupić Makreli za odpowiednią sumkę:) Ot i chciwość zabije ludzkość a nie ma bardziej chciwego stworzenia (bo nie człowieka) od żydowskiego ścierwa.” _ –. pisze JO77.
Kto jest więc winien agresywnym treściom w sieci? Z pewnością nie uchodźcy. Są oni po prostu kolejną wygodną tarczą dla pocisków internautów. I to internauci stanowią tu główny problem. Tak samo było w przypadku zalegalizowania małżeństw par jednopłciowych w Irlandii oraz tęczowych zdjęciach profilowych na Facebooku. Tak samo miało się to podczas kampanii wyborczej, budowie i otwarciu meczetu w Warszawie czy zwykłej premierze nowego iPhone’a. Każdy jeden powód, każda sytuacja jest dobra do wylania litrów jadu w sieci, dorzuceniu swoich trzech groszy. Mógłbym teraz pisać o tym jak bardzo wpływa to negatywnie na psychikę innych, jak tragiczne konsekwencje takie zachowanie może za sobą nieść, ale ileż można? Ten temat jest poruszany i wyczerpywany na bieżąco. Tak więc czy naciskanie kanclerz Niemiec na facebookową cenzurę jest w porządku? Z pewnością tak, jeśli miałoby to przynieść pozytywne rezultaty wobec mowy nienawiści w ogóle, a nie tylko w sprawie uchodźców. Czy jednak jest to sensowne? Jak
najbardziej tak, jeśli uda się znaleźc złoty środek dla rozwiązania tego problemu. Bo problem jest o wiele szerszy i mam wrażenie, że powinno się za niego zabrać od innej strony. Jakiej? Oto wyzwanie dla osób zasiadających wiele szczebli wyżej. Konieczność podpisywania się wszędzie imieniem i nazwiskiem? Może wskaźnik agresji w sieci nieco by się obniżył, ale wystarczy spojrzeć na udostępniane na Facebooku artykuły, posty, zdjęcia, gdzie obok takiej uśmiechniętej matki patrzącej na nas ze zdjęcia profilowego ze swoim małym synkiem widzimy jej komentarz, który przeklejony tutaj miałby więcej gwiazdek (**) niż liter.
Gdzie leży problem?
Problemem są internauci, którzy sami chyba nie wiedzą czego chcą. Z jednej strony zaczęli tworzyć historie na temat „proimigranckiej cenzury Merkel”, z drugiej - jasno dają do zrozumienia, że nie interesuje ich sprawa uchodźców czy mowa nienawiści. Solą w ich oku jest też sam fakt _ „madania” _ przy internecie – przy ich świętości, opoce i sensie życia. Bo nieważne w jakim celu i nieważne z jakim skutkiem czy zamysłem, ludzie myślą: jakim prawem ktoś dotyka „mojego” internetu? Idąc dalej: jakim prawem ktoś zakazuje mi wyzywać innych, besztać ich z błotem, niszczyć ich psychikę i nerwy? A to, że przy okazji obrzucą kogoś błotem w mniej lub bardziej wyszukany sposób jest jedynie dodatkiem do rozrywki.
_ „Won z łapskami od internetu !” _ –. komentuje użytkownik podpisany Sundayman.
_ „Miejmy nadzieje że Merkel nie próbowała nakłaniać do wprowadzenie cenzury w internecie. Każdy ma prawo do wyrażenie opinii na temat jej polityki, nawet jeśli nie będzie ona pochlebna,” _ –. twierdzi marcin_rrrr
Czym różni się lufa karabinu od klawiatury komputera?
Agata Młynarska, komentując śmierć syna Filipa Chajzera, poruszyła temat internetowego hejtu i niezliczonych litrów jadu, jaki internauci są w stanie wylać na osoby kompletnie na to niezasługujące. Problem podsumowała słowami, którymi ja chciałbym również podsumować ten materiał:
„Dlaczego to kogoś jeszcze dziwi? Przecież to człowiek potrafi wycelować lufę w drugiego człowieka, skopać, poniżyć, zadać ból, cierpienie bez granic. Zabić z zimną krwią. Taki też jest człowiek. Czym różni się lufa karabinu od klawiatury komputera? - tylko tym, w czyje wpada ręce.”. (pisownia oryginalna).
_ Sebastian Kupski / DG - Wirtualna Polska / chip _