Morderczy Trzmiel: rosyjski rakietowy miotacz ognia
Nowoczesny miotacz ognia nie wyrzuca z siebie strumienia płomieni. Zamiast nich wystrzeliwuje pocisk wypełniony łatwopalną substancją. Przykładem broni tego typu jest rosyjski Trzmiel.
19.07.2017 | aktual.: 19.07.2017 04:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jak ulepszyć miotacz ognia?
Klasyczny miotacz ognia, choć jego użycie jest bardzo widowiskowe, ma bardzo poważną wadę: obok ograniczonego zasięgu jest nią fakt, że znaczna część łatwopalnej substancji wypala się w czasie lotu do celu.
W latach 60., czyli w apogeum Zimnej Wojny, po obu stronach Żelaznej Kurtyny rozpoczęto prace nad miotaczami ognia nowej generacji. Okazały się nimi, przypominające granatniki przeciwpancerne, wyrzutnie pocisków zapalających.
W Stanach Zjednoczonych przykładem takiej broni jest miotacz ognia M202, a w związku Radzieckim RPO (riekatywnyj piechotnyj ogniemiot - rakietowy miotacz ognia piechoty, choć niektóre polskie media błędnie tłumaczą pierwsze słowo jako "reaktywny") Ryś i nowocześniejszy, znacznie skuteczniejszy RPO Trzmiel.
Granatnik z ładunkiem termobarycznym
Opracowany w latach 70. Trzmiel w niczym nie przypomina klasycznych miotaczy ognia. Jest to rodzaj jednorazowego granatnika kalibru 93 mm, strzelającego pociskami wypełnionymi substancją zapalającą na odległość nawet do 800 metrów. Broń ma niecały metr długości o w swojej najcięższej wersji waży 11 kilogramów. Z czasem rosyjscy konstruktorzy dokonali usprawnień, tworząc wersje Trzmiela z głowicą termobaryczną.
Zasadę działania broni tego typu, nazywanej również paliwowo-powietrzną, opisywaliśmy w artykule "Co to jest i jak działa bomba termobaryczna". W przypadku Trzmiela oznacza to, że po uderzeniu w cel pocisk rozpyla wokół swoją zawartość, tworząc łatwopalną chmurę. Jej eksplozja ma bardzo dużą siłę, a – jak podkreśla organizacja Human Right Watch – ofiary znajdujące się w polu rażenia giną na skutego obrażeń wewnętrznych i rozerwania płuc, wynikającego z ogromnego ciśnienia. Autor artykułu w amerykańskim serwisie "Popular Mechanics" podsumował działanie tej broni jednym słowem: przeraża.
W latach 90. Rosjanie dokonali kolejnego usprawnienia Trzmiela, budując głowicę kumulacyjno-termobaryczną. Jej zastosowanie wynika z faktu, że broń paliwowo-powietrzna ma mniejszą skuteczność w przypadku opancerzonych celów. Dwustopniowa głowica eliminuje tę słabość: najpierw pierwszy człon głowicy niszczy osłonę, a przez wybity w ten sposób otwór do wnętrza celu – np. bunkra czy umocnionego budynku – dostaje się ładunek termobaryczny.
Morderczy Trzmiel
Trzmiele dowiodły swojej skuteczności na wielu polach bitew – wojska rosyjskie stosowały je m.in. w Afganistanie, Czeczenii i Syrii, jednak w historii tej broni pojawił się również bulwersujący i wyjątkowo smutny epizod. 1 września 2004 roku 32-osobowa grupa czeczeńskich terrorystów opanowała szkołę w miasteczku Biesłan w Północnej Osetii i wzięła do niewoli prawie 1200 zakładników – głównie dzieci.
Podczas akcji antyterrorystycznej, prowadzonej przez rosyjskie siły specjalne, ostrzelano Trzmielami salę gimnastyczną, w której znajdowali się stłoczeni cywile. Choć ostatecznie zabito lub schwytano wszystkich terrorystów, zginęło również co najmniej 334 zakładników.
W czasach nam bliższych Trzmiel został użyty do zamachu na jednego z przywódców prorosyjskich separatystów na Ukrainie. Podpułkownik Michaił Tołstych, znany pod pseudonimem "Giwi", zginął w lutym 2017 roku w sztabie dowodzonego przez siebie batalionu "Somali". Kilka zajmowanych przez separatystów pomieszczeń biurowych zostało wówczas zniszczonych jednym strzałem Trzmiela.