Ministerstwo Cyfryzacji: nie będzie centralnego rejestru domen zakazanych

Ministerstwo Cyfryzacji wycofuje się z kontrowersyjnego pomysłu. Rejestr domen zakazanych na szczęście nie powstanie. Po raz kolejny udowodniono, że presja społeczna ma sens.

Ministerstwo Cyfryzacji: nie będzie centralnego rejestru domen zakazanych
Źródło zdjęć: © Pixabay.com
Adam Bednarek

25.07.2018 | aktual.: 25.07.2018 12:04

"Ostatecznie po analizach, a także z uwagi na fakt, że propozycje ewentualnego blokowania niektórych stron nie zostały przyjęte, Ministerstwo Cyfryzacji odstępuje od propozycji tworzenia rejestru" - napisało ministerstwo na swojej stronie internetowej.

"Intencją ministerstwa nigdy nie było jakiekolwiek ograniczanie wolności Internetu. Do wszelkich tego typu pomysłów Ministerstwo Cyfryzacji zawsze podchodziło i podchodzi krytycznie" - czytamy w komunikacie.

Przypomnijmy. Sprawa zaczęła się od tego, że trzy różne ministerstwa (Finansów, Infrastruktury i Zdrowia) zaczęły pracować nad własnymi ustawami, które dawałyby im możliwość blokowania stron internetowych. Ministerstwo Finansów chce blokować strony oferujące oszukańcze produkty finansowe (np. kredyty i pożyczki), Ministerstwo Zdrowia chce blokować sklepy sprzedające dopalacze i nielegalne leki, a Ministerstwo Infrastruktury chce ograniczyć działalność przewoźników bez licencji (np. Ubera).

Ministerstwo Cyfryzacji, które zauważyło, że trzy różne ministerstwa chcą stworzyć własne rejestry, zaproponowało skoordynowanie prac tak, aby nie robić trzy razy tego samego. W teorii pomysł może wydawał się dobry, ale istniało ryzyko, że pod pretekstem zostaną zablokowane wszelkie "niewygodne" strony. Tym bardziej że decyzję o wpisaniu do centralnego rejestru stron zakazanych miał podejmować nie sąd, a urzędnik.

Czy mowa o sukcesie? Poniekąd tak. Ale z pomysłu wycofuje się Ministerstwo Cyfryzacji, a na razie nie wiadomo nic o tym, by ze swoich koncepcji rezygnowało np. Ministerstwo Infrastruktury. "Ogólnego rejestru" więc nie będzie. Wciąż jednak aktualne jest pytanie, co z rejestrami poszczególnych ministerstw.

To kolejny, po ACTA 2, dowód na to, że presja społeczna i walka o wolny internet ma sens. Choć trzeba pamiętać, że wojna nie została skończona i możemy spodziewać się w przyszłości kolejnych niebezpiecznych pomysłów urzędników.

Komentarze (2)