Maleńki wybuch na Słońcu umykał naukowcom przez lata. Udało się go "złapać"
Flary słoneczne, czyli wybuchy na jego powierzchni, są czymś powszechnym. Jednak nanoflary, te najmniejsze eksplozje, były nieuchwytne dla astronomów.
Wybuchy na powierzchni słońca znane jako flary są częstym i powszechnym zjawiskiem. Tak samo te duże, jak i te małe (nanoflary). Te drugie były jednak nieuchwytne dla astronomów, którzy próbowali je zaobserwować w całości od pół wieku. Udało się to studentowi z Uniwersytetu w Colorado, który obserwował koronę słoneczną w ramach pracy dyplomowej.
Shah Bahauddin udało się uwiecznić pełny proces powstawania, wybuchu i gaśnięcia nanoflary, który jest niezwykle łatwy do przeoczenia. Obserwacja może przyczynić się do rozwiązania niewyjaśnionego do tej pory zjawiska, które powoduje, że korona słoneczna jest zdecydowanie gorętsza niż powierzchnia Słońca. Podczas gdy atmosfera Słońca ma temperaturę 6000 Kelvinów, to temperatury w koronie dochodzą do kilku milionów Kelvinów.
Po dokonaniu obserwacji nanoflary Bahauddin był zaskoczony, że może ona być tak jasna i wyprodukować tak ogromną ilość energii. Zasugerował, że wybuch może wyrzucić gorącą plazmę daleko w koronę Słońca (która rozciąga się na miliony kilometrów) i ją ogrzewać.
Obserwacja nanoflary nie rozwiązuje jednak jeszcze problemu gorącej korony Słońca, a jest jedynie pierwszym krokiem do poznania odpowiedzi. Bahauddin twierdzi, że trzeba sprawdzić, czy faktycznie energia z nanoflary rozchodzi się w koronie, czy może gdzieś indziej. W drugim wypadku pytanie wciąż pozostałoby bez odpowiedzi. Bahauddin nie jest nawet pewien czy to, co zaobserwował jest faktycznie nanoflarą. Chociaż zostały one przewidziane w 1970 przez noblistę Hannesa Alfvéna, to od tego czasu nie udało się zaobserwować ani jednej.