Ma trzy lufy i maczetę ukrytą w kolbie. Niezwykła broń rosyjskich kosmonautów

Ma trzy lufy i maczetę ukrytą w kolbie. Niezwykła broń rosyjskich kosmonautów

Ma trzy lufy i maczetę ukrytą w kolbie. Niezwykła broń rosyjskich kosmonautów
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY
Łukasz Michalik
24.07.2020 06:24, aktualizacja: 19.01.2022 09:35

Rosyjskie statki kosmiczne latały na orbitę z nietypową – bo zaprojektowaną specjalnie dla kosmonautów - bronią na pokładzie. Kto, kiedy i w jakim celu miał jej użyć?

Kosmonauci kontra niedźwiedzie

Aleksiej Leonow miał powody do zadowolenia. Jako drugi pilot statku kosmicznego Woschod 2 dokonał – po raz pierwszy w dziejach ludzkości – spaceru w otwartej przestrzeni kosmicznej. Ubrany w kombinezon Bierkut przez ponad 12 minut przebywał poza kadłubem statku kosmicznego i – choć powrót okazał się nieco utrudniony – Rosjanin bezpiecznie powrócił na pokład. Prawdziwe problemy były jednak dopiero przed nim.

Gdy misja Woschod 2 wydawała się sukcesem, pojawiły się niespodziewane komplikacje. Uszkodzenie czujnika położenia Słońca zmusiło rosyjską załogę do ręcznego lądowania. To – w przeciwieństwie do misji amerykańskich, które kończyły lot wodując w oceanie – miało przebiegać na twardym lądzie.

Obraz
© Movies Room

Problem polegał na tym, że sterowana ręcznie kapsuła wylądowała daleko od planowanego miejsca – w zalesionych, niedostępnych terenach u podnóża Uralu. Misja ratunkowa trwała kilka dni, a gdy w końcu pilot jednego ze śmigłowców zlokalizował prowizoryczne obozowisko kosmonautów, dostrzegł również kręcące się w pobliżu niedźwiedzie. Sam Leonow, choć nie musiał zmierzyć się z dzikimi zwierzętami, przyznał po misji, że 9-milimetrowy pistolet w kontekście spotkania z niedźwiedziem nie dawał mu poczucia bezpieczeństwa.

TP-82: broń kosmonautów

Doświadczenie misji Woschod 2 nie poszło jednak na marne. Rosjanie doszli do słusznego wniosku, że problemy z lądowaniem mogą się w przyszłości powtórzyć, a kosmonauci, lądując z dala od ludzkich siedzib, za to w pobliżu dzikich zwierząt, muszą mieć możliwość skutecznej obrony.

Taka właśnie myśl przyświecała konstruktorowi Władymirowi Paramanowowi, który zaprojektował broń o nazwie TP-82. Na pierwszy rzut oka przypominała on duży pistolet, jednak wnikliwsze spojrzenia pozwalało dostrzec, że wyposażono ją w aż trzy lufy – był to zatem mocno skrócony dryling.

Obraz
© Wikimedia Commons CC BY

Dwie, lufy umieszczone obok siebie na górze, pozwalały na strzelanie amunicją 12.5×70 mm. Dolna, kalibru 5,45×39mm, pozwalała na zastosowanie nabojów znanych z AK-74. Całość przypominała wielki pistolet lub jakiś rodzaj obrzyna. Ciekawym dodatkiem była nietypowa kolba, która nie tylko pozwalała oprzeć broń o ramię, ale kryła w sobie pokaźną maczetę, przydatną w przypadku lądowania w trudnym terenie. Co więcej TP-82 mógł być wykorzystany również do wystrzeliwania pocisków sygnałowych.

20 lat służby

Broń weszła w skład pakietu przetrwania o nazwie SONAZ (Zapas Awaryjny Sojuza) i wraz z kosmonautami latała na orbitę od 1986 roku. Dość zaskakujący wydaje się powód wycofania uzbrojenia, z którego – jeśli wierzyć oficjalnym komunikatom - zrezygnowano za sprawą braku odpowiedniej amunicji.

Obraz
© Wikimedia Commons CC BY

Analizy i dyskusje, prowadzone na specjalistycznych forach wskazują, że bardziej prawdopodobne wydaje się poszukiwanie oszczędności – zamiast kilku kilogramów broni i amunicji można przecież zabrać bardziej użyteczny ładunek, a coraz doskonalsze systemy nawigacji satelitarnej sprawiają, że długie oczekiwanie kosmonautów na ewentualny ratunek wydaje się coraz mniej prawdopodobne. Z zabierania na orbitę TP-82 ostatecznie zrezygnowano w 2006 roku.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (73)