Kryzys w rosyjskim przemyśle. Nie są w stanie dogonić Zachodu
Rosyjska agencja kosmiczna Roskosmos nie ma ostatnimi czasy dobrej passy. Brak sukcesów sprawił, że szef agencji Jurij Borysow pożegnał się ze stanowiskiem. Tymczasem nawet rosyjscy analitycy sugerują, że niektóre krajowe programy kosmiczne mogą być dla Moskwy zbyt ambitne, biorąc pod uwagę jej mniejszy potencjał względem Zachodu.
W czwartek 6 lutego Wladimir Putin wyznaczył nowego szefa agencji Roskosmos, odpowiedzialnej za rosyjski podbój kosmosu. Dmitrij Bakanow, nowy dyrektor generalny, zastąpił Jurija Borysowa na czele agencji.
Bakanow na ratunek Rosji w kosmosie
Bakanow urodził się w Lenińsku (obecnie Bajkonur) w Kazachskiej Socjalistycznej Republice Radzieckiej w 1985 r. 22 lata później ukończył studia w Petersburskim Uniwersytecie Ekonomii i Finansów. Szybko związał się z sektorem kosmicznym, kierując m.in. firmą Gonets Satellite System (operator systemów transmisji i łączności na rzecz Roskosmosu), w latach 2011-2025 pracował dla Ministerstwa Transportu (od 2022 r. jako wiceminister). Bakanow ma więc pewne doświadczenie i kompetencje, by zarządzać Roskosmosem. Stoi przed nim jednak niełatwe zadanie.
Spadek po Borysowie
Borysow był szefem agencji od 2022 r. Objął stanowisko po Dimitriju Rogozinie (szef Roskosmosu w latach 2018-2022, wcześniej był m.in. wicepremierem ds. przemysłu obronnego i kosmicznego), miał, podobnie jak następca, wprowadzić Roskosmos w nową erę. Plany były ambitne: więcej startów rakiet, inwestycje w konstelacje satelitarne, rezygnacja z udziału w programie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) na rzecz budowy własnej stacji itp. W praktyce wyszło z tego bardzo niewiele.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Roskosmos bezpośrednio zastąpił radziecki program kosmiczny, który nie miał jednego centralnego ośrodka odpowiedzialnego za nadzór. Rosyjska Agencja Kosmiczna (czyli w skrócie Roskosmos) została powołana na mocy dekretu prezydenta Borysa Jelcyna 25 lutego 1992 r. Agencja dzieliła losy państwa, w którym powstała: lata 90. to okres głębokiego kryzysu finansowego, choć Roskosmos ratowały nieco loty komercyjne. Wraz z poprawą sytuacji ekonomicznej za Władimira Putina również Roskosmos wydawał się wracać do dawnej kondycji, realizując kilka misji naukowych (np. Koronas Foton, Spektr R). Kontrowersje budziły olbrzymie wydatki na udział w ISS, lecz reorganizacja lat 2013-2016 i później okres władzy Rogozina znów przyniosły nieco optymizmu. Nie na długo.
Roskosmos jeszcze pod kierownictwem Rogozina zaczął wycofywać się z międzynarodowych projektów, m.in. z programu Lunar Gateway (port kosmiczny dla orbitera księżycowego), którym kierowała NASA, jak również z udziału w programie kosmodromu ESA w Kourou w Gujanie Francuskiej. Nawiązano za to współpracę z chińską Narodową Agencją Kosmiczną w sprawie budowy bazy księżycowej. Nie udało się jednak Borysowowi rozwiązać problemów trapiących Roskosmos.
Ambicje ponad możliwości
Startów rakiet było nadal bardzo mało. Na przykład w 2023 r. Rosja wysłała w kosmos zaledwie 19 rakiet nośnych. W tym samym czasie USA wysłały 110 rakiet, Chiny zaś 66. W pierwszych trzech kwartałach 2024 r. rosyjskie rakiety dokonały zaledwie mniej niż 10 udanych startów.
Nie dziwi to, bowiem program nowoczesnej rakiety nośnej Angara A5 notuje poważne opóźnienia z powodu problemów technicznych. Następca Protona M, opracowywany od 1995 r., zadebiutował w 2014 r., lecz od tamtej pory Angary A5 wzbijały się w powietrze zaledwie kilkukrotnie, nieraz po wielokrotnym przekładaniu startów. Na przykład zeszłoroczny kwietniowy start został opóźniony o kilka dni z powodu najpierw usterki systemu zwiększania ciśnienia w jednym ze zbiorników, a następnego dnia ponownie, tym razem z uwagi na awarię systemu kontroli startu silnika.
Oczywiście Amerykanie, Chińczycy czy Europejczycy również notują problemy, ale dysponują zupełnie innymi środkami oraz potencjałem naukowo-technicznym. Starty Angary A5 odbywały się m.in. z nowego kosmodromu Wostocznyj, który również jest wręcz pomnikiem niekompetencji: podczas jego budowy odnotowano przeszło 17 tys. przypadków naruszenia prawa i różnych norm, co skończyło się 140 sprawami karnymi i stratami szacowanymi na kilkanaście mld rubli.
Z satelitami nie było lepiej. W ubiegłym roku Borysow zapowiadał, że do 2036 r. Rosja chce mieć na orbicie 2600 satelitów. Wśród nich miałby być rosyjski odpowiednik słynnego Starlinka – system Sfera. Pierwotnie miało być ich aż 600, potem 360, środki uzyskano na 162, wpłynęły pieniądze na ok. 80, choć zapotrzebowanie sięgało nawet 1200. Celem miała być produkcja nie mniej niż 250 satelitów rocznie, wszystkich typów. Według zachodnich agencji informacyjnych, w praktyce Rosja produkuje ok. 15 satelitów wszystkich typów rocznie, choć w teorii mogłaby więcej, nawet 40. Do wykorzystania pełnych mocy produkcyjnych jednak daleko, a co dopiero myśleć o ich rozwoju?
Nie lepiej jest z Rosyjską Stacją Orbitalną (ROSS), której budowa ma rozpocząć się w 2027 r., a pierwszy lot załogowy przewidywany jest na rok 2028. Stacja ma składać się z maksymalnie siedmiu modułów w 2035 r., przy czym obsadzona przez załogę ma być tylko przez część czasu – stacja ma być wysoce zautomatyzowana. Nawet rosyjscy analitycy ostrożnie sugerują, że program może być zbyt ambitny dla rosyjskiego przemysłu kosmicznego, podobnie, jak utracona w 2023 r. sonda księżycowa Łuna 25.
Przyczyny kryzysu
Przyczyny kryzysu Roskosmosu są proste i złożone zarazem. Proste, bo wynikają generalnie z problemów Rosji jako państwa. Bez najazdu rosyjskiego na Ukrainę Rosja nie miałaby utrudnionego (sankcje nie są przecież w pełni szczelne) dostępu do technologii zachodnich, Roskosmos nie zostałby usunięty z niektórych zachodnich misji kosmicznych (jak program łazika ExoMars realizowany przez ESA), Roskosmos miałby też o wiele większe dochody z eksportu. Te ostatnie – pochodzące z usług czy ze sprzedaży silników rakietowych – spadły po inwazji o około 90 proc.
Oczywiście wojna w Ukrainie kiedyś się skończy, jakiś czas po niej skończą się też sankcje, ale nowi gracze na rynku, jak SpaceX, Blue Origin czy agencje państwowe z Indii i Japonii, nie oddadzą klientów Rosjanom. Sprawa jest jednak bardziej złożona, bo Roskosmos ma też swoje problemy wewnętrzne. Po części wynikają one z niewydolnego zarządzania kolejnych szefów agencji, a po części z zacofania technicznego i sankcji, które według niektórych analityków hamują rozwój rosyjskiej nauki o ok. 10-20 lat.
Przed Bakanowem stoi więc zadanie co najmniej nietrywialnie. Czy uda mu się ocalić Roskosmos przed dalszym upadkiem? Wątpliwe. Bakanow ma bowiem duże doświadczenie administracyjne, ma też doświadczenie z branży kosmicznej. Nie jest jednak cudotwórcą. Szef Roskosmosu się zmienił, ale Roskosmos nadal pozostaje, nawet według jawnych rosyjskich raportów, instytucją niewydolną i skorumpowaną, a także niedofinansowaną.
Bartłomiej Kucharski dla Wirtualnej Polski