Kryzys klimatyczny. Europosłowie PiS krytycznie o projekcie Unii Europejskiej
Europosłowie PiS na wtorkowej konferencji prasowej w Brukseli odnieśli się krytycznie do projektu prawa klimatycznego, zakładającego redukcję emisji CO2 o 55 proc. do 2030 roku. "To ogromne koszty", komentuje europosłanka Anna Zalewska (PiS).
Unia Europejska ma nowy ambitny plan, który zakłada podwyższenie celów redukcji emisji CO2 na 2030 rok z 40 do 55 procent. Jednak europosłanka Anna Zalewska (PiS) podkreśla, że takie ambicje wiążą się z ogromnymi kosztami, które będą musieli ponieść obywatele.
- Wzrosną nie tylko ceny energii, wody, śmieci, nie tylko wskazane jest ogromne bezrobocie i ubóstwo energetyczne, ale nie zostały wskazane pieniądze, które miałyby rekompensować czy służyć temu celowi. Jednocześnie prawo klimatyczne to znów zabieranie kompetencji krajom członkowskim i oddawaniem ich Komisji Europejskiej oraz brak energetycznej, europejskiej solidarności - zaznaczyła.
Zgadza się z nią europoseł Zdzisław Krasnodębski (PiS), który przyznał, że pomysł jest nie do przyjęcia. "To, co nas niepokoi, to fakt, że idzie to w stronę odejścia od tego, co zostało uchwalone przez Radę Europejską. Będziemy jeszcze walczyć, żeby cele klimatyczne były oznaczane na poziomie unijnym. Cel na poziomie 55 proc. uważamy za zbyt ambitny", dodał.
Podkreślił również, że nie jest przeciwnikiem dążenia do neutralności klimatycznej, ale sposoby proponowane przez Unię Europejską nie są jego zdaniem przemyślane. Europosłanka Izabela Kloc (PiS) zaznaczyła, że Polska, która stawia sobie bardzo ambitne cele klimatyczne, podkreśliła też, że drastyczne podejście KE uderza przede wszystkim w nasz kraj. W odniesieniu do projektu KE użyła określenia "ekototalitaryzm".
KE proponuje program, który zapewni Europie neutralność klimatyczną do 2050 roku. Oznacza to, że redukcja CO2 musiałaby wynieść nie 40 proc, jak początkowo zakładano, a aż 55 proc. W Brukseli trwają prace legislacyjne nad ostatecznym kształtem nowych regulacji.