Koronwirus. Dowody chińskiej cenzury na temat SARS-CoV-2 w internecie
Jeszcze przed wybuchem pandemii koronawirusa chińskie służby rozpoczęły akcję cenzury informacji, które zaczęły krążyć w internecie na temat nowej choroby. Pro Publica i New York Times dotarły do tysięcy dokumentów opisujących mechanizmy kontroli i cenzury internetu w Chinach.
21.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 23:03
Pierwsze doniesienia o nowym wirusie w chińskim mieście Wuhan zaczęły się pojawiać na przełomie 2019 i 2020 roku. Już na początku lutego 2020 chińskie służby zarządzane przez Administrację Cyberprzestrzeni Chin rozpoczęły masową i centralnie sterowaną akcję w internecie. Miała ona na celu wyciszenie dyskusji w sieci przez usuwanie newsów (przy współpracy z redakcjami), nietworzenie hashtagów, zalewanie dyskusji trollami i wychwalanie działań rządu.
Redakcje dostały zakaz używania powiadomień PUSH (wyskakujące informacje na smartfonie lub w przeglądarce), nie zamieszczać komentarzy, kontrolować dyskusję, nie tworzyć hashtagów, stopniowo usuwać trendujące tematy, ściśle kontrolować informacje.
Pracownicy propagandowi zostali poinformowani, że incydent doprowadził do nieznanej wcześniej sytuacji. W obliczu nowego wyzwania mieli zwiększyć wysiłki kontroli dyskusji w internecie zwłaszcza tej, która uderza w partię, rząd i system polityczny.
Według Pro Publici Administracja Cyberprzestrzeni Chin wystosowała ponad 3200 poleceń i ponad 1800 notatek dotyczących kontroli dyskusji w internecie w sprawie koronawirusa.
Według dokumentów, do których dotarły Pro Publica i New York Times służby propagandowe prawie straciły kontrolę po śmierci doktora Li Wenlianga, który alarmował w mediach społecznościowych o pojawieniu się nowego zagrożenia. Lekarz był nachodzony przez policję, oskarżony o rozpowszechnianie plotek, a następnie zmarł zakażony koronawirusem.
Po śmierci lekarza chiński internet zalało morze emocjonalnych wpisów, które były nie na rękę cenzorom. Ich sytuację pogorszył fakt, że dokument nakazujący kontrolowanie sytuacji i zakaz pisania o doktorze Li wyciekł do mediów społecznościowych, aplikacji Weibo.
Cenzorzy zostali zmuszenie do pozwolenia społeczeństwu na wyrażenie swoich emocji, ale jednocześnie ostro wzięli się do pracy. Uruchomieni zostali internetowi trolle, którzy sterowali dyskusją, zamieszczając 40 tysięcy wpisów. 1500 "cyberzołnierzy" monitorowało zamknięte grupy dyskusyjne w aplikacji WeChat.