Koronawirus i ogrody zoologiczne. Niepokojące sygnały o "skarmianiu"

Stworzyliśmy listę zwierząt, które musielibyśmy zabić w pierwszej kolejności. W najgorszym wypadku jedne zwierzęta będziemy karmić innymi – powiedziała w rozmowie z "Die Welt" Verena Kaspari, dyrektorka zoo w Neumünster i zaczęło się zamieszanie. Mimo kwarantanny polskie ogrody zoologiczne są w lepszej kondycji. Choć, jak zaznacza legenda polskiej zoologii Antoni Gucwiński, zwierzęta mogą się… nudzić.

Skarmianie zwierząt to jeden z pomysłów na ratowanie ogrodów zoologicznych.
Źródło zdjęć: © Getty Images | Pacific Press
Karolina Modzelewska

- A to i tak nie musi rozwiązać naszych problemów finansowych – dodała Kaspari. Zwykle ogrody zoologiczne wiosną przeżywają oblężenie. Teraz nie generują żadnych przychodów, a koszty pozostają niezmienne, chociażby na pomoc, wyżywienie i opiekę nad zwierzętami.

- To jest ratowanie sytuacji, w pewnym stopniu ich rozumiem. U nas nic takiego nie będzie się działo. Mamy rezerwy i zgłaszamy się po dotacje z programów osłonowych. Naszym podopiecznym krzywda się nie dzieje. Ale zachęcamy do kupowania voucherów, które będą obowiązywały po zakończeniu kwarantanny. Dzięki nim będzie można odwiedzić zoo w dowolnym terminie bez kolejki – mówi dyrektor Radosław Ratajszczak z wrocławskiego zoo.

Z kolei Andrzej Kruszewicz, zarządzający warszawskim ogrodem zwraca uwagę, że Europejskie Stowarzyszenie Ogrodów Zoologicznych i Akwariów odniosło się do tej sprawy. Instytucja ta zrzesza większość europejskich zoo i zaleciła skarmianie jako jedną z metod na przetrwanie. - Władze weterynaryjne mogą zezwolić na wykorzystanie jednego zwierzęcia do nakarmienia innego. Chodzi głównie o koniowate, parzystokopytne czy zwierzęta ze złamaną nogą i innymi kontuzjami – mówi Kruszewicz.

Zobacz też: Wielkie wichury. Czy staną się naszą codziennością?

Podkreśla jednak, że sytuacja zależy od statusu prawnego placówki. Inaczej radzą sobie miejskie jednostki budżetowe (będące nie podmiotem, a tabelką w excelu), inaczej ogrody jako miejskie spółki, a jeszcze inaczej prywatne ogrody zoologiczne. Szczególnie te ostatnie stale muszą generować dochody.

- ZOO w Warszawie jest jednostką budżetową miejską. Mamy zapewniony, zagwarantowany przez miasto budżet i otrzymujemy naprawdę duże wsparcie. Nie zostaliśmy sami i na razie nie mamy problemów. Sprzedaliśmy wiele biletów rocznych, których termin obowiązywania zostanie oczywiście wydłużony o stosowny czas – mówi Kruszewicz.

Także zoo w Poznaniu nie ma w planach skarmiania, ale jego przedstawiciele dostrzegają trudności, jakie pojawiły się wraz z nadejściem epidemii. Są to przede wszystkim koszty oraz pozyskiwanie i magazynowanie żywności. Blisko 3 tys. zwierząt ze starego i nowego zoo w Poznaniu każdego tygodnia zjada 10-12 ton siana, 560 kg jabłek, 700 kg marchwi i ćwierć tony mięsa.

- Z powodu samej pandemii strasznie wzrosły koszty. Rękawiczki i środki dezynfekcji, których używamy cały czas, kosztują cztery razy drożej, trudno je dostać. Wzrosły ceny żywności. Są też utrudnienia magazynowe, logistyczne, związane z suszą. Ale mamy kilku sponsorów, pozyskanych w trakcie trudnej sytuacji z tygrysami, które miały trafić do Rosji – wyjaśnia rzeczniczka poznańskiego zoo Magdalena Chodyła.

Na kwarantannie wśród zwierząt

Ostatnia epidemia, jaka przechodziła przez Polskę, miała miejsce w 1963 roku – wtedy szalała ospa. A dokładniej – szalała we Wrocławiu, który był jednym z ostatnich europejskich ognisk tej choroby. Władze miasta postanowiły dosłownie zamknąć je na dwa miesiące, by zdusić ospę w zarodku.

Wprowadzono ograniczenia w przemieszczaniu, zamknięto większość urzędów i miejski ogród zoologiczny, w którym pracował 31-letni wtedy Antoni Gucwiński. – Na całe lato nas zamknęli, a my jako pracownicy dostaliśmy specjalne przepustki, żeby móc wchodzić do zoo. Nie było potrzeby zabijania zwierząt w celu skarmiania, zresztą we wrocławskim zoo nigdy do takiej sytuacji nie doszło. Wspierali nas mieszkańcy miasta, firmy, rzeźnie. Jedna starsza pani przynosiła nawet naleśniki dla małp – wspomina legenda polskiej zoologii.

I choć jest na emeryturze, kwarantanna go nie dotyka, bo… przyjaźni się ze zwierzętami: - Szczęście w czasie kwarantanny mają ci, którzy mają ogródki przy domu, a w nich jeże czy ptaki. My z żoną mamy swoją wronę. Przylatuje codzienne koło godz. 16-17 i melduje się przed drzwiami. Już tak się przyzwyczaiła, że je nam z ręki. Przylatuje też grzywacz, synogarlica. Ostatnio do żony w ogródku przyszła jeżyca i weszła jej na kolana. Zaopiekowaliśmy się nią, odkarmiliśmy, urodziła 4 młode i teraz czekamy na lepszą pogodę, żeby wypuścić je na wolność – opowiada Gucwiński.

Tymczasem kwarantanna dla samych zwierząt w zoo wcale łatwa być nie musi. - Są związane ze zwiedzającymi. Na przykład dla człekokształtnych to ogromna rozrywka. Jak nie było ludzi, to się bardzo nudziły. Wiele zwierząt czeka na ludzi – oczywiście na takich, którzy im nie dokuczają – podkreśla były dyrektor zoo we Wrocławiu.

Największy problem mają właśnie człekokształtne, które wcześniej mogły obserwować i zaczepiać ludzi, czasami nawet w bardzo figlarny sposób. W związku z tym opiekunowie w ogrodach mają jeszcze więcej pracy – częściej zaglądają do zwierząt, a takie małpy na nudę dostają… nowe zabawki na swój wybieg. Teraz pozostaje im doczekać końca kwarantanny.

Po wypowiedziach dyrektorki zoo w Neumünster o zabijaniu zwierząt, Europejskie Stowarzyszenie Ogrodów Zoologicznych i Akwariów wydało specjalne oświadczenie. "Nasi członkowie szykują się na wszelkie scenariusze, biorąc pod uwagę, że ogrody mogą pozostać zamknięte przez całe lato i nie mieć żadnych źródeł dochodów. Z założenia zwracamy szczególną uwagę na każdy scenariusz, który mógłby prowadzić do drastycznych rozwiązań. Niemniej na chwilę obecną nie ma żadnych przesłanek, by konieczne było zabijanie zwierząt w związku z kłopotami finansowymi wywołanymi przez koronawirusa" - czytamy w nim.

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, stowarzyszenie rozesłało w ostatnich dniach mail do ogrodów z prośbą o niewypowiadanie się więcej publicznie w tym temacie.

Wybrane dla Ciebie

USA mają dość Rosji. Potężny zapas broni dla Ukrainy w drodze
USA mają dość Rosji. Potężny zapas broni dla Ukrainy w drodze
Ewakuacja kolosa. Po starcie z Kijowa Rusłan odleciał w stronę Polski
Ewakuacja kolosa. Po starcie z Kijowa Rusłan odleciał w stronę Polski
Kapsuła z Polakiem nad krajem. Ostatnia szansa, by zobaczyć
Kapsuła z Polakiem nad krajem. Ostatnia szansa, by zobaczyć
Rosyjskie bazy lotnicze wciąż w chaosie. To efekt operacji "Pajęczyna"
Rosyjskie bazy lotnicze wciąż w chaosie. To efekt operacji "Pajęczyna"
Eksportują coraz więcej broni. Polska stała się ich głównym klientem
Eksportują coraz więcej broni. Polska stała się ich głównym klientem
Tajna misja SpaceX. Co rakieta wyniosła na orbitę?
Tajna misja SpaceX. Co rakieta wyniosła na orbitę?
Przewaga dzięki technice. Niemiecki PzH 2000 kontra rosyjska haubica
Przewaga dzięki technice. Niemiecki PzH 2000 kontra rosyjska haubica
340 samolotów na złom? Za oceanem zmieniają plany
340 samolotów na złom? Za oceanem zmieniają plany
Rząd wyda 400 mln zł i "rozbroi" bomby ekologiczne. Celem rekultywacja
Rząd wyda 400 mln zł i "rozbroi" bomby ekologiczne. Celem rekultywacja
Prawda wyszła na jaw. USA ukrywały te straty przed światem
Prawda wyszła na jaw. USA ukrywały te straty przed światem
Wiele razy pomogli Ukrainie. Teraz stanowczo odmówili
Wiele razy pomogli Ukrainie. Teraz stanowczo odmówili
Polak wraca z kosmosu. Załoga odłączyła się od ISS
Polak wraca z kosmosu. Załoga odłączyła się od ISS