Katastrofa ekologiczna na Mauritiusie. Obrońcy środowiska nie chcą zatopienia masowca
- To największa katastrofa ekologiczna w historii Mauritiusu - mówił o wypadku japońskiego masowca na Oceanie Indyjskim tamtejszy minister. Teraz władze kraju planują zatopić statek. Z decyzją rządu nie zgadzają się obrońcy środowiska.
24.08.2020 | aktual.: 26.08.2020 09:52
Do katastrofy ekologicznej na Mauritiusie doszło 25 lipca 2020 roku, gdy japoński masowiec MV Wakashio uderzył w tamtejszą rafę koralową, wskutek czego doszło do wycieku ropy naftowej do Oceanu Indyjskiego.
Statek płynął z Chin do Brazylii. Wiózł 4290 ton oleju opałowego, 228 ton oleju napędowego oraz 99 ton smarów. Po uderzeniu w rafę, załogę ewakuowano, jednak w kadłubie statku pojawiły się pęknięcia, przez co doszło do wycieku ropy. 15 sierpnia masowiec przełamał się na pół, przez co wyciekło z niego do około 2200 ton paliwa. W zahamowanie rozprzestrzeniania się ropy naftowej zaangażowało się wielu mieszkańców i wolontariuszy. - Ludzie zdali sobie sprawę z faktu, że muszą wziąć sprawy w swoje ręce. Musimy chronić naszą faunę i florę - mówił przed kilkoma dniami lokalny aktywista ekologiczny Ashok Suborn.
Jak informują lokalne media, służbom udało odciągnąć się większą, dziobową część jednostki na odległość 15 kilometrów od wyspy. Władze planują jej zatopienie. W miejscu, w którym ma do tego dojść, głębokość oceanu wynosi 3180 metrów.
Decyzja rządu na Mauritiusie zdecydowanie nie podoba się ekologom. Zdaniem obrońców środowiska, zatopienie masowca zagrozi bioróżnorodności i zanieczyści ocean dużymi ilościami metali ciężkich. - Zatopienie tej jednostki zagrozi też innym obszarom, jak m.in. francuska wyspa Reunion. Więcej zanieczyszczeń oznacza kolejne ryzyko dla turystyki i rybołówstwa - komentuje Happy Khambule z Greenpeace Africa.
Wciąż nie wiadomo, co było przyczyną tragicznego zdarzenia. Kapitan statku, Sunil Kuman Nandeshwar został aresztowany na czas wyjaśnienia sprawy.