Jeńcy z USA w Hiroszimie. Bomba atomowa zabiła Amerykanów
Barack Obama jest pierwszym amerykańskim prezydentem, który od czasu ataku nuklearnego na Hiroszimę odwiedził to miasto. W swoim przemówieniu w maju 2016 r. poruszył słuchaczy, wspominając, że "wśród ofiar ataku nuklearnego znaleźli się także Amerykanie".
Kilka godzin po zrzuceniu drugiej bomby atomowej na Japonię, 9 sierpnia 1945 r., prezydent USA Harry Truman przemawiał w radiu. Tłumaczył, że decyzja o użyciu broni masowego rażenia była odpowiedzią na brutalne traktowanie amerykańskich jeńców przez Japończyków. Truman wskazywał, że broń zastosowano przeciwko tym, którzy niespodziewanie zaatakowali Pearl Harbor oraz ciemiężyli i likwidowali więzionych amerykańskich żołnierzy, łamiąc wszelkie międzynarodowe normy wojenne. Celem użycia bomby było skrócenie wojny i ocalenie tysięcy młodych Amerykanów.
Jednym z mniej znanych faktów dotyczących drugiej wojny światowej jest to, że bomba w Hiroszimie doprowadziła do śmierci 12 Amerykanów, którzy byli tam więzieni. Historycy podkreślają jednak, że liczba alianckich jeńców, którzy umierali z rąk Japończyków, była wyższa.
Nieudana akcja "Samotnej Damy"
Bomba "Little Boy", zrzucona 6 sierpnia 1945 r. na Hiroszimę z pokładu samolotu Boeing B-29 Superfortress "Enola Gay", miała ogromne rozmiary oraz wagę sięgającą 4 t. Przypuszcza się, że w wyniku jej użycia mogło zginąć nawet 90 tys. ludzi, co odpowiadało jednej trzeciej ówczesnej populacji miasta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wcześniej, 28 lipca 1945 r., załoga bombowca B-24J "Lonesome Lady" (ang. "Samotna Dama") wyruszyła z misją zatopienia pancernika Haruna. Pilot, młody podporucznik Thomas Campbell Cartwright, dowodził operacją, która skończyła się fiaskiem, gdyż japońska obrona przeciwlotnicza zestrzeliła samolot. Jeden z pilotów próbował się ewakuować, lecz jego spadochron się nie otworzył. Pozostali, w tym Cartwright, zostali ujęci. Próba zestrzelenia objęła także maszynę "Taloa", a część jej załogi zginęła 28 lipca, reszta zaś została pochłonięta przez wybuch 6 sierpnia.
Uwięzieni piloci byli przetrzymywani w komisariacie policji w Hiroszimie. Waszyngton miał nie być świadomy obecności amerykańskich więźniów w tym mieście, gdyż nie funkcjonowały tam obozy jenieckie.
Zapomniane ofiary bomby
Łącznie 14 Amerykanów znalazło się w niewoli. Eksplozja "Little Boy" uśmierciła na miejscu dziesięciu z nich. Cztery inne osoby przetrwały, przebywając w innych częściach budynku.
Wśród ocalałych byli strzelec Normand Brissette oraz sierżant Ralph Neal, którzy schronili się w latrynie na czas wybuchu. Następnie znaleźli się w porzuconym mieście, a potem w pobliskim szpitalu dzięki pomocy Japończyka o nazwisku Tank. Niestety, obaj zmarli później z powodu choroby popromiennej.
Spośród wszystkich przetrzymywanych w Hiroszimie jeńców, do USA powróciło tylko dwóch członków "Samotnej Damy": sierżant Bill Abel i podporucznik Cartwright. Jego historia została uwieczniona na zdjęciu Johna Swope’a, które pokazuje wyzwolonych alianckich żołnierzy. Po powrocie Cartwright opublikował autobiografię zatytułowaną "Randka z Samotną Damą. Powrót jeńca z Hiroszimy".