Jednonogi postrach nazistów. Najgroźniejsza agentka aliantów zaczęła karierę w Warszawie
Virginia Hall została uznana przez III Rzeszę za najgroźniejszego agenta aliantów. Choć miała tylko jedną nogę, z zapałem realizowała rozkaz Churchilla: podpalić Europę.
20.04.2017 | aktual.: 20.04.2017 14:59
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pierwsza placówka: Warszawa
Gdyby nie nieszczęśliwy wypadek, Virginia Hall zapewne nigdy nie zostałaby tajną agentką. Od dzieciństwa marzyła o służbie w amerykańskiej dyplomacji i konsekwentnie, krok po kroku to marzenie realizowała.
Zdobyła świetne wykształcenie, liczne podróże zagraniczne dały jej obycie w świecie, a pracowita nauka języków sprawiła, że po ukończeniu dwóch żeńskich college’ów władała biegle francuskim, włoskim i niemieckim.
Dyplomatyczna kariera stała przed nią otworem i w wieku 25 lat Virginia trafiła do swojej pierwszej placówki, którą była ambasada amerykańska w Warszawie, zmieniona następnie na placówki w Estonii, Turcji i Austrii. Błyskotliwie zapowiadająca się kariera legła jednak w gruzach za sprawą nieszczęśliwego wypadku. Przypadkowy postrzał w nogę podczas polowania zakończył się amputacją, a fizyczny defekt z miejsca przekreślił szanse na pracę w korpusie dyplomatycznym.
Podpalić Europę!
W 1939 roku Virginia Hall ostatecznie zrezygnowała z pracy w dyplomacji. Niemiecki atak na Francję zastał ją w Paryżu. Jeszcze niezwiązana z działalnością wywiadowczą jako ochotniczka podjęła się pracy kierowcy ambulansu.
Brała również udział w organizowaniu pomocy dla zestrzelonych pilotów, a po podpisaniu przez Francję zawieszenia broni wraz z ewakuowanymi z kontynentu żołnierzami trafiła do Anglii. Tam zainteresowało się nią Kierownictwo Operacji Specjalnych (Special Operations Executive – SOE), czyli powołana przez Winstona Churchilla tajna agencja.
Jej zadanie brytyjski premier nakreślił krótko: podpalić Europę. Wkrótce okazało się, że werbując Virginię Hall, SOE nie mogło trafić lepiej.
Amerykańska korespondentka
Z nową tożsamością, jako Marie Monin, korespondentka "New York Post" (Stany zjednoczone nie były wówczas w stanie wojny z Niemcami), Virginia powróciła do Francji. Przez 15 miesięcy działała w Lyonie, gdzie zajęła się organizowaniem francuskiego ruchu oporu.
Ważnym aspektem działalności była również antyniemiecka propaganda wśród niezaangażowanych początkowo w konspirację Francuzów – wydawana przez nią podziemna prasa trafiła do 2 mln czytelników!
Oficjalnie przyłączenie się Stanów Zjednoczonych do wojny zmusiło Virginię do ucieczki. Przez Pireneje przedostała się nielegalnie do Hiszpanii, gdzie została wtrącona do więzienia, jednak interwencja brytyjskich służb dyplomatycznych doprowadziła do jej uwolnienia.
Kryptonim drewnianej nogi
Na własną prośbę – mimo obiekcji przełożonych – agentka zdecydowała się na powrót na okupowany kontynent, tym razem już jako agentka Biura Służb Strategicznych, czyli poprzednika CIA.
Legenda głosi, że Virginia Hall powróciła do Francji, skacząc ze spadochronem na jednej nodze, bo protezę trzymała w plecaku. Jak to często bywa z legendami, prawda jest jednak inna – kanał La Manche Virginia pokonała na pokładzie ścigacza torpedowego.
Prawdziwa jest za to inna opowieść – drewniana noga agentki faktycznie zyskała swój konspiracyjny pseudonim i w depeszach była nazywana Cuthbertem.
Najbardziej niebezpieczny wróg Gestapo
Aby Cuthbert nie rzucał się zanadto w oczy, Virginia przyjęła rolę staruszki, której szerokie stroje maskowały protezę. Jako producentka koziego sera miała kontakt z niemieckimi żołnierzami i mogła podsłuchiwać ich rozmowy.
Zorganizowała we Francji sieć wywiadowczą, dostarczającą aliantom regularne meldunki. Zorganizowała również szkolenia dla ruchu oporu, pomagając w przygotowaniu do walki trzech batalionów Resistance.
Jej działalność nie pozostała niezauważona. Jak wynika z przechwyconej komunikacji niemieckich służb, działające we Francji Gestapo uznało "kulejącą damę" za najbardziej niebezpiecznego alianckiego szpiega, którego należy bezwzględnie zlikwidować.
Francuski ruch oporu
Warto przy tym rozprawić się z mocno zakorzenionym mitem, dotyczącym francuskiego ruchu oporu. Popularny dowcip głosi, jakoby francuskie podziemie było tak doskonale zakonspirowane, że o jego istnieniu nigdy nie dowiedzieli się ani Francuzi, ani Niemcy.
Nic dziwnego - chyba nic nie ukształtowało wizji francuskiego ruchu oporu skuteczniej niż popularny przed laty serial komediowy "Allo Allo", prezentujący konspirujących Francuzów jako – oględnie rzecz ujmując – niezbyt skutecznych.
Nie ma w tym wiele prawdy. Choć francuski ruch oporu (albo raczej ruch oporu we Francji – tworzyli go bowiem ochotnicy wielu narodowości, w tym około 40 tys. Polaków) nigdy nie osiągnął takiej skali jak polskie podziemne państwo czy partyzantka jugosłowiańska, to bagatelizowanie roli Resistance jest pozbawione podstaw.
Virginia walczy do końca
Po lądowaniu w Normandii zorganizowane przez Virginię Hall oddziały rozpoczęły walkę, mając na koncie – poza znacznymi zniszczeniami infrastruktury – m.in. wzięcie do niewoli 500 niemieckich żołnierzy.
Virginia nawiązała wówczas kontakt z jedną z grup dywersyjnych, przerzuconych do Europy w ramach operacji Jedburgh. W przeciwieństwie do głęboko zakonspirowanych agentów, dywersanci byli przerzucani z dużą ilością wojskowego zaopatrzenia i w pełnym umundurowaniu. Dzięki temu prowadząc swoją działalność poza liniami wroga, w razie schwytania nie mogli być oskarżani o szpiegostwo i przysługiwały im prawa jeńców wojennych.
Walka Virginii Hall w Europie dobiegła końca we wrześniu 1944 roku, gdy jej oddział połączył się z regularnymi wojskami aliantów.
Elita jednostek specjalnych
Po wojnie doświadczona agentka nie porzuciła pracy w zawodzie. Zasiliła szeregi utworzonego w ramach CIA Wydziału Działań Specjalnych (Special Activities Division – SAD). O znaczeniu SAD dobitnie świadczy fakt, że praca w nim stanowi najwyższy stopień kariery w amerykańskich jednostkach specjalnych – to tam trafiają najlepsi z tak ikonicznych formacji jak ISA, Delta, DEVGRU czy 24th STS.
Istnienie SAD nie jest tajemnicą, jednak o szczegółach organizowanych operacji wiadomo bardzo niewiele. Jedną z nielicznych potwierdzonych informacji jest fakt, że większość gwiazdek na ścianie pamięci w centrali CIA, symbolizujących agentów poległych w czasie misji, należy właśnie do agentów SAD.
Po drugiej wojnie Virginia Hall nie pozbyła się konspiracyjnych nawyków. Gdy po kapitulacji Niemiec prezydent Harry Truman chciał wręczyć jej Krzyż za Wybitną Służbę – drugie po Medalu Honoru amerykańskie odznaczenie wojskowe – Virginia odmówiła, nie chcąc pokazywać twarzy w czasie oficjalnej uroczystości. Pozostała w służbie do 1966 roku.
Warto przy tym wspomnieć, że sama agentka swoje działania w czasie drugiej wojny określała mianem "zaledwie sześcioletniego epizodu", co daje bardzo szerokie pole do interpretacji: to podziwu godna skromność czy odniesienie do powojennej aktywności, przypadającej przecież na najbardziej gorący okres zimnej wojny? Tego prawdopodobnie nie dowiemy się nigdy. Virginia Hall zmarła w 1982 roku, zapisując się przy okazji w historii jako amerykański szpieg, wyróżniony największą liczbą różnych orderów.
Prawdziwy szpieg pozostaje w cieniu
To ironia losu, że ikoniczną postacią kobiety superszpiega stał się pionek w grze wywiadów, jakim była niezasłużenie słynna Mata Hari. Te prawdziwe, niezwykle skuteczne i ważne agentki, jak choćby Krystyna Skarbek, Nancy Wake czy Virginia Hall przez dziesięciolecia pozostawały w cieniu, co – zważywszy na charakter ich działalności – wydaje się całkiem dobrą rekomendacją.
Być może Virginia Hall niebawem z niego wyjdzie i doczeka się należnego miejsca w popkulturze – wytwórnia Paramount Pictures pracuje właśnie nad ekranizacją jej biografii. W głównej roli wystąpi Daisy Ridley, znana z roli Rey w filmie "Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy".