iPady za pięć lat
Kilka dni temu przez internet przetoczyła się fala krytyki pod adresem prezesa BlackBerry, Thorstena Heinsa, który powiedział, że tablety w dzisiejszej formie nie będą istniały za pięć lat. W świecie technologii to kawał czasu, ale na chwilę obecną nie jestem w stanie sobie wyobrazić jakichkolwiek zmian w tym zakresie. Być może świadczy to o mojej ograniczonej wyobraźni, a być może Thorsten nie ma pomysłu, jak walczyć z dominacją Apple i Samsunga na rynku mobilnym. Czas pokaże...
04.07.2013 | aktual.: 04.07.2013 15:59
Są tablety i jest iPad. Sprzedaż tych pierwszych znacząco wzrosła przez ostatni rok, według szacunkowych raportów firm analitycznych. Sprzedaż iPada natomiast w ostatnim kwartale wzrosła znacząco, jeśli porównamy wyniki do analogicznego okresu w 201. roku. Jednocześnie udział Apple w tym rynku spadł. Trudno na dziś ocenić, co dokładnie jest tego powodem, tym bardziej, że tylko Apple podaje szczegółowe dane sprzedaży, ale zaskakujący jest jeden element całej układanki — to iPady i iPhone’y dominują w statystykach urządzeń używanych do przeglądania internetu. Nie można oczywiście sytuacji w Polsce odnieść do całego świata, głównie ze względu na zupełnie inne możliwości finansowe Polaków, ale szokujące dla mnie są dane Gemiusa, w których iPad dominuje z wynikiem 24 proc., a następnym tabletem na liście jest Samsung Galaxy Tab 2 10.1 z wynikiem 2,63 proc. Wyobraźcie sobie, że Nexus 7 — tani (!) i bardzo dobry tablet — ma zaledwie 0,77 proc. Statystyki wykorzystania urządzeń z Androidem w USA również nie są
optymistyczne. Przyznam, że nie mam pojęcia, jak użytkownicy je wykorzystują. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że te dane mogą być średnio miarodajne, jest to zaskakujące. Osobiście podejrzewam, że sporą zasługę w tym wszystkim mają operatorzy, którzy oddają tablety za złotówkę. Nie można też zapomnieć o tych ultratanich, dostępnych w supermarketach… Niezależnie od tego nie da się dzisiaj ukryć faktu, że tylko iPad ma bogatą ofertę dopracowanych aplikacji.
iPad
Nazwa wymyślona przez Apple jest często synonimem tabletu, szczególnie wśród osób, które mają gorszą znajomość obecnie dostępnych technologii i urządzeń. Ba! Można było nawet spotkać napisy na reklamach w stylu: „iPad nie jest częścią zestawu; należy go kupić osobno”, pomimo że na zdjęciu był Samsung.
Osobiście jednak uważam, że to właśnie szeroka możliwość dobrania odpowiednich aplikacji jest najważniejsza w dzisiejszych czasach. iPad pozwala nam na wykonanie znaczącej większości rzeczy, które do niedawna wymagały komputera. Pełnoprawnego, z Windowsem, OS X, Linuxem czy czymkolwiek innym. Nie jest to oczywiście idealne narzędzie do montażu filmu, ale montaż rodzinnego trailera z wakacji czy obróbka paru zdjęć i wystawienie ich znajomym nie jest żadnym problemem. Jest to często prostsza i szybsza metoda niż babranie się w skomplikowanych aplikacjach na desktopach. Oczywiście istnieją profesjonaliści, którzy wymagają absolutnie najwyższej jakości i iPad nie jest dla nich dzisiaj alternatywą, ale znam osobiście paru wariatów, którzy prowadzą całą firmę z poziomu swojego tabletu z logiem nadgryzionego jabłka. Możecie poczytać felietony Michała Śliwińskiego na łamach iMaga, więc wiecie, o czym mówię. A jeśli nie, to przejrzyjcie ostatnich kilka numerów —. uparcie dąży do swojego celu i za to go podziwiam.
Wracając jednak do tematu, iPady są bardzo młodymi urządzeniami. Są dostępne dla konsumentów od zaledwie trzech lat (z małym hakiem), a ekosystem iOS jest niewiele starszy. To, co udało się deweloperom w tym czasie stworzyć, jest niesamowite. Jeszcze cztery czy pięć lat temu nie wyobrażałem sobie, że będę w stanie montować filmy na telefonie czy tablecie, i to w HD. Nie sądziłem też, że iPad stanie się komputerem, przy którym spędzam 8. proc. swojego czasu „za klawiaturą”. Te trzy krótkie lata całkowicie odmieniły rynek PC-tów i pomimo, że inni wcześniej próbowali, to dopiero Apple się to udało. Trafili w idealny moment, z idealnym produktem.
Pięć lat to jednak szmat czasu i wiele może się zmienić. Kiedyś pisałem o tym, jak wyobrażam sobie swój komputer w przyszłości, a jest nim iPhone lub urządzenie w stylu Google Glass. A może po prostu terminal, który noszę w kieszeni. W domu podłączam go do monitora i klawiatury. W drodze widzę go gołym okiem lub mogę obsługiwać interfejs dotykiem. Niedawno stało się to zresztą możliwe za pomocą AirPlay. Dzisiaj mogę wrócić do domu, przełączyć ekran iPada na monitor, telewizor lub cokolwiek, co akceptuje sygnał HDMI i pisać do woli na klawiaturze. Niestety takie rozwiązanie jest dobre tylko jeśli wykonujemy jedno zadanie przez dłuższy czas –. iPad nadal wymaga obsługi dotykiem. Myszka też nie jest rozwiązaniem dopóki interfejs systemu operacyjnego nie jest do niej dostosowany. Próbowałem takie cuda na różnej maści laptopach i tabletach z klawiaturą działających pod kontrolą Androida. To nie jest doświadczenie, które lubią tygrysy.
Przyszłość
Ten tekst powstaje częściowo na Maku, a częściowo na iPadzie. Korekta mnie wyklnie, ale cóż mam poradzić…. (Cieszymy się, że wiesz, Wojtku! – przyp. korekty) Gdybym się uparł, to mógłbym go również pisać na iPhone'ie. Robiłem to już zresztą niejednokrotnie, czasami z wyboru, a czasami z przymusu. Kilka moich tekstów do iMagazine powstało nawet na maleńkiej klawiaturze 3,5-calowego telefonu Apple. Prawda jest taka, że umożliwiły to odpowiednie narzędzia, które znacząco ułatwiają pracę. Pod Androidem nigdy nie byłem w stanie tego zrobić od A do Z, chociaż próbowałem. To jednak tylko kwestia odpowiedniego oprogramowania i mam nadzieję, że konkurencja w tym względzie bardziej się postara w przyszłości. Najważniejsze to jednak rozmiar urządzenia. Duży iPad jest dla mnie za ciężki, aby był praktyczny w każdej sytuacji. Jego ekran ma oczywiście swoje zalety, ale dzisiaj 8" jest zdecydowanie moim faworytem — wystarczająco duży, aby oglądać na nim filmy, pisać i czytać oraz wystarczająco mały, że zabieram go ze sobą
praktycznie wszędzie. Nie jestem w tej chwili w stanie wyobrazić sobie swojego workflow, gdyby to iPhone miał go zastąpić. Zakładając nawet, że rozwiązany byłby problem sterowaniem UI. Po prostu poza domem nie będę miał dostępu do dużego ekranu, klawiatury i innych akcesoriów. Nie wyobrażam sobie też noszenia ich ze sobą. A na iPadzie mini mogę pisać na kolanie czy idąc ulicą, kciukami lub bardziej tradycyjnie. Mogę to robić w pociągu, samolocie czy autobusie. Wszędzie. iPad zastąpił mi dzisiaj laptopa, a gdybym nie miał niestandardowych potrzeb obróbki zdjęć czy montażu wideo, to nie wykluczam, że już rok temu przesiadłbym się na niego w stu procentach.
Skoro już jestem przy temacie fotografii, to Adobe kilka dni temu pokazał Lightroomopodobne narzędzie na iPada, które pozwala nam na obróbkę plików RAW bezpośrednio na tablecie. Demo nie pozwalało na wykonanie wszystkich czynności wersji pełnej, ale nie wątpię, że właśnie to nas czeka w ciągu najbliższych pięciu lat.
Procesory, SoC i karty graficzne stosowane w urządzeniach mobilnych stają się coraz mocniejsze. Już dzisiaj mają możliwości komputerów sprzed kilku lat. W przewidywanym przez Thorstena okresie osiągną znacząco większą wydajność, co również przełoży się na ambitniejsze aplikacje. Skoro deweloperzy potrzebowali zaledwie trzech lat, żeby stworzyć takie perełki, jakie dzisiaj mamy na iPadzie, to wyobraźcie sobie, co zrobią z nim za kolejnych pięć. Naprawdę nie zdziwi mnie pełny Lightroom, Final Cut Pro X, AutoCAD czy inne narzędzia, dotychczas zarezerwowane dla takich systemów operacyjnych jak Windows, OS X czy Linux. Prawdziwym krokiem milowym będzie jednak Xcode dla iOS.
Niezależnie czy Apple staje się przewidywalne, czy nie, jak to ostatnio lubi powtarzać Norbert, to nadchodzą naprawdę interesujące czasy. Wróć. Interesujące czasy w technologii nadeszły wraz z iPhone’em…. Nadchodzą jeszcze bardziej niesamowite czasy, w których doświadczymy powolnego zmierzchy tradycyjnych komputerów na rzecz smartfonów i tabletów.
A iPad? Nie wątpię, że za pięć będzie się nadal miał bardzo dobrze…
Wojtek Pietrusiewicz