Interaktywne lustro w toalecie centrum handlowego. Oto jak działa WiseGlass

Interaktywne lustro w toalecie centrum handlowego. Oto jak działa WiseGlass

Interaktywne lustro w toalecie centrum handlowego. Oto jak działa WiseGlass
Źródło zdjęć: © WP.PL | Barnaba Siegel
Łukasz Michalik
03.09.2019 15:33, aktualizacja: 04.09.2019 09:22

"Ratunku! Podglądają nas nawet w toaletach" - takie obawy wybrzmiewają na Facebooku po informacji, że w centrach handlowych pojawiły się inteligentne lustra WiseGlass. Spytaliśmy twórców, czy zbierają nasze dane i je przechowują.

Toaleta to przestrzeń, gdzie prywatność wydaje się szczególnie pożądana. Nic zatem dziwnego, że przez sieci społecznościowe lotem błyskawicy niesie się wieść o inteligentnych lustrach, działających w niektórych galeriach handlowych.

Czym jest takie lustro? W dużym skrócie to odpowiednik banneru reklamowego. Reklama wyświetla się osobie, stojącej przed lustrem, a urządzenie dzięki różnym czujnikom dba o to, by przekaz reklamowy był możliwie dobrze dopasowany do odbiorcy. Problem dotyczy tego, w jaki sposób lustro zdobywa potrzebne informacje.

Nowatorski nośnik reklamy

Internetowe ostrzeżenie alarmuje, że sprzęt jest wyposażony w kamerę. Skojarzenie toalety z kamerą to – z punktu widzenia troski o prywatność – połączenie najgorsze z możliwych. Tylko czy aby na pewno odpowiada rzeczywistości? O to, jak w praktyce działają inteligentne lustra, zapytałem ich twórców. O swoim produkcie opowiada Waldemar Bieniek z firmy WiseGlass:

- W lustrach nie ma żadnych kamer. Sensor na zdjęciu rozpoznaje temperaturę. Pozwala nam on na określenie, czy przed lustrem jest żywa osoba – tłumaczy. - Nie ma też niczego, co pozwoliłoby na tworzenie obrazu. Nasz sprzęt bazuje na czujnikach podczerwieni, dzięki którym jesteśmy w stanie uzyskać kilka podstawowych informacji: czy przed lustrem coś stoi, czy jest to człowiek i jakie ma – mniej więcej – proporcje ciała.

Obraz
© Barnaba Siegel/Inteligentne lustro WiseGlass

Twórcy twierdzą, że lustro jest w stanie zidentyfikować tylko przedział wzrostu i wieku oraz płeć - bez zdjęć, filmów czy rejestrowania obrazu. Tak samo przeczą w temacie zapisywaniu informacji o klientach czy identyfikowaniu kogokolwiek. Dlatego też system nie wymaga zgody użytkowników na przetwarzanie ich danych osobowych. Z tego powodu nowatorski sprzęt pojawił się w warszawskim centrum handlowym Blue City.

- Odwiedzający Blue City nie są nagrywani przez sprzęt WiseGlass, bo według naszej wiedzy nie ma on takiej funkcjonalności - mówi w rozmowie z WP Tech Dorota Czerwińska, PR menadżer centrum. - Lustra nie rejestrują obrazu, nie umożliwiają podglądu na żywo. Informacje o tym, że w tych toaletach klienci mają do czynienia z taką technologią, wprowadzimy, jeśli będzie to niezbędne.

Technologia i wiara

Czy zatem rozpętana w sieci afera była niepotrzebnie rozdmuchana? Być może. Ale warto pamiętać, że dopóki twórcy nie pokazują nam swojej technologii (albo w tym przypadku - bezpośredniego widoku z sensorów urządzenia), bazujemy głównie na zaufaniu do producenta. Dotyczy to zresztą nie tylko inteligentnych luster, ale niemal całej technologii, która nas otacza.

Obraz
© Barnaba Siegel/Inteligentne lustro WiseGlass

Wierzymy, że inteligentny głośnik nas nie podsłuchuje, a asystent w smartfonie to nasz elektroniczny lokaj, a nie nadzorca. Że gdy oglądamy inteligentny telewizor, to obserwacja jest jednostronna, bo maszyna nie łypie na nas obiektywem kamery. Pomimo tego, że medialne donosy - zwłaszcza w temacie inteligentnych głośników - przeczą temu. Jest się czego bać na przyszłość?

Lęk przed nieznanym

O ryzyka, związane ze stosowaniem czujników podczerwieni, zapytałem Michała Kreczmara, dyrektora ds. cyfrowej transformacji w PwC Polska.

- Sam czujnik nie jest niczym groźnym. Co więcej, w wielu przypadkach jest rozwiązaniem, które ułatwia nam życie, choćby w przypadku automatycznych drzwi czy samoczynnego włącznika światła - wyjaśnia Kreczmar. - Podobnie w przypadku inteligentnego lustra. Nie ma niczego podejrzanego w tym, że urządzenie sprawdza, czy ktoś przed nim stoi.

Obraz
© Wikimedia Commons CC0 | public domain

Tym, co może budzić niepokój, jest ewentualne łączenie danych zdobywanych przez różne czujniki. Czyli np. tworzenie termicznego profilu danej osoby, łączenie tego z obrazem z kamer przemysłowych czy analiza – na podstawie temperatury – stanu zdrowia. Gdy do takich informacji przypiszemy np. identyfikator telefonu, który pozwala na śledzenie przemieszczania się konkretnych osób, możemy naruszać prywatność w bardzo wielu wrażliwych obszarach.

Tylko, że – o czym musimy pamiętać – mogłoby to naruszać prawo. Albo wymagało bardzo szczegółowego informowania obserwowanych osób np. przed wejściem do galerii handlowej (co zresztą ma miejsce w niektórych krajach, gdzie nadzór nad obywatelami jest bardzo wnikliwy). Kluczową kwestią jest tu nie to, co potrafią różne czujniki, ale jakie dane wolno im zbierać i przetwarzać w ramach obowiązującego prawa.

Wracamy w tym miejscu do kwestii zaufania. Otaczająca nas technologia jest na tyle skomplikowana, że większość z nas nie jest w stanie samodzielnie zweryfikować jej działania. Możemy tylko wierzyć, że dostawcy różnych urządzeń i usług działają w zgodzie z przepisami i etyką. Tym bardziej, że rozwiązania, które jeszcze niedawno wydawały się domeną fantastyki naukowej, coraz śmielej wkraczają do naszego życia. Pozostaje mieć nadzieję, że - wbrew ponurym wizjom, serwowanym nam przez science-fiction - nie zostaną wykorzystane przeciwko nam.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (118)