Hejt w sieci. Jak go zgłosić i jak można się chronić?
Pozornie niewinny przytyk, garść inwektyw, groźby personalne – hejt ma wiele wcieleń, ale zawsze prowadzi do jednego: wzrostu agresji. Nie musisz tego tolerować; często wystarczy tylko zdecydowanie zareagować, aby hejter, doświadczony konsekwencjami, nigdy już nie spróbował nikogo zaatakować.
Hejt. Potrafi pojawiać się w rozmowach o samochodach, wędkarstwie – czymkolwiek, po czym obraca każdy z tych banałów w lawinę nienawiści, z hasłami z pogranicza faszyzmu na czele. Wiele osób schowanych za pozorną barierą anonimowości, potrafi stracić wszelkie hamulce - moralne czy etyczne - szermując słowami, jakich nigdy nie użyliby w realnym świecie.
Zjawisko internetowego hejtu nie wymaga specjalnych definicji. Każdy zdrowy psychicznie i emocjonalnie człowiek powinien z łatwością określić, co jest nieakceptowalne. A wtedy, zamiast ripostować w podobnej konwencji, napędzając efekt kuli śnieżnej, lepiej zachować zimną krew i interweniować zgodnie z prawem.
Internet nie jest wyjęty spod prawa
W praktyce wygląda to tak, że wszystko zaczyna się od jakiejś wypowiedzi, która albo godzi bezpośrednio w nas i nasze uczucia, albo w widoczny sposób łamie ogólne normy etyczne i moralne. Co wtedy?
Przede wszystkim należy pamiętać, że internet wcale nie jest zaściankiem wyjętym spod jakiejkolwiek jurysdykcji. Wprost przeciwnie – obowiązuje tam dokładnie takie same prawo, jakie definiuje kodeks cywilny oraz karny.
Oto przykłady aktów prawnych, które internetowi hejterzy łamią w sposób nagminny:
- art. 190 kk – groźby karalne,
- art. 190a kk – uporczywe nękanie,
- art. 212 kk – zniesławienie,
- art. 216 kk – zniewaga,
- art. 107 kw – dokuczanie lub złośliwe wprowadzenie w błąd.
Dostrzeżenie choćby jednego z ww. zachowań stanowi wystarczającą podstawę do wizyty na najbliższym komisariacie policji i złożenia zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa lub wykroczenia. Należy jedynie pamiętać o tym, aby zabrać ze sobą screenshot dokumentujący niepożądane zachowanie i zapisać adres URL witryny.
Dużym błędem jest sądzić, że policja nie jest w stanie namierzyć ukrywającego się pod nickiem internauty. Każdy użytkownik sieci ma służący do identyfikacji numer IP i korzysta z urządzenia, które legitymuje się unikatowym w skali światowej adresem karty sieciowej, zwanym adresem MAC. Istnieją wprawdzie sztuczki pozwalające zachować w sieci prawdziwą anonimowość, takie jak stosowanie serwerów pośredniczących czy połączeń szyfrowanych, ale – z uwagi na konieczność posiadania specjalistycznej wiedzy – efektywnie stosowane są niezwykle rzadko.
Podstawa – zgłoszenie do administracji
Niemniej, nie ma co ukrywać, złożenie donosu na policję to dla wielu ostateczność, a przy tym możliwe narażenie się na trwające latami procedury i konieczność kilkukrotnego składania tych samych zeznań.
Dlatego w pierwszej kolejności najlepiej zgłosić się do administracji serwisu. Każde renomowane medium społecznościowe bądź portal powinien posiadać możliwość raportowania wypowiedzi, a jeśli nie, to nietrudno odszukać adres i ręcznie zredagować e-mail ze swoimi zastrzeżeniami.
Ważne! W przypadku najcięższych przypadków złamania prawa administrator jest zobligowany do reakcji; groźby karalne czy agresywne podżeganie do agresji lub samobójstwa, usunąć po prostu musi. Inaczej sam naraża się na konsekwencje prawne i co najmniej wysoką karę grzywny.
W lżejszych z prawnego punktu widzenia przypadkach, jak zniewaga, reakcja administracji zależy od podejścia do norm społecznych. Innymi słowy: nie jest z góry narzucona. Trzeba jednak pamiętać, że liberalna polityka największych mediów społecznościowych przekłada się przeważnie na ostrą walkę ze wszelkimi przejawami radykalizmu, a żaden szanujący się serwis nie chce otrzymać łatki miejsca nieprzyjaznego dla odbiorców.
Wolontariusze internetowego porządku
Oczywiście jeśli ktoś tworzy mały blog na prywatnym serwerze, który z założenia stanowi ogniwo zapalne, to naiwnością byłoby liczyć na jego współpracę przy zwalczaniu hejtu. Niemniej wtedy, oprócz wspomnianej już policji, można udać się do którejś z organizacji prowadzących aktywną walkę z tego rodzaju miejscami.
Warto zapisać! Doskonały przykład stanowi serwis dyzurnet.pl, prowadzony przez NASK i podległy Ministerstwu Cyfryzacji. Można im zgłosić każdy przypadek internetowej agresji; anonimowo i bez wychodzenia z domu. Resztą zajmą się pracownicy, którzy w razie potrzeby sami zaangażują w sprawę stosowne organy ścigania.
Wysiłek minimalny, efekt uzyskany – chciałoby się rzec. A kto wie, może w ten właśnie sposób powstrzymasz jakiegoś szaleńca, który czytając taki niewinny komentarz, faktycznie postanowi zrobić coś złego. Internet to my, społeczność, a to jaki będzie i jakie doświadczenia zaoferuje zależy od nas samych. Warto więc o niego zadbać tak, jak o każde inne dobro…