Halny zawiał, a my to odczuwamy. Wiatr ma wpływ na świat i ludzi

Halny zawiał, a my to odczuwamy. Wiatr ma wpływ na świat i ludzi
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | Zbigniew Ladygin
Grzegorz Burtan

08.10.2018 15:41, aktual.: 09.10.2018 09:29

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Inspirował Witkacego, a na Podhalu utarło się powiedzenie, że jak kogoś "nosi", to znak, że będzie wiać. A ma wiać wiatr fenowy, lepiej znany w Polsce jako halny. Suchy, ciepły i mocny, zwany jest również wiatrem samobójców. Czy słusznie?

Samo powstawanie halnego jest dobrze zbadane i opisane, w tej kwestii nie ma niejasności. Na stronie Łowców Burz znajdziemy klarowny oraz przystępnie napisany schemat tego zjawiska:

"Z reguły przyjmuje się, że wiatr fenowy występuje wtedy, gdy po stronie zawietrznej gór występuje układ niżowy a po stronie nawietrznej układ wyżowy. Nie jest to do końca precyzyjne określenie, bowiem istotnym warunkiem jest występowanie gradientu ciśnienia po obu stronach łańcucha górskiego. Możliwe jest więc wystąpienie wiatru halnego na Słowacji w przypadku występowania wiatru północnego na Podhalu".

W przypadku powyższej definicji gradient ciśnienia oznacza przyrost ciśnienia gazu lub cieczy. To zgodni z nim wiatr najpierw ochładza się po stronie nawietrznej, tracąc wilgoć, unosząc się wzdłuż stoku, gdzie na szczycie tworzy biały wał. I to przez niego ogrzewa się, kiedy zlatuje po zawietrznej. W kierunku Podhala i Tatr kieruje się suchy, ciepły wiatr, który może osiągać prędkość nawet 60 m/s. Jednak rekordowy halny stulecia wiał w Tatrach w 1968 r. z prędkością 86 m/s, czyli ponad 300 km/h.

Co halny robi wokół nas

Jego konsekwencje dla otoczenia również są interesujące. Przez ciepły i suchy front przyśpiesza dojrzewanie zbóż oraz nasion. Kiedy wieje w lutym lub marcu rozpuszcza śnieg i sprawia, że termometry wariują, pokazując wczesną wiosną odczyty charakterystyczne dla maja lub czerwca. Oczywiście przez swoją prędkość jest niebezpieczny dla ludzi. Wyprawa w góry może zakończyć się tym, że zlecimy z odsłoniętej trasy, a drzewa bywają łamane jak zapałki.

Ale to nie jedyny efekty wiatru. Kolejne pojawiają się w podaniach, przysłowiach, a nawet badaniach naukowych. Bo przy halnym obserwuje się dziwne zachowania wśród ludzi.

"Ostre lub przewlekłe stany upojenia alkoholowego zdarzają się u nas często. Te przypadki zdarzają się zarówno wśród mieszkańców o silnej tradycji picia, jak i wśród gości, którzy czują urlopowe rozprężenie (…) Nie mogę tego potwierdzić naukowo, ale samobójstwa w czasie lub przed halnym to fakt. Właśnie okres przed halnym jest bardzo ważny, bo wtedy zachodzą zmiany ciśnienia. Czasem kogoś "nosi" przed halnym. Mówi się wtedy: "O! Nosi go, to będzie wiać". Pewne jest, że podczas halnego sale porodówek pękają w szwach" - opisywał okres halnego Sylweriusz Kosiński, lekarz współpracujący z TOPR.

Obraz
© Fotoblogia.pl | Jan Danek

Co halny robi z nami

Zespół symptomów, które wywołuje, jest określany mianem choroby fenowej. Objawów jest sporo - migreny, senność albo bezsenność, niepokój, zaburzenia układu krążenia czy pokarmowego oraz zaburzenia układu krążenia i pokarmowego. Każdy z tych elementów ma również nasilać stany depresyjne. Wszystko przez wzmożoną jonizację, która pojawia się przy wietrze.

Dlatego nie powinno też dziwić, że to w Tatrach właśnie postanowiono przeprowadzić pierwszy program przeciwdziałania depresji. Specyfika tego miejsca – również wynikająca z nierozpoznania depresji oraz emocjonalna skrytość autochtonów - miała być impulsem do stworzenia programu "Aby halny nikogo nie zabrał".

Psychiatra dr Iwona Koszewska pracowała nad projektem od początku, czyli od 2008 roku. W wywiadzie z 2017 roku tak opisywała doświadczenia z Podhala:

"Księża mówili mi, że po naszych spotkaniach nie bali się podejmować rozmów na ten temat ze swoimi wiernymi i że uświadomili sobie znaczenie wyznań "Ja już nie chcę żyć", które słyszą czasem w konfesjonale. Natomiast lekarze psychiatrzy, zwłaszcza w małych miejscowościach, stwierdzają, że zamachy i próby samobójcze podejmują najczęściej ci, którzy nie szukają u nich pomocy. Może m.in. właśnie niedostępność specjalistów tłumaczy wzrost liczby samobójstw na wsi, gdzie prawdopodobnie łatwiej opowiedzieć o sobie księdzu niż lekarzowi".

Z danych GUS na 2016 rok w powiecie tatrzańskim było 70 proc. więcej samobójstw niż w innych regionach Polski. Psychiatrzy nie wykluczają, że wiatr może doprowadzać do prób samobójczych, ale nie jest to jedyny powód, raczej element składowy, który przeważa szalę. Nawet IMGW potwierdza jego wpływ na wzmożenie stanów depresyjnych wśród ludności.

Zapytaliśmy policję w Nowym Targu, czy faktycznie w okresie października, kiedy halny daje się we znaki, notują większą liczbę samobójstw. Otrzymaliśmy odpowiedź, że nie łączą ze sobą tych dwóch sytuacji. Podobnych statystyk próżno również szukać w Urzędzie Miasta. Pozostaje zatem uważać i jeśli poczujemy silny, ciepły podmuch, znaleźć miejsce, w którym możemy w spokoju przeczekać to fascynujące i przerażające jednocześnie zjawisko.

Komentarze (44)