Hackathon to coś więcej niż impreza dla geeków. Z kilku rozwiązań korzystamy na co dzień

Na imprezach tego typu powstały rozwiązania, bez których sieć nie byłaby taka sama. Hackathony ściągają programistów i ekspertów z całego świata. Krakowski Hack Yeah z 2017 był największy na świecie. A tegoroczna edycja ma go przebić

Hackathon to coś więcej niż impreza dla geeków. Z kilku rozwiązań korzystamy na co dzień
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Grzegorz Burtan

16.11.2018 | aktual.: 16.11.2018 17:43

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Czerwiec 1999 roku. W kanadyjskim Calgary spotykają się deweloperzy z kilku kontynentów. Cel: rozwijanie open-source’owego systemu operacyjnego OpenBSD. Aby zrobić to zgodnie z ówczesnym prawem, nie mogli tworzyć poza Ameryką Północną. Wspólnie kodowali przez kilka dni. Platforma nie zdobyła wielkiej popularności w przypadku komputerów osobistych, ale świetnie sprawdza się jako system do tworzenia firewalli, co właśnie rozwijali deweloperzy. Sukcesem okazała się forma powstawania owego rozwiązania. Ponoć był to pierwszy hackathon w historii. "Ponoć", bo inni też przypisują sobie wypromowanie tej formy współpracy.

Tradycje hackatonu

Jeszcze w 2015 roku hackathony w Polsce były zjawiskiem marginalnym. Teraz w sieci znajdziemy przeszło 16 wydarzeń tego rodzajum, które odbędą się do końca roku. Jak widać, cieszą się sporą popularnością. Jak sporą? Taką, że duże firmy organizują własne imprezy, na których autor lub drużyna mogą wygrać kilkadziesiąt tysięcy złotych, albo i więcej. Jedną z największych imprez w naszym kraju jest krakowski Smogathon, gdzie zwycięzca może liczyć na 100 tysięcy dolarów nagrody głównej.

Sama nazwa nie jest przypadkowa, bo poszukiwane są tam rozwiązania na dobrze znany w Polsce problem: smog. Warto tutaj podkreślić, że każdy hackathon ma swój motyw przewodni – to nie jest po prostu wolna amerykanka, tylko 24 lub 48 godzin łamania sobie głowy nad jednym konkretnym problemem lub motywem.

– Hackathony są dla długodystansowców, którzy nie boją się braku snu, litrów wypijanych kaw i napojów energetycznych oraz dziesiątek pizz i przekąsek pochłanianych podczas wpatrywania się w kolejne linijki kodu… Programiści świetnie odnajdują się w takim środowisku, więc nie dziwi, że upodobali sobie hackathony – mówi WP Tech Maciej Ryś, w Krakowie znany jako "człowiek od hackathonów".

To legenda branży, organizował zarówno te oddolne, mające na celu np. pokonanie smogu, jak i korporacyjne (dla Alior Banku) czy miejskie (zamówione przez miasto Kraków, by "żyło się lepiej"). Teraz pracuje nad największą imprezą tego typu w świecie.

Michał Kiełtyka z podkrakowskiej miejscowości to hackathonowy weteran. Student AGH brał udział w kilkunastu takich spotkaniach. – Zaledwie na kilku z nich przed rozpoczęciem miałem wcześniej ustaloną drużynę – opowiada. – Zwykle poznaję nowe osoby i tworzymy zespół. Dlatego prócz doskonalenia swoich umiejętności, hackathon to też miejsce poznania ciekawych osób z branży, z którymi często zawiązuje się potem współpracę – uważa Kiełtyka. Wie, o czym mówi, ale o tym za chwilę.

Obraz
© Wikimedia Commons CC BY

Coraz więcej chętnych

Swoje hackathony organizuje NASA - w zeszłym roku chwaliła się 15 tys. uczestników na sześciu kontynentach. W Stanach Zjednoczonych powstała nawet studencka liga hackathonowa, Major League Hacking, która ma ustrukturyzować organizację imprez. Dotarła już do Europy i obejmuje 200 wydarzeń i 65 tys. uczestników rocznie.

Największy do tej pory stacjonarny hackathon (bez możliwości uczestnictwa online) to tegoroczny Hajj Hackathon, organizowany w Arabii Saudyjskiej i związany z coroczną pielgrzymką do Mekki. Na Starym Kontynencie do 2017 roku nigdy nie udało się zebrać więcej niż kilkaset osób, co udało się w Szwajcarii.

Ale ten rekord pobił w zeszłym roku krakowski HackYeah.

– Mamy najlepszych programistów na świecie i niesłabnący popyt na ich zatrudnianie – mówi Ryś i przytacza głośny raport, według którego zapotrzebowanie na programistów w Polsce szacuje się na 50 000 osób. – Dwa tysiące uczestników to nie nasze marzenie, tylko realne minimum, jakie sobie stawiamy. Dzięki świetnym zadaniom, ciekawym firmom, atrakcjom i nagrodom, których nie da się kupić, będzie to dla nich niezapomniane przeżycie – mówił wtedy Ryś.

W tym roku odbywający się 24 i 25 listopada HackYeah odbędzie się w Warszawie, i ma ambicje być największą tego typu imprezą na świecie. HackYeah połączony jest z nocną konferencją. Dodatkowo poza pracą na uczestników czekają nagrody. Całkowita pula przeznaczona na wynagrodzenie zwycięzców w
czasie tegorocznego HackYeah wyniesie 400 tys. złotych. Przy niektórych zadaniach na zwycięzców czekają dodatkowe, często niepowtarzalne nagrody – na przykład Wojsko Polskie dla zwycięzców swojego zadania oferuje przejażdżkę "Rosomakiem" lub kurs dla reporterów wojennych.

– Zdarzało się już tak, że komputerowy geek przyjeżdża w piątek na weekendowy hackathon, podczas ogłoszenia wyników dogrywa szczegóły umowy z nowym pracodawcą, a w poniedziałek idzie już w nowej pracy – mówi Ryś.

Warto wspomnieć jednak te przykłady hackathonów, które prócz aspektu „pracodawczego” kończą się też po prostu wdrożeniami.

Co nam dały hackatony?

Niewiele osób wie, co zawdzięczamy takim imprezom. Możliwość dodawania nakładek na facebook’owe zdjęcia profilowe, oznaczanie w postach konkretnych osób czy funkcja Safety Check, czyli zaznaczanie się jako bezpiecznej osoby np. po atakach terrorystycznych – to wszystko powstało właśnie na wewnętrznym hackathonie Facebooka! Tradycja tych imprez odznaczyła się już tak mocnym piętnem, że przed tegorocznymi wakacjami, dla uczczenia 10-lecia portalu, jednym z głównych elementów świętowania był właśnie hackathon.

Tych oficjalnych hackathonów w Palo Alto było jak dotąd 50. "Chińskie jedzenie sponsorowane zwykle przez Facebooka, tym razem zostało zastąpione ciepłymi posiłkami cateringowymi w stylu wesela" - relacjonował zaproszony dziennikarz Business Insidera.

Niektóre przedsiębiorstwa technologiczne są nawet bezpośrednim wynikiem hackathonów. Na TechCrunch Hackday powstała idea komunikatora, który szybko przekształcił się w aplikację GroupMe. Rok później została kupiona prze Skype za 85 mln dolarów. Apple wykupiło Workflow – program do zarządzania czasem i projektami, który został zapoczątkowany na słynnym HackMIT, organizowanym właśnie przez MIT.

Polacy też mają swoje wdrożenia. Na zeszłorocznym HackYeah też powstały rozwiązania, które już zostały wprowadzone – zeszłoroczny zwycięzca jednej z konkurencji, Neuralbit Technologies, podjął współpracę z Urzędem Miasta Krakowa, dla którego zrealizował projekt przetwarzania języka naturalnego i rozpoznawania pozycji geograficznych. Aplikacja stworzona na HackYeah jest wykorzystywana przez urząd miasta Krakowa w celu szybszego przetwarzania danych, m.in. informacji o wypadkach drogowych.

internetkrakówtechnologie i nauka
Komentarze (1)