Google rezygnuje ze wspierania denialistów klimatycznych? Zbyt piękne, żeby było prawdziwe
Aktywiści z Extinction Rebellion opublikowali wpis udający oficjalne oświadczenie Google'a o "zaprzestaniu sponsorowania organizacji, które zaprzeczają zmianom klimatu". Tak się niestety na razie nie stanie, ale prowokacja zwraca uwagę na duży problem.
"Zamiast tradycyjnego primaaprilisowego żartu, dzisiaj robimy się poważni. W ciągu ostatnich kilku tygodni świat się zatrzymał, systemy opieki zdrowotnej stały się przytłoczone, a masy ludzi doświadczają problemów z dostępem do żywności i braku dachu nad głową. Ten kryzys skłonił Google'a do refleksji nad tym, jak ważna jest reakcja na kolejny globalny kryzys: zmiany klimatyczne. Dziś chcielibyśmy ogłosić mały krok w kierunku takiej reakcji: ze skutkiem natychmiastowym zaprzestajemy finansowania organizacji, które zaprzeczają lub działają na rzecz zablokowania działań w zakresie zmian klimatycznych."
Tak brzmi piękny komunikat na stronie do złudzenia przypominając google'owski blog. Komunikat podpisany przez, rzekomo, prezesa firmy. Niestety wbrew pierwszemu zdaniu tego oświadczenia, jest to wyłącznie primaaprilisowy żart. Żart, z którego można się jedynie śmiać przez łzy.
Jednak aktywistom z Extinction Rebellion, którzy stoją za tym oświadczeniem, chodziło zapewne o coś innego niż śmiech albo znęcanie się nad megakorporacją. Prawda jest niestety zupełnie inna niż to, co mówi fikcyjne oświadczenie. Oto jedna z najbogatszych firm świata, w czasie gdy jeden kryzys trawi obecnie ludzkość, nadal wspiera organizacje, które stopują działania w kierunku powstrzymania kryzysu innego. Dużo większego niż ten spowodowany przez koronawirusa.
Czytaj też: Lista Google'a ujawniona - oto organizacje, które wspierają finansowo. Pojawiły się kontrowersje
Jak nie wiadomo, o co chodzi...
W październiku ubiegłego roku brytyjski "The Guardian" poinformował opinię publiczną, że Google wspierał kilkanaście organizacji, które prowadziły kampanie przeciwko ustawodawstwu klimatycznemu, kwestionowały potrzebę działania wobec zmian klimatu lub aktywnie dążyły do wycofania polityki ochrony środowiska przyjętej za kadencji Obamy.
Stało się to zaledwie kilka tygodni po tym, jak amerykańska firma… ogłosiła swoje wsparcie dla działań mających zatrzymać zmiany klimatu.
Do organizacji, które wspierał amerykański gigant, należała m.in. Competitive Enterprise Institute (CEI) - konserwatywna grupa polityków, która miała odegrać kluczową rolę w przekonaniu Donalda Trumpa do wycofania się z porozumienia paryskiego. Co ciekawe, sam Google po tej decyzji Trumpa wyraził nią swoje rozczarowanie.
Inną organizacją wspomagana przez Google'a to State Policy Network (SPN), która ma "pod swoją" opieką takie instytucje, jak np. The Heritage Foundation - radykalnie antynaukową grupę, określającą działania Grety Thunberg jako "histerię klimatycznych złudzeń". Dodatkowo, na założonej przez SPN stronie internetowej, znajdziemy informację, że "sytuacja naszego środowiska naturalnego się poprawia" i "nie ma kryzysu klimatycznego".
Dalej mamy także American Conservative Union, której przewodniczący Matt Schlapp pracował przez dekadę w Koch Industries, czyli w firmie produkującej m.in. ropę naftową i gaz ziemny. Schlapp jest jednym z bardziej wpływowych aktywistów kształtujących politykę antyklimatyczną.
Listę organizacji negatywnie nastawionych do działań na rzecz zatrzymania zmian klimatu zwieńczają m.in. American Enterprise Institute i Cato Foundation.
Jak tłumaczył się z tego wszystkiego Google? Mówiąc, że… "współpraca ta nie oznacza, że popierają całe programy tych organizacji". Przedstawiciel firmy dodał też, że nie są "sami wśród firm wspierających te organizacje".
Faktycznie, nie są. Według "New York Timesa" galę organizowaną przez wyżej wspomniane CEI finansował m.in. Amazon. Doborowe towarzystwo.
…to wiadomo, o co chodzi
No dobrze, ale dlaczego właściwie Google wspiera takie organizacje? Przecież to PR-owy strzał w kolano.
Według "Guardiana" krezus zasila finansowo takie grupy w zamian za ich działalność lobbingową. CEI sprzeciwiał się prawu regulującemu działalność w internecie, przepisom antymonopolowym oraz bronił Google'a przed twierdzeniami niektórych polityków Partii Republikańskiej, że jest on antykonserwatywny.
Szczególnie istotną sprawą dla Google'a ma być obrona 230 sekcji ustawy o "przyzwoitości komunikacyjnej". Jest to prawo uchwalone w latach 90., kiedy internet był jeszcze w powijakach, a które pomogło gigantom takim jak Google czy Facebook osiągnąć swoją pozycję.
Przepis dał im immunitet prawny w sprawie odpowiedzialności za komentarze udostępniane w ich serwisach przez strony trzecie, ponieważ ustanawiał, że firmy są jedynie pośrednikami w dystrybucji tych treści, a nie jej wydawcami. W ten sposób serwisy te nie mogły być pozwane za zniesławienie - tak jak np. gazety.
Prawo ma swoich zwolenników zarówno wśród Demokratów, jak i Republikanów. Jednak niektórzy członkowie tej drugiej partii nie popierają chronienia Google'a czy Facebooka, ponieważ uważają je za firmy przeciwstawiające się ich konserwatywnym wartościom.
W takich sytuacjach do akcji może wkroczyć właśnie m.in. CEI, która broni interesu Google'a w tej sprawie w środowisku konserwatystów.
Od Google'a próbowano dowiedzieć się, jakimi kwotami wspiera te organizacje. Firma nie udzieliła odpowiedzi.
Źródło: theguardian.com, fastcompany.com