Godzina dla Ziemi to tylko symbol. Niczego nie zmienia, a może powodować szkody
Akcja "Godzina dla Ziemi" powstała w celu zwiększania świadomości człowieka. Jednak czy ma większy sens niż symboliczny? W Internecie można przeczytać i usłyszeć różne, przeczące sobie opinie. Przytoczyliśmy kilka z nich.
23.03.2018 | aktual.: 24.03.2018 14:20
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Akcja "Godzina dla Ziemi" została stworzona przez organizację World Wide Fund for Nature (WWF). Odbywa się co roku, w każdą ostatnią sobotę marca, od 2007 roku. Działanie akcji polega na wyłączeniu światła na godzinę, a jej celem jest nakłanianie do refleksji nad zmianami klimatycznymi.
W tym roku akcja odbędzie się w sobotę 24 marca w godzinach 20:30-21:30.
Jednak czy akcja ma jakikolwiek większy sens, niż symboliczny? Opinie są różne. Jeśli chodzi o zużycie energii, jej wpływ jest mikroskopijny. To tylko godzina, w skali całego roku to prawie nic. Oprócz tego, wiele głosów w internecie mówi, że skutkiem wyłączenia wielu odbiorników na raz, może być uszkodzenie systemu. W efekcie może doprowadzić do przerw w dostawie energii nawet na kilka godzin. Aby przygotować się na taki spadek, należałoby spowolnić turbinę w elektrowni, co jest niestety bardzo trudnym i nieopłacalnym procesem.
"W ostatnią sobotę marca, kolejna edycja "Godziny dla Ziemi" - jednej z najbardziej bezsensownych akcji ekologów" - Tymi słowami rozpoczyna się krytyczna wypowiedź Tomasza Rożka, na temat "Godziny dla Ziemi", w jednym z jego filmików na kanale "Nauka. To Lubię".
Z jego opinią nie zgadza się autor bloga Doskonale Szare. Mocno skrytykował podejście do sprawy: "Celem 'Godziny dla Ziemi' jest promocja zachowań energooszczędnych, wyłączenie światła ma znaczenie symboliczne, i raczej nikt (a na pewno organizatorzy) nie oczekuje że w ten prosty sposób zmniejszymy znacząco emisję CO2. Demaskujące rewelacje Rożka są więc podobnej jakości co odkrycie, że przypięcie różowej wstążeczki nie zmniejszy zachorowalności na raka".
Nie wiem, jak wy, ale ja co roku wyłączam światło oraz sprzęt elektroniczny. Robię to ze świadomością jej nikłego wpływu na środowisko, ale jednocześnie z przeświadczeniem o tym, jakie ma znaczenie.