Francja wprowadza cenzurę internetu
Po styczniowych atakach terrorystycznych w Paryżu pojawiły się głosy, że należy zintensyfikować walkę z ekstremizmem w sieci. Nie trzeba było długo czekać na efekty. Prezydent Francois Hollande i premier Manuel Valls podpisali dekret nr 2015-125, dzięki któremu francuskie służby będą mogły żądać zablokowania stron zawierających treści związane z terroryzmem i pedofilią.
10.02.2015 | aktual.: 10.02.2015 14:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Co ciekawe blokada taka będzie nakładana z pominięciem drogi sądowej. Jeżeli pojawią się sygnały, że dana strona zawiera treści niebezpieczne, w ciągu 24 godzin dostawca będzie musiał ją zablokować. Osoby odwiedzające zablokowane strony zostaną przekierowane na strony z informacją o powodzie blokady.
Dostawcy internetu będą mogli odwołać się od tej decyzji, będzie im też przysługiwał zwrot kosztów poniesionych w związku z blokowaniem. Zablokowane strony raz na kwartał będą przeglądane pod kątem spornych treści. Jeśli zostaną one usunięte, blokada ma zostać zdjęta.
Istnieją więc zabezpieczenia przed nadużywaniem przez służby nowych uprawnień, ale nie uspokajają one krytyków. Felix Tréguer z grupy obywatelskiej La Quadrature du Net uważa, że nowe środki mogą być stosowane zbyt często, przez co prowadzić będą do ograniczania wolności słowa, a dodatkowo i tak nie powstrzymają zdeterminowanych osób, które po prostu ominą blokady.
- Ten środek daje tylko iluzję, że państwo działa na rzecz naszego bezpieczeństwa, podczas gdy posuwa się ono krok dalej w podważaniu praw podstawowych w internecie - mówi Tréguer. - Musimy skierować ten dekret do francuskiej Rady Stanu aby go cofnąć. Na podobnym stanowisku stoi też Electronic Frontier Foundation:
- W świetle aresztowań, które miały miejsce po ataku na Charlie Hebdo, a z których wiele jest wyraźnie na wyrost, powiedziałbym, że francuski rząd musi poważnie zastanowić się, czy prawo to powstrzyma terrorystów, czy uderzy w wolność słowa - stwierdził Jillian York z EFF. Niestety praktyka wskazuje na to, że sceptycy mają rację. Wystarczy przypomnieć sobie, że jeszcze nie tak dawno temu pomagać terrorystom miały WikiLeaks czy informacje ujawnione przez Snowdena. Walka z terroryzmem i pedofilią to często wygodna przykrywka do tego, by cenzurować niewygodne dla władzy treści.
Polecamy na stronach Giznet.pl: Brytyjska armia tworzy brygadę wojowników Facebooka