Facebook: lepiej zwalczać napastników niż naprawiać luki w zabezpieczeniach

Szef działu bezpieczeństwa Facebooka Max Kelly niegdyś pracował jako specjalista od kryminalistyki komputerowej w amerykańskiej agencji śledczej FBI. Od 2005 roku zajmuje stanowisko szefa biura bezpieczeństwa (Chief Security Officer, CSO) w Facebooku – największym istniejącym serwisie społecznościowym. Olbrzymia liczba użytkowników jest dla Kelly'ego największym powodem do zmartwień: Facebook dla cyberprzestępców jest tak interesujący, że każdy atak albo sieciowa plaga, jaką można sobie wyobrazić, prędzej czy później trafia na jego biurko.

Facebook: lepiej zwalczać napastników niż naprawiać luki w zabezpieczeniach
Źródło zdjęć: © Facebook

Według oceny Kelly'ego liczący obecnie prawie 2. osób zespół nigdy nie będzie w stanie załatać wszystkich luk i zapobiec wszystkim atakom. "Zawsze będą jakieś luki, niezależnie od tego, jak bardzo będziemy się starać. A usiłując załatać dziury, tworzymy nowe" – powiedział Kelly podczas odbywającej się obecnie konferencji Black Hat.

Obraz
© (fot. Jupiterimages)

W rozmowie z heise Security Kelly zażartował, że "byłbym szczęśliwy, gdyby udało nam się załatać 80. wszystkich luk". W celu tworzenia bezpiecznego kodu ekipy programistów Facebooka bazują na samodzielnie stworzonym frameworku. Zdaniem szefa bezpieczeństwa wyzwania związane z Facebookiem są zbyt nietypowe, aby można było korzystać z gotowych rad i polityki np. Security Development Lifecycle Microsoftu.

W tym serwisie społecznościowym stosuje się dewizę, zgodnie z którą zbieranie informacji o atakach i kryjących się za nimi przestępcach jest ważniejsze niż naprawianie wszystkich luk. Dlatego Facebook na całej stronie utrzymuje swego rodzaju przynęty, honeypots, aby w ten sposób móc wcześnie zwracać uwagę na ataki. Poza tym firma kupowała także listy z nazwami kont Facebooka, które miały być celem ataków spamerskich. Zespół ds. bezpieczeństwa współpracuje również ze specjalistami White Hats, aby wspólnie rozpracowywać szczegóły luk i exploitów.

"Ataki to nie są katastrofy naturalne, za nimi zawsze stoi człowiek" –. powiedział Kelly. Im więcej jego zespół wie o przeciwnikach, tym łatwiej można wsadzać cyberprzestępców za kratki. "Jeśli oprócz tego wiemy, co motywuje napastników do tego, aby nas atakować zamiast grać na Xboksie, możemy im w ten sposób w przyszłości jeszcze bardziej uprzykrzyć życie" – kontynuował. Coraz bardziej udoskonalone środki mają działać frustrująco na napastników, a przy okazji zwiększać nakład ich pracy do tego stopnia, że szachrajstwa stają się nieopłacalne.

Przeciwko spamowi –. a do tego w sieciach społecznościowych zaliczają się nie tylko uciążliwe e-maile reklamowe, ale też niepożądane zaproszenia do znajomych albo zaproszenia do jakichś gier lub ankiet – Facebook działa zasadniczo w sposób w pełni zautomatyzowany. Jeśli jakiś członek sieci wysyła nagle bardzo wiele wiadomości, ich wysyłka jest najpierw opóźniana – wyjaśnia Max Kelly. W następnym kroku system żąda podawania kodów CAPTCHA. Ostatecznie, jeśli i to nie pomaga, automaty blokują konto.

Na podstawie amerykańskiego prawa antyspamowego (CAN-SPAM Act) Facebook od zidentyfikowanych spamerów żąda do 10. dolarów za jeden wysłany e-mail, niezależnie od tego, czy wiadomość dotarła do adresata, czy też została odfiltrowana w skrzynce użytkownika. W procesach sądowych takie kary przeciwko spamerom, takim jak wskazany przez Facebooka i skazany w 2008 roku Adam Guerbuez, szybko się kumulują nawet do wysokości 873 milionów dolarów. I mimo że Guerbuez i jego – w większości nieznani – współoskarżeni nigdy nie będą w stanie zapłacić takich kwot, dla Maksa Kelly'ego takie procesy są niezwykle ważne: "W ten sposób pokazujemy napastnikom, że ich działania mogą mieć opłakane konsekwencje" – mówi CSO.

W podobnie niekonwencjonalny sposób co w przypadku luk w zabezpieczeniach Kelly obchodzi się także z długoterminowym problemem polityki Compliance: "Compliance nie ma nic wspólnego z bezpieczeństwem IT. Jeśli ktoś próbuje jedynie spełniać narzucone wymogi, szybko stanie się ofiarą". Jeśli zaś ktoś pisze bezpieczny kod, a poza tym trzyma się bezpiecznych procesów, to przejdzie wszystkie audyty niejako mimo woli". Zapytany przez heise Security o sprawy ochrony danych i plany Facebooka, aby wymieniać dane o użytkownikach z innymi stronami, szef bezpieczeństwa wypowiada się dyplomatycznie: "Nie zrobimy nic, co odrzuciłaby większość naszych użytkowników".

Mniej tajemniczo Kelly mówi o krytykowanej przez użytkowników złożoności ustawień ochrony danych osobowych w profilach: "Oczywiście na pierwszy rzut oka widać tam mnóstwo możliwości, ale inaczej nie da rady, ponieważ użytkownicy muszą konfigurować swoje ustawienia w jak najbardziej zróżnicowany sposób. Poza tym moim zdaniem wielu użytkowników te opcje odstręczają, ponieważ po raz pierwszy ktoś w ogóle każe im się zająć tym, komu właściwie chcą udostępniać swoje informacje".

wydanie internetowe www.heise-online.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)