Dzięki nowatorskiej technologii banki stają się zbędne. Stworzyła ją firma z Gdańska
25.01.2018 16:12, aktual.: 25.01.2018 18:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W jordańskim obozie dla ofiar wojny w Syrii uchodźcy płacą skanując siatkówkę oka. Niektórzy z nich nie mają ze sobą żadnych dokumentów, więc biometria pozostaje jedynym bezpiecznym i pewnym sposobem identyfikacji. Bezgotówkowy system gwarantuje też, że pieniądze ze Światowego Programu Żywnościowego ONZ trafią bezpośrednio do potrzebujących osób. Za wszystkim stoi polska firma z Gdańska – Baltic Data Science. Rozmawiamy z jej prezesem.
*Jak w ogóle znaleźliście się w sytuacji, że dostarczacie rozwiązania dla obozów dla uchodzców ONZ? *
To był trochę przypadek znalezienia się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie, a w naszym przypadku też z odpowiednią technologią. ONZ szukał kontraktora z dużym doświadczeniem w technologii blockchain, który zająłby się wprowadzeniem takiego rozwiązania w obozach dla uchodźców. Ponieważ realizowaliśmy już podobne wdrożenia dla szeregu innych dużych organizacji i korporacji wiedzieliśmy, że mamy wszelkie kompetencje niezbędne do zapewnienia sukcesu projektowi. Pilotażowe wdrożenie, które miało miejsce w maju poprzedniego roku, tworzyliśmy wspólnie z niemiecką firmą Datarella specjalizującą się w realizacji projektów opartych o blockchain. Od listopada 2017 realizujemy projekt jako bezpośredni partner World Food Programme.
Czyli to nie wy zajmujecie się skanowaniem siatkówki oka uchodźców?
Nie, my zajmujemy się tym, żeby te transakcje były w 100 proc. bezpieczne przy zachowaniu najwyższego stopnia prywatności. Zapewnia to wykorzystanie technologii blockchain. W naszym przypadku jest to Ethereum i wykonywane na nim smart contracty. Za skanowanie siatkówki oka odpowiada firma IrisGuard, która zintegrowała swój system z realizowaną przez nas platformą.
W jaki sposób sprawia ona, że operacje finansowe są aż tak bezpieczne?
Blockchain, który stał się popularny głównie dzięki kryptowalucie Bitcoin, to tak naprawdę jedynie sposób zapisu historii operacji. Z założenia środków zapisanych w ten sposób nie da się ukraść, podrobić czy skasować, chyba że przejmie się kontrolę nad większością komputerów działających w danej sieci node'ami (komputerami, które mają na swoim dysku zapisaną historię operacji). A to jest praktycznie niemożliwe.
W przypadku Bitcoina czy innych kryptowalut archiwum blockchain, lub jego części, jest rozproszone. Mają je zapisane u siebie posiadacze waluty. Jak to jest w przypadku zastosowanego przez Was rozwiązania? Kto "pilnuje" blockchaina? Raczej nie osoby płacące siatkówką oka. Czy są to sprzedawcy?
Akurat w tym przypadku całość archiwum trzyma na swoich serwerach Światowy Program Żywnościowy ONZ. Wyprzedzając twoje następne pytanie przyznaje, że taki sposób rzeczywiście jest mniej bezpieczny niż rozproszenie archiwum na tysiącach lub milionach maszyn, ale i tak przejęcie wszystkich zapisów blockchainu ONZ byłoby niezwykle trudne. Poza tym program będzie rozbudowywany o kolejne kraje i co za tym idzie pojawią się kolejne miejsca przechowywania archiwum.
Czy problem bezpieczeństwa tych transakcji był aż tak duży, że ONZ musiało inwestować w nowy system zamiast polegać na bankach?
Zastosowanie blockchainu wyeliminowało dwa zasadnicze problemy. Po pierwsze całkowicie wyeliminował potrzebę banku jako pośrednika. Wcześniej pieniądze były przesyłane z ONZ do banku na konta uchodźców. Bank pobierał oczywiście swoją prowizję. I to nie małą. Dzięki naszej technologii pieniądze (wirtualne) są przesyłane bezpośrednio do sklepów, które wydają towar uchodźcom. Bank stał się zbędny. Po drugie mamy pewność, że środki trafiają rzeczywiście do potrzebujących osób. Nie mogą po drodze zaginąć, nie można przelać ich na inne konto, nie można ich ukraść. Nie trafią do lokalnych grup przestępczych jak to często bywa w przypadku pomocy humanitarnej. Jeśli każdy uchodźca w obozie w Jordanii ma dostać co miesiąc 30 dinarów jordańskich, to je dostanie. Taki system, w którym uchodźcy mogą sami decydować o tym co kupują, daje poczucie normalności. Jest to psychologicznie dużo prostsza do zaakceptowania forma pomocy.
Wszystko pięknie, ale jak się głębiej zastanowić, to jest to idealny system do stworzenia "Wielkiego Brata", który wie i kontroluje wszystko pozbawiając ludzi wolności i prywatności. Uchodźcy mogą kupować tylko w wybranych sklepach, a ich środki mogą być zamrożone.
Zgadza się, dlatego uważam, że akurat takie zastosowanie nie sprawdzi się jako środek płatniczy np. w supermarketach w rozwiniętych krajach. Jednak w sytuacjach kryzysowych, a mamy do czynienia z kryzysem uchodźczym (w 2017 w Jordanii było 736 tys. uchodźców, głównie z Syrii – przyp. red.), większa kontrola sprawia, że pomoc dociera do potrzebujących. Eliminując dodatkowe koszty i możliwości przestępstwa system staje się skuteczniejszy. Wierzymy, że większa przejrzystość zachęci też do pomocy inne osoby i instytucje.
Jeśli system działa w oparciu o blockchain to znaczy, że musi pobierać duże ilości energii do zabezpieczenia i uwierzytelnienia operacji. Bitcoin, który działa na tej samej zasadzie pochłania już tyle energii elektrycznej, co średniej wielkości państwo.
Bitcoin korzysta z mechanizmu konsensusu znanego jako proof-of-work. Jest to protokół, który rzeczywiście wymaga ogromnych ilości energii. Nasz blockchain działa na zasadzie proof-of-authority. Oznacza to, że ONZ ma dostęp do autoryzowanych maszyn, które mogą dodawać nowe rekordy (bloki) do archiwum blockchaina. Eliminuje to zapotrzebowanie na duże ilości energii.
Czy blockchain rzeczywiście jest technologią przyszłości, która rozwiąże wiele problemów. Już nawet polski rząd przymierza się do wprowadzenia tego rozwiązania?
Jestem przekonany, że tak. Technologia blockchain zapewnia pełne bezpieczeństwo nie tylko transakcji finansowych, ale wszelkich zapisów czy historii operacji. Przy dzisiejszej, monstrualnej ilości danych jakie produkuje ludzkość ważne jest, aby te dane były wiarygodne. Zapewnia to właśnie blockchain.