Dostęp do internetu podstawowym prawem człowieka – twierdzą naukowcy. Sprawdzamy, jakie kraje to gwarantują [MAPA]

Na internet często patrzy się jak na przywilej, który przyniosła ze sobą współczesność. To tylko pozorne wrażenie. Kiedy przyjrzymy się sprawie, zobaczymy, że dzisiaj bez dostępu do sieci nie ma wolności słowa i demokracji.

Dostęp do internetu podstawowym prawem człowieka – twierdzą naukowcy. Sprawdzamy, jakie kraje to gwarantują [MAPA]
Źródło zdjęć: © Getty Images

Brytyjscy naukowcy z Uniwersytetu w Birmingham zastanawiali się, jak właściwie w XXI wieku skategoryzować potrzebę dostępu do sieci. Ich wniosek jest bardzo klarowny – to podstawowe prawo człowieka, które daje dostęp do swobody wyrażania myśli i demokratycznej kontroli poczynań władzy.

W tym kontekście brak dostępu do sieci okazuje się kolejnym czynnikiem, który pozwala niejako podzielić świat na "dwie połówki". Tę posiadającą ekonomiczną (poprzez po prostu posiadanie wystarczających środków do życia) i osobistą wolność, i tę, która może tylko o tym pomarzyć. Według danych ONZ dostępu do sieci nie posiada bowiem 44% ludności na świecie.

Nie jest jednak też tak, co może wydać się dużo bardziej zaskakujące, że tych bogatszych społeczeństw problem zupełnie nie dotyka – dane FCC sugerują, że w Stanach Zjednoczonych z tym kłopot z dostępem do sieci ma 25 mln obywateli (co jest efektem m.in. duopolu na rynku dostawców internetu w tym kraju, liczą się tam dwie firmy – Comcast i WarnerMedia).

Innym problemem jest także to, że w przypadku wielu państw, obywatele razem z siecią dostają w pakiecie cenzurę. I niestety nie są to pojedyncze przypadki na internetowej mapie świata.

Jakie jest więc najlepsze rozwiązanie? Powszechnie dostępny, darmowy internet. Dostęp do sieci finansowany z budżetu państwa, oznacza duży wydatek, ale jeśli ma być ona prawem człowieka, nie może być dostępna tylko dla tych, których na to stać. Są już kraje, które pokazały, że da się to zrobić.

Kraje e-miodem i e-mlekiem płynące

Pierwsze państwo, które można podać jako przykład progresywnego myślenia, to Singapur. Ten azjatycki kraj już w 2006 roku zdecydował, że na terenie całego państwa pojawi się darmowy internet. Jak argumentował premier Singapuru Lee Hsien Loong, "w XXI wieku dostęp do Internetu lub jego brak nie może dzielić społeczeństwa na lepszych i gorszych".

Kolejnym krajem na tej chwalebnej liście jest Finlandia. Tam od 1 lipca 2010 roku zaczęła obowiązywać ustawa o gwarancji dostępu do darmowego szybkiego internetu dla każdego obywatela.

Estonia – tak blisko od Polski, a jednak tak daleko. Blisko geograficznie, daleko pod względem poziomu cyfryzacji i dostępu do internetu. Estończycy dostęp do sieci dla każdego obywatela ustanowili konstytucyjnym prawem w 2000 roku, a wi-fi złapiemy tam nawet w trudno dostępnych rejonach, lasach i plażach. Zresztą tak samo ciepłe słowa można powiedzieć o innym, jeszcze bliższym nam kraju – Litwie.

W tej kategorii wyróżnić także trzeba m.in. Danię, Chorwację i Irlandię.

Jest dobrze, ale może być lepiej – powszechny i nieskrępowany dostęp do internetu

Do tej kategorii zaliczyliśmy kraje, w których co najmniej 70% obywateli ma dostęp do sieci. Znajdziemy tu większość krajów Europy, jak np. Hiszpania, Francja, Niemcy, Portugalia, Austria, Polska, Słowacja, Czechy, Węgry, Słowenia, Szwecja, Norwegia, Mołdawia. Spoza kontynentu Europejskiego będzie to między innymi Kanada, Malezja, Korea Południowa, Japonia, Nowa Zelandia, Islandia, Tajwan.

Kraje z mocno ograniczonym lub szczątkowym dostępem do internetu

W tym przypadku przyjęliśmy kategorię mówiącą, że są to państwa w których mniej niż 50% obywateli posiada dostęp do sieci.

Niestety problem braku możliwości swobodnej wymiany myśli i pozyskiwania informacji dotyczy prawie całej Afryki. Wszystkie kraje tego kontynentu, z wyjątkiem Maroko, Tunezji i RPA, kwalifikują się do wyżej wspomnianych kryteriów. Najgorzej jest m.in. w Somalii, Demokratycznej Republice Konga czy Liberii – wszędzie tam mniej niż 10% obywateli ma możliwość korzystania z sieci.

Oprócz kontynentu afrykańskiego do państw o bardzo ograniczonym dostępie do sieci trzeba zaliczyć między innymi Peru, Surinam, Boliwię, Nikaraguę, Honduras, Gwatemalę, Indonezję, Mongolię.

Obraz
© Wikimedia Commons CC BY-SA

Na mapę naniesiono, jaki procent ludności kraju stanowią ludzie korzystający z internetu. Dodatkowo tutaj dostępna jest ta sama mapa z możliwością zidentyfikowania każdego państwa.

Państwa ze znacznym poziomem cenzury sieci

Niestety krajów, które próbują ograniczać dostęp do internetu bądź mocno kontrolować pojawiające się w nim treści, jest więcej, niż mogłoby się wydawać.

Zaliczyć do nich trzeba na pewno jednego z naszych najbliższych sąsiadów – Białoruś. Za przykład niechlubnych działań białoruskich władz niech posłuży projekt ustawy z 2018 r. który mówił, że do zamieszczenia komentarza na białoruskim portalu niezbędna stanie się autoryzacja numeru telefonu.

Na liście tej nie może oczywiście zabraknąć Chin. Tematy, których poruszanie może się tam skończyć reakcją służb to między innymi protesty w Hong Kongu, niepodległość Tybetu, Dalaj Lama, sytuacja Tajwanu, ruch religijny Falun Gong.

Następnym przystankiem jest Turkmenistan. Prezydent tego kraju, Gurbanguly Berdimuhamedow ma całkowitą kontrolę nad wszystkimi sferami życia publicznego. Reżim Turkmenistanu blokuje niezależne publikacje online oraz zakazuje korzystania z VPN i innych narzędzi gwarantujących anonimowość. Wszystkie media są tam publiczne lub ściśle kontrolowane przez władze.

Do najbardziej restrykcyjnych krajów pod względem cenzury należy też Erytea. Dostęp do internetu ma tam 1% obywateli, większość przez kontrolowane przez władze kafejki. Zgodnie z prawem tego kraju, media muszą w swoim przekazie promować "cele krajowe".

Inne kraje, które w niezwykle dużym stopniu ograniczają wolność w internecie to oczywiście Korea Północna, Arabia Saudyjska, Iran, Wietnam, Gwinea Równikowa i Kuba.

Źródło: WP.pl, en.wikipedia.org, vice.com, cpj.org, gazetaprawna.pl, forsal.pl, traveltriangle.com

internetcenzuraKorea Północna
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)