"Cyberpunk 2077" to nowy "Matrix"? Nie chodzi tylko o Keanu Reevesa
Na współpracę CD Projekt RED z Keanu Reevesem spójrzmy trochę szerzej. To ważne wydarzenie nie tylko dlatego, że znany aktor wystąpi w polskiej produkcji. "Cyberpunk 2077" ma ambicję, by stać się nowym "Matriksem".
Już w grudniu 2013 roku Olga Drenda na łamach Gadżetomanii zauważyła, że od lat nie powstało filmowe dzieło, które zmieniłoby nasze postrzeganie przyszłości. Myśląc o futurystycznym mieście, przed oczami stoi nam wciąż dystopijna wizja z "Blade Runnera". A kiedy mowa o wirtualnej rzeczywistości zniewaląjącej ludzi, którzy przegrali wojnę z maszynami, od razu przywołuje się "Matrixa" z 1999 roku.
Najlepszym dowodem na ponadczasowość "Matriksa" i to, jak wgryzł się w nasze umysły, było według Drendy stale powtarzane "żyć w Matriksie". Film zaczął funkcjonować jako przenośnia, a nawet opis rzeczywistości. Po latach udało się do tego zbliżyć dopiero "Black Mirror" - bo to właśnie o scenach z tego serialu przypominamy sobie, gdy technologie wpływają nasze życie aż za bardzo. Ale gdzie "Black Mirror", a gdzie pamiętany przez dwie dekady "Matrix".
Po 20 latach od premiery, "Matrix" wciąż jest filmem kultowym. Wraca przy okazji dyskusji o buncie maszyn. Żyje w powiedzonkach i memach. Nawet politycy sięgają po ten motyw - choć nie zawsze trafnie. Nie trzeba było oglądać filmu, by kojarzyć niektóre - przerobione na potrzeby śmiesznych obrazków - sceny z Keanu Reevesem. Świadczyło to nie tylko o klasie trylogii, ale też słabości współczesnych dzieł. A może po prostu rzeczywistość zaczęła zbyt szybko doganiać wizję kojarzone wcześniej z opowiadaniami SF.
Powodów, dla których to właśnie z tym aktorem CD Projekt RED nawiązał współpracę, mogło być mnóstwo. Ale symbolika nasuwa się sama. Ten sam Keanu Reeves, który przed 20 laty pokazał nam dystopijną przyszłość, wystąpi w grze w cyberpunkowym uniwersum.
"Cyberpunk 2077" to nowy "Matrix"
Być może zapewne za wcześnie na tego typu odważne stwierdzenia, ale "Cyberpunk 2077" może być "Matrixem" współczesnych pokoleń.
To gra opowiadająca historię rozgrywającą się w świecie, w którym ludzie powoli zamieniają się w maszyny, a zdegenerowany świat rządzony jest przez megakorporacje. Że te wątki pojawiały się w wielu innych produkcjach? Że nic nowego? Ale to CD Projekt RED już zbiera wokół "Cyberpunk 2077" wręcz fanatyczną publikę. Naprawdę będę zdziwiony, jeżeli memy z "Matriksa" nie zastąpią te z "Cyberpunk 2077". Maszyna ruszy.
W 2003 roku Bartek Chaciński pisał, że sukces pierwszego „Matriksa" zbiegł się w czasie z upowszechnieniem domowego kina. "Film pełen efektów specjalnych, z rewelacyjnym dźwiękiem, nie traci, gdy przeglądać go scena po scenie" - to sprawiało, że chciało się mieć DVD z obrazem i porządny sprzęt, żeby chwalić się znajomym.
"Cyberpunk 2077" wyjdzie w kwietniu 2020 roku. Era PlayStation 4 i Xboksa One dobiegać będzie więc końca. Samo PS4 ma już około 90 mln ludzi na świecie - możliwe, że do czasu premiery polskiej produkcji zbliżymy się do liczby 100 mln sprzedanych egzemplarzy. Coraz więcej osób ma telewizory 4K i porządne soundbary czy zestawy głośników.
Oczywiście przez lata zdążyło wyjść mnóstwo pięknych i efektownych gier, które pomagały chwalić się możliwościami kupionego sprzętu. Ale "Cyberpunk 2077" ma też być szansę na bycie podobnym doświadczeniem. Światem, w który chce się każdy zanurzyć, nawet jeśli z grami nie ma nic wspólnego. Choć o to dzisiaj trudno - statystycznie bawi się tak większość społeczeństwa.
Przesada? Przecież Geralt został doceniony i trafił na okładki takich polskich pism jak "Polityka" czy "Tygodnik Powszechny". Ten drugi tytuł uznał go nawet za polskiego bohatera wszechczasów! Tak jak wypada znać współczesne polskie filmy czy książki, tak powinno wiedzieć się, czym seria "Wiedźmin" jest. I z "Cyberpunk 2077" będzie podobnie. Internet już ekscytuje się wszystkim, co związane z nadchodzącą grą CD Projekt RED. Nawet nie mogę sobie wyobrazić tego, co będzie się działo w okolicach kwietnia 2020 roku.
Może CD Projekt RED aż tak wielkich ambicji nie ma. Może współpraca z Keanu Reevesem to fortunny zbieg okoliczności - celebryta był wolny i chętny, a na koncie firmy oszczędności nie brakuje, więc się udało. A może CD Projekt RED rzeczywiście w pewien sposób nawiązuje do filmowej trylogii, próbując wejść na ten sam poziom opisywania świata, w którym rządzi technologia?
Współpraca Polaków z aktorem teraz wydaje się wręcz oczywista z prostego powodu. Gdybyśmy zapytali społeczność graczy, za co najbardziej lubią polskie studio, najpierw padłoby oczywiście: "za świetną serię 'Wiedźmin'". Zapewne drugą najwyżej punktowaną odpowiedzią byłoby: "za normalność".
Keanu Reeves - najfajniejszy aktor w Hollywood
"Normalność" to cecha, którą opisuje się w sieci także Keanu Reevesa. Internet go kocha, bo pomimo milionów na koncie jeździ metrem i nosi te same ubrania. Uwielbienie sieci do aktora z "Matriksa" najlepiej opisuje jedna z internetowych past - czyli satyrycznych historii.
W niej aktor widząc płaczącego niemowlaka postanawia go uspokoić. Bierze dziecko na rękę, po czym… wyciąga pierś i zaczyna je karmić. "Niezwykle sympatyczny facet" - brzmi puenta, choć w nieco mocniejszym sformułowaniu.
Ta absurdalna historia jest reakcją na to, jak ludzie oceniają aktora po właśnie takich ludzkich gestach. W rzeczywistości naprawdę podbija serca zwykłymi czynami. To ktoś przyłapie go na karmieniu kaczek, to sfotografuje jak Reeves rozmawia z bezdomnym.
Mówiąc w skrócie, Keanu Reeves to CD Projekt RED w świecie aktorskim. I na odwrót. Współpraca jest więc naturalną koleją rzeczy i po czasie możemy się mądrować, że tylko Reeves pasuje do "Cyberpunk 2077".
Oczywiście możemy się w tym doszukiwać czegoś w rodzaju PR-owej przebiegłości - bo jak widać wykorzystanie Reevesa to marketingowy strzał w dziesiątkę.
Ale nawet jeśli - czy to coś złego, że CD Projekt RED wie, w jakie struny uderzyć? Raczej możemy się cieszyć, że polskie studio dorobiło się takiej renomy, że cokolwiek nie zrobią, wywołują entuzjazm.