CIA chciała mordować Amerykanów. Ta historia wydarzyła się naprawdę
Czy służba powołana do ochrony kraju może temu krajowi wypowiedzieć wojnę? Historia niczym z filmu szpiegowskiego wydarzyła się naprawdę. CIA miała wypowiedzieć wojnę Stanom Zjednoczonym i rozpoczęła przygotowania, by zacząć mordować Amerykanów.
CIA zabijająca Amerykanów? Motyw ten, choć obecny w popkulturze, wydaje się należeć do kategorii opowieści, rozpalających emocje zwolenników teorii spiskowych. Niewiele brakowało, aby amerykańska agencja wywiadowcza naprawdę wypowiedziała wojnę własnemu państwu. Operacja ta otrzymała kryptonim Northwoods.
Kto i dlaczego wpadł na pomysł, by skierować CIA przeciwko Ameryce? W poszukiwaniu odpowiedzi musimy cofnąć się o ponad 60 lat, gdy w 1959 roku Fidel Castro obalił nieudolne, ale proamerykańskie władze i zaczął wprowadzać na Kubie socjalizm.
Dla Amerykanów oznaczało to kilka problemów.
Kuba – nowy przeciwnik
Pierwszym z nich była fala kubańskich imigrantów. Drugim – nacjonalizacja – amerykańskie firmy traciły krocie przez fakt, że należące do nich hotele, plantacje czy fabryki zostały przejęte przez nowe władze.
Che Guevara i Fidel Castro
Trzecim z czynników była współpraca pomiędzy Kubą i ZSRR. Główny przeciwnik z czasów Zimnej Wojny przestawał być dla Stanów Zjednoczonych odległym zagrożeniem, trapiącym przede wszystkim europejskich przywódców. Sowieckie samoloty czy rakiety zyskiwały dogodną, niezatapialną bazę, którą od amerykańskiego wybrzeża dzieliło mniej niż 200 kilometrów.
Jak usunąć Fidela Castro?
Nic dziwnego, że Amerykanie próbowali zmienić tę sytuację. Podejmowano różne działania – od przygotowań do zamordowania Fidela Castro, po przeprowadzoną w 1961 roku inwazję w Zatoce Świń. Wyposażone przez CIA oddziały kubańskich imigrantów usiłowały wówczas zaatakować Kubę, ale poniosły kompromitującą klęskę.
Gdy zawiodły półśrodki, pozostał argument ostateczny: wojna. Ale jak ją sprowokować? I jak przekonać do niej społeczeństwo? Odpowiedzią na te pytania miała być operacja Northwoods.
Operacja Northwoods
Była to seria działań, które miały przekonać społeczność międzynarodową, a przede wszystkim samych Amerykanów, że Kuba jest agresorem, którego należy za wszelką cenę pokonać. Problem polegał na tym, że sama Kuba nie miała zamiaru wikłać się w niemożliwą do wygrania wojnę. Problem ten postanowiono rozwiązać przy pomocy CIA.
Agencja miała przeprowadzić szereg działań pod tzw. fałszywą flagą. Należały do nich m.in. ataki na amerykańską bazę w Guantanamo, gdzie agenci mieli wysadzić magazyn amunicji i wzniecić pożary, a podstawieni przez CIA Kubańczycy mieli zostać schwytani jako sabotażyści Fidela Castro.
Łódź z uciekinierami z Kuby
Fala "kubańskiego" terroru miała uderzyć także w macierzyste terytorium Stanów Zjednoczonych. Zadaniem CIA było przeprowadzenie ataków terrorystycznych na Florydzie, wymierzonych w kubańską diasporę. Amerykanie zamierzali także zainscenizować zatopienie – rzekomo przez reżim Castro – łodzi z kubańskimi uciekinierami.
Wśród planowanych działań było wysadzenie w powietrze amerykańskiego statku, a także zestrzelenie amerykańskiego samolotu. Poza faktycznym zestrzeleniem maszyny z pasażerami na pokładzie, inne samoloty pasażerskie miały być zaatakowane przez samoloty z kubańskimi oznaczeniami.
Pod fałszywą flagą
W tej roli miały wystąpić zmodyfikowane, amerykańskie F-86, które miały udawać kubańskie MiG-i 15. Ataki miały być prowadzone w taki sposób, aby pasażerowie samolotów nie mieli wątpliwości, że zaatakowali je kubańscy piloci.
W inscenizowanej walce z kubańskimi myśliwcami miały wziąć udział samoloty McDonnell F-101 Voodoo
W powietrzu miała również rozegrać się sprowokowana przez Amerykanów, prawdziwa walka z kubańskimi maszynami, po której amerykańskie maszyny miały uciec. Na miejscu walki okręt podwodny miał podrzucić szczątki rzekomo zestrzelonego samolotu.
Jednym z ciekawszych przedsięwzięć miało być inscenizowane rozbicie samolotu pasażerskiego. Do tej misji przeznaczono dwie identyczne maszyny. Pierwsza – wraz z pasażerami o fałszywej tożsamości – miała wystartować, a następnie bezpiecznie wylądować w jednej z baz wojskowych. Druga – zdalnie sterowana – miała zostać skierowana w pobliże Kuby, gdzie zamierzano ją rozbić, po uprzednim nadaniu komunikatu o ataku kubańskich samolotów.
Atakom na amerykańskie cele miała towarzyszyć destabilizacja Ameryki Łacińskiej – wyposażone przez CIA latynoskie oddziały, udające wojska kubańskie, miały przeprowadzić szereg ataków m.in. w Nikaragui i Gwatemali.
Jeden z odtajnionych dokumentów, dotyczących operacji Northwoods
Śmierć prezydenta okazją do odtajnienia
Wszystko to – z dzisiejszej perspektywy – wydaje się przypominać raczej dzieło godne Toma Clancy’ego niż faktyczną operację agencji wywiadu. Operację Northwoods możnaby odłożyć na półkę z fantastycznymi mitami czy opowieściami wielbicieli spisków, gdyby nie fakt, że do naszych czasów dotrwały dokumenty, potwierdzające, że faktycznie ją zaplanowano.
Co istotne, przedstawione działania nie były inicjatywą jakiejś mało znaczącej komórki wywiadu, ale opracowano je na wysokim szczeblu – w Kolegium Połączonych Szefów Sztabów. To odpowiednik sztabu generalnego, w skład którego wschodzą szefowie poszczególnych rodzajów amerykańskich sił zbrojnych – wojsk lądowych, piechoty morskiej, sił powietrznych i marynarki (obecnie także sił kosmicznych).
Opracowany na tym poziomie plan wymagał jednak zatwierdzenia przez sekretarza obrony i amerykańskiego prezydenta. Dopiero po przedstawieniu go w marcu 1962 roku sekretarzowi Robertowi McNamarze i prezydentowi Kennedy’emu został odrzucony. Najwyższe władze nie zatwierdziły działań, wymierzonych przeciwko własnym obywatelom.
Co istotne, operacja Northwoods przez długi czas pozostawała tajna. Związane z nią dokumenty ujrzały światło dzienne dopiero w 1997 roku, przy okazji odtajniania części materiałów, związanych ze śmiercią prezydenta Kennedy’ego.