Bohaterskie lądowanie w Warszawie. "Posadził" samolot bez podwozia

Zgodnie z planem lotu, Boeing 767 należący do PLL "LOT" powinien zakończyć rejs z amerykańskiego Newark na warszawskim lotnisku o godzinie 13:35. Awaria podwozia pokrzyżowała jednak plany pilotów – Tadeusza Wrony i Jerzego Szwarca – którzy byli zmuszeni do lądowania bez wysuniętych kół.

Boeing po wypadku w Warszawie
Boeing po wypadku w Warszawie
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons
Norbert Garbarek

01.11.2024 09:54

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

We wtorek 1 listopada 2011 r. na pokładzie Boeinga 767 o numerze rejestracyjnym SP-LPC i nazwie "Poznań" znajduje się 231 osób (z czego 11 stanowią członkowie załogi). Samolot już krótko po starcie w USA mierzył się z problemami technicznymi, co zresztą załoga sygnalizowała już 30 minut po starcie z portu Newark-Liberty. Piloci stwierdzili wówczas usterkę centralnego systemu hydraulicznego, jednak po zrealizowaniu odpowiedniej procedury (z Quick Reference Handbook), podjęto decyzję o kontynuowaniu lotu do Warszawy.

Usterka wykryta zaraz po starcie

Niedługo przed lądowaniem okazało się jednak, że nie działa również instalacja alternatywna podwozia. W trakcie podejścia do lądowania na stołecznym lotnisku Boeing 767 miał otwarte klapy, ale nie wysunęło się podwozie. Piloci sprawdzili, czy procedura awaryjnego wypuszczenia kół została przeprowadzona prawidłowo, po czym zakomunikowali kontrolerowi ruchu lotniczego informację o awarii. Wrona poprosił o pomoc centrum operacyjne.

Boeing 767, który lądował w Warszawie bez podwozia
Boeing 767, który lądował w Warszawie bez podwozia© Wikimedia Commons

Na początku kontrolerzy poprosili o wypalenie paliwa w Boeingu przed podejściem do lądowania – samolot miał go za dużo, aby bezpiecznie przeprowadzić procedurę awaryjnego "posadzenia" maszyny na płycie lotniska. Istniała również możliwość, że w tym czasie podwozie samolotu wysunie się na skutek działania grawitacji. Tak się jednak nie stało.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wojsko poderwało myśliwce F-16

Informację o problemach technicznych Boeinga 767 przekazano również lotnictwu wojskowemu. Około godziny 13:50 do maszyny zbliżyły się dwa F-16, które wystartowały 10 minut wcześniej z 32. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Łasku. Piloci myśliwców potwierdzili, że podwozie odrzutowca nie jest wypuszczone, a następnie eskortowali samolot pilotowany przez Wronę aż do momentu awaryjnego lądowania.

Boeing 767 należący do linii "LOT" wylądował na drodze startowej 33 na Lotnisku Chopina ok. godziny 14:30. Tuż po pierwszym kontakcie z ziemią w kabinie samolotu "zapadła grobowa cisza" – relacjonowali pasażerowie. Awaryjne lądowanie przebiegło bez przeszkód. Samolot ocierał się gondolami silników o nawierzchnię, jednak na miejscu nie doszło do pożaru (choć ostrzegały przed nim stewardessy) ze względu na odpowiednie przygotowanie drogi startowej, tj. pokrycie jej pianą przeciwpożarową. Boeing 767 zatrzymał się całkowicie na skrzyżowaniu dróg startowych, co poskutkowało czasowym zamknięciem lotniska aż do późnych godzin nocnych kolejnego dnia.

Boeing SP-LPC
Boeing SP-LPC© Wikimedia Commons

Piloci rejsu nr LOT 16 zostali okrzyknięci bohaterami, bo wśród 231 osób na pokładzie nikt nie ucierpiał. Maszyna bezpiecznie wylądowała na lotnisku – mimo awarii układu odpowiedzialnego za wysuwanie podwozia. Z czego jednak wynikały te problemy? Ustaleniem tego zajęła się Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych, która określiła awaryjne lądowanie Boeinga jako wypadek lotniczy. Z końcowego raportu opublikowanego w grudniu 2017 r. wynika, że eksperci odkryli trzy przyczyny wypadku.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Lądowanie Boeinga 767 bez podwozia w Warszawie (2011 r.)

Komisja ustaliła przyczyny wypadku

Przede wszystkim za awarię odpowiadało uszkodzenie giętkiego przewodu hydraulicznego, który łączy instalację hydrauliczną na prawej goleni podwozia z instalacją hydrauliczną "C". To incydent, który zapoczątkował zdarzenie. Drugą przyczyną był otwarty bezpiecznik C829 BAT BUS DISTR w obwodzie zasilania instalacji awaryjnego wypuszczania podwozia w warunkach niesprawności centralnej instalacji hydraulicznej. Ponadto załoga nie wykryła otwartego bezpiecznika C829 podczas podejścia do lądowania.

Komisja określiła też cztery czynniki sprzyjające zaistnieniu zdarzenia. Był to przede wszystkim brak osłon zabezpieczających wspomniany bezpiecznik na panelu P6-1 przed przypadkowym mechanicznym wyłączeniem. Odpowiednie pokrywy bezpieczników montowano od linii produkcyjnej 863, natomiast pilotowany przez Wronę Boeing pochodził z linii 659.

Bezpiecznik C829
Bezpiecznik C829© PKBWL

Oprócz tego pozycja bezpiecznika C829 na panelu P6-1 utrudniała obserwację stanu wyłączenia. Przełącznik znajdował się na samym dole (tuż przy podłodze), co było sprzyjającą okolicznością do tego, aby przez przypadek wyłączyć bezpiecznik i nie odnotować tego wizualnie. Dwoma ostatnimi czynnikami sprzyjającymi zaistnieniu zdarzenia były brak skutecznych procedur w Centrum Operacyjnym Operatora, przez co udzielenie specjalistycznej pomocy załodze było utrudnione, a oprócz tego Operator nie wykonał Biuletynu SB-767-32-0162.

Boeing 767 SP-LPC po wypadku był na tyle zniszczony, że jego naprawa była nieopłacalna. Aircastle, czyli przedsiębiorstwo, od którego "LOT" dzierżawił maszynę, postanowiło wystawić samolot na sprzedaż. Chęć zakupu wyraziły polskie siły specjalne (jednostka chciała wykorzystać kadłub do ćwiczeń antyterrorystycznych), jednak 767 ostatecznie trafił w całości do Wielkiej Brytanii, gdzie posłużył jako "dawca" części.

Norbert Garbarek, dziennikarz Wirtualnej Polski

wiadomościciekawostkihistoria
Komentarze (9)