Atomowy szantaż. Azerbejdżan grozi atakiem na elektrownię jądrową Metsamor
Lokalny konflikt o Górski Karabach przybiera niespodziewany obrót. Azerbejdżan zagroził atakiem na działającą w Armenii elektrownię jądrową Metsamor. Nie byłby to pierwszy taki przypadek w historii.
Konflikt pomiędzy Armenią i Azerbejdżanem nabrał nowego wymiaru – oba państwa ostrzegają się nawzajem o możliwości ataku na infrastrukturę energetyczną.
Za potencjalny cel dla wojsk Armenii został uznany azerski Zbiornik Mingeczaurski – sztuczny zbiornik wodny o powierzchni 620 kilometrów kwadratowych, zapewniający zasilanie dla elektrowni o mocy przekraczającej 350 MW.
Deklaracja ta spotkała się z odpowiedzią Azerbejdżanu, który zadeklarował, że w przypadku ataku na zbiornik wodny odpowie atakiem na ormiańską elektrownię jądrową w miasteczku Metsamor.
Najbardziej niebezpieczna elektrownia jądrowa na świecie
To wyjątkowy obiekt – wzniesiona w 1980 roku elektrownia jest obecnie uznawana za jeden z najmniej bezpiecznych, wciąż działających obiektów tego typu na świecie. Zaprojektowano ją, by wytrzymywała trzęsienia ziemi o sile do 7 stopni w skali Richtera.
Problem polega na tym, że rejon elektrowni jest zagrożony trzęsieniami o magnitudzie 8.
Ormiańska elektrownia była już zamknięta, ale – na skutek deficytu energii elektrycznej – została ponownie uruchomiona, dostarczając około 40 proc. potrzebnego Armenii prądu.
Zbiornik Mingeczaurski - widoczna zapora i miasto Mingeczaur
Elektrownie na celowniku terrorystów
Groźba ataku na instalację atomową podczas regularnego konfliktu może budzić zaniepokojenie. Elektrownie atomowe nie były dotychczas atakowane (wyłączając liczne cyberataki i naloty Izraela) przez regularne armie – za cele uznawali je jednak wielokrotnie różni terroryści.
Najbardziej spektakularnym atakiem terrorystycznym było ostrzelanie w 1982 roku francuskiej elektrowni atomowej Superphénix przez szwajcarskiego terrorystę, który przez graniczną rzekę Rodan wystrzelił 5 pocisków z granatnika przeciwpancernego, powodując niewielkie uszkodzenia.
Celem ataków były także argentyńskie, francuskie i hiszpańskie instalacje atomowe. Te ostatnie wielokrotnie padały ofiarą ataków baskijskich separatystów, którzy byli w stanie zamordować ludzi czy wysadzić ładunki wybuchowe, ale bez istotnego uszkodzenia elektrowni.
Francuska elektrownia jądrowa Superphénix, zamknięta w 1997 r.
Dlaczego elektrownie są trudnym celem?
Od tamtego czasu elektrownie atomowe nie są atakowane przez terrorystów. Dochodzi jedynie do nieszkodliwych demonstracji, jak roztrzaskanie małego drona o francuską elektrownię atomową przez Greenpeace, co miało na celu wyrażenie sprzeciwu wobec energetyki jądrowej.
Dlaczego terroryści nie atakują już elektrowni atomowych? Jeden z ekspertów, Michael Schellenberg, w komentarzu dla Centrum Informacji o Rynku Energii wskazał kilka przyczyn. Jedną z nich jest wysoka odporność elektrowni – nawet detonacja sporych ładunków wybuchowych nie jest w stanie dokonać zniszczeń skutkujących skażeniem radioaktywnym.
Nie bez znaczenia jest także lokalizacja większości elektrowni, bo współczesne zamachy terrorystyczne są zazwyczaj obliczone na mediany rozgłos. Elektrownie, nawet jeśli są budowane w pobliżu zamieszkałych terenów, bardzo często są osłonięte przez naturalne przeszkody, przez co uzyskanie odpowiedniego efektu medialnego, porównywalnego choćby z płonącymi wieżami WTC, mogłoby być utrudnione.
Budynek syryjskiego reaktora, zniszczony w 2007 roku podczas operacji Orchard
Izrael atakuje instalacje atomowe
Ataki na instalacje atomowe, przeprowadzone przez państwo, są – przynajmniej na razie – rzadkością. Wszystkie dwa znane takie przypadki są dziełem Izraela. W 1981 roku podczas operacji Opera izraelskie F-16 w perfekcyjnie przeprowadzonym, 40-sekundowym nalocie zniszczyły iracki reaktor Osirak. Znacząco opóźniło to prowadzone przez Saddama Husajna prace nad bronią jądrową.
Drugi atak Izraela został przeprowadzony w 2007 roku podczas operacji Orchard, której celem były syryjskie instalacje atomowe. Przeprowadzony przez izraelskie F-16 i F-15 nalot na reaktor w Dajr az-Zaur ponownie okazał się sukcesem. Izraelskie samoloty nie tylko zniszczyły reaktor, ale wykazały przy tym całkowitą nieskuteczność syryjskiej obrony przeciwlotniczej, wykorzystującej systemy produkcji rosyjskiej.