Operacja Piorun. Izraelskie siły specjalne kontra niemieccy terroryści

Najbardziej spektakularna akcja sił specjalnych w historii. Tak – mimo upływu ponad 40 lat – wciąż nazywana jest Operacja Piorun. To brawurowy atak izraelskich komandosów, którzy w niecałą godziną, kilka tysięcy kilometrów od własnego kraju, uwolnili przetrzymywanych zakładników, wybili porywaczy i z minimalnymi stratami powrócili bezpiecznie do Izraela.

Operacja Piorun. Izraelskie siły specjalne kontra niemieccy terroryści
Źródło zdjęć: © IDF
Łukasz Michalik

15.01.2021 15:48

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Wszystko zaczyna się 27 czerwca 1976 roku na lotnisku Ben Guriona w Tel Awiwie, skąd należący do Air France Airbus A300 wyrusza w drogę do Paryża. Pasażerowie i załoga mogą czuć się pewnie – izraelskie procedury bezpieczeństwa są najwyższe na świecie.

Problem polega na tym, że airbus ma po drodze międzylądowanie – przystanek w Atenach, gdzie kwestie bezpieczeństwa traktowane są znacznie mniej rygorystycznie niż w Izraelu. Na pokład wsiadają kolejni pasażerowie. Wśród nich jest dwóch Palestyńczyków z marksistowskiego Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny i dwoje Niemców należących do terrorystycznej organizacji Komórki Rewolucyjne.

Chwilę po starcie z Aten na pokładzie zaczyna się dramat. Terroryści wyciągają broń palną i granaty, zmuszając załogę do zerwania łączności i obrania nowego kursu do Libii. Jej przywódca, Mu’ammar al-Kaddafi, zapewnia porywaczom wsparcie - samolot ląduje na lotnisku w Benghazi. Terroryści zwalniają dwie osoby: ciężarną pasażerkę i kobietę spieszącą się na pogrzeb matki. Z resztą zakładników ruszają w dalszą drogę – do serca Afryki, Ugandy.

Tam, na lotnisku w Entebbe, do czwórki terrorystów dołączają trzej wspólnicy. Prezydent Ugandy – operetkowy dyktator Idi Amin, tytułujący się feldmarszałkiem – zapewnia porywaczom wsparcie i ochronę.

Obraz
© YouTube

Terroryści za pasażerów

Terroryści stawiają ultimatum: żądają wypuszczenia z izraelskich więzień kilkudziesięciu palestyńskich bojowników. Wolność ma odzyskać również kilkunastu innych, więzionych głównie w kilku państwach Europy. Zaczyna się wyścig z czasem, a na szali jest życie zakładników.

Razem z negocjacjami uruchomiona zostaje machina izraelskiego wywiadu i sił specjalnych, które rozpoczynają gorączkowe przygotowania do operacji antyterrorystycznej, jakiej świat jeszcze nie widział. I która – zdaniem izraelskiego lotnictwa, które musi zapewnić wsparcie – jest niewykonalna.

Tysiące kilometrów od własnego kraju, na nieprzyjaznym terytorium, na płaskim jak stół lotnisku izraelscy żołnierze mają odbić zakładników. Żywych.

Jak odbić zakładników?

Do planujących operację uśmiecha się szczęście. Idi Amin – zanim zmienił swoje sympatie – blisko współpracował z Izraelem. Firmy z tego kraju budowały m.in. lotnisko w Entebbe, więc Izraelczycy mają plany terminalu, w którym przetrzymywani są zakładnicy. To ułatwia zadanie.

Obraz
© Wikimedia Commons, Mr. Micha Sender, Lic. CC BY-SA 3.0

Stary terminal na lotnisku w Entebbe

Powstaje kilka wariantów akcji: od desantu spadochroniarzy, poprzez atak z terytorium sąsiedniego państwa, po próbę zaatakowania lotniska z zewnątrz.
Wygrywa inny wariant: lądowanie jednostek specjalnych bezpośrednio na płycie lotniska z użyciem samolotów transportowych. Sprawę ułatwia fakt, że – w miarę przeciągających się negocjacji – terroryści zwolnili część zakładników nieżydowskiego pochodzenia.

W ich rękach ostatecznie pozostaje 105 osób – Żydzi i załoga samolotu, która w poczuciu odpowiedzialności za pasażerów zdecydowała się zostać (po wszystkim kapitan samolotu - Michel Bacos - zostanie za to ukarany przez swojego pracodawcę).

Elita izraelskiego wojska

Do Operacji Piorun - bo taki kryptonim nadano akcji uwolnienia zakładników - wyznaczone zostają doborowe siły: jednostka specjalna Sajjeret Matkal, oddział komandosów i grupa żołnierzy ze słynnej w Izraelu, uznawanej za elitarną brygady Golani. Wsparcie mają zapewnić cztery zdobyczne transportery opancerzone sowieckiej produkcji, dwa pojazdy terenowe i… jeden pasażerski, czarny mercedes.

Luksusowa limuzyna jest ważną częścią planu. Została wybrana, aby upozorować przybycie na lotnisko prezydenta Ugandy. Żołnierze ładują się do czterech samolotów (piąty przygotowano jako rezerwowy). W drogę wyruszają także 2 pasażerskie Boeingi 707: jeden w roli mobilnego centrum łączności, a drugi jako latający szpital.

Czarny mercedes

3 lipca około 23 pierwszy z herculesów ląduje w Entebbe. Pas startowy jest jasno oświetlony po niedawnym lądowaniu samolotu pasażerskiego. Gdy tylko samolot kończy kołowanie, w obstawie dwóch jeepów wytoczyła się z niego czarna limuzyna. Izraelczycy liczyli na zaskoczenie, udając niespodziewaną wizytę prezydenta Ugandy.

Obraz
© IDF

Izraelscy żołnierze w mercedesie

W tym samym czasie żołnierze z pierwszego samolotu rozstawiają własne światła nawigacyjne. Te już chwilę później okazują się konieczne, bo obsługa lotniska wyłączyła oświetlenie.

Niestety, pomysł z czarną limuzyną udaje się tylko połowicznie – niedługo przed akcją Idi Amin zmienił swojego mercedesa na biały model, co zaalarmowało strażników.

Masakra na lotnisku

Choć w starciu z jednostką specjalną miejscowi żołnierze nie mają żadnych szans, strzały zaalarmowały zarówno terrorystów, jak i ugandyjskie wojsko.

W terminalu dochodzi do gwałtownej wymiany ognia. Terroryści – zanim zginą – zdołają zabić tylko dwóch zakładników. Trzeci ginie przypadkiem, zastrzelony przez izraelskich żołnierzy, gdy wbrew wydanemu poleceniu zamiast paść na posadzkę, wstaje. Inni pod wpływem stresu zaczynają zachowywać się nieracjonalnie.

Nie chcą uciekać albo – jak jeden z uwalnianych – koniecznie chcą zrobić zakupy w sklepie wolnocłowym. Mimo problemów żołnierzom udaje się zapanować nad zakładnikami. Ocaleni zostają doprowadzeni do jednego z herculesów.

W tym samym czasie część żołnierzy odpiera Ugandyjczyków, zabijając co najmniej kilkudziesięciu żołnierzy. Jednocześnie w innym miejscu lotniska mała grupa komandosów przystępuje do akcji dywersyjnej, niszcząc 11 samolotów – ugandyjskie myśliwce, które mogłyby wyruszyć w ewentualny pościg.

Obraz
© IDF

Samolot transportowy C-130 Hercules lotnictwa Izraela

Sukces niewykonalnej operacji

50 minut od lądowania pierwszego herculesa wszyscy zakładnicy są już bezpieczni w powietrzu na pokładzie jednej z izraelskich maszyn. Spośród żołnierzy biorących udział w akcji zginął tylko jeden – dowodzący Operacją Piorun Jonatan Netanjahu (brat późniejszego prezydenta Izraela), a jeden z żołnierzy jest ranny.

Powrót – z międzylądowaniem w Kenii – przebiega bez przeszkód, jednak operacja przeprowadzona na terenie innego państwa ma swoje następstwa. Jeszcze tego samego dnia sekretarz generalny ONZ Kurt Waldheim potępia Izrael, piętnując naruszenia prawa międzynarodowego.

Wściekły jest także Idi Amin, który złość wyładowuje w typowy dla siebie sposób - torturując kontrolera lotów z Entebbe i każąc zamordować jedyną z pozostałych w Ugandzie zakładniczek. Starszą panią oddzielono wcześniej od reszty, ponieważ z powodów zdrowotnych trafiła do szpitala.

Sama Operacja Piorun doczeka się po latach wielu upamiętnień w popkulturze. W 2019 jeden z jej uczestników, Rami Sherman, przyleci do Polski promować film dokumentalny o Entebbe. Pytany o wydarzenia sprzed lat stwierdzi, że Operacja Piorun wcale nie była najtrudniejszą akcją, w której brał udział. Jaka w takim razie była najtrudniejsza? Były żołnierz odpowiada krótko: "Nie mogę o tym rozmawiać."

izraelEntebbesiły specjalne
Komentarze (408)