Andrzej Duda i polscy politycy mają konto na WhatsApp. Eksperci: to niebezpieczne
Prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki - najważniejszych polityków w kraju znajdziemy w aplikacji WhatsApp. Są aktywni codziennie, a głowa państwa ustawiła nawet własne selfie.
Jak ustaliła "Rzeczpospolita", najważniejsi politycy w Polsce mają swoje konta w aplikacji WhatsApp. Wystarczy mieć ich numer telefonu, żeby się o tym przekonać. Popularny komunikator zdradza, że prezydent Andrzej Duda czy premier Mateusz Morawiecki korzystają z programu codziennie.
Z ustaleń "Rzeczpospolitej" wynika, że z WhatsAppa korzystają też m.in. Arkadiusz Mularczyk, Adam Bielan, Borys Budka, Władysław Kosiniak-Kamysz, Michał Kamiński, Sławomir Neumann i Roman Giertych.
Ekspertów niepokoi fakt, że politycy korzystają z darmowych rozwiązań. A raczej "darmowych" - każdy wie, że w przypadku mediów społecznościowych płaci się danymi i prywatnością.
Oprócz WhatsAppa popularnością wśród polskich polityków cieszą się komunikatory, takie jak Viber i Telegram. Z pierwszego korzystają m.in. Jacek Żalek, Bartosz Arłukowicz i Robert Biedroń, a z drugiego Marcin Kierwiński i Stanisław Gawłowski. Niektórzy używają nawet dwóch lub trzech.
W przypadku tych aplikacji problemem może być pochodzenie twórców.
– Twórcami Vibera są Białorusini, a Telegrama – Rosjanie. Nie wyobrażam sobie, by te aplikacje nie były kontrolowane przez wywiady z tamtych państw – zauważa gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych, a obecnie ekspert od bezpieczeństwa.
Polscy politycy zaczynają dostrzegać programy, które bardziej podkreślają znaczenie prywatności użytkowników. Signal to nowy ulubieniec premiera, ale oprócz niego do aplikacji przekonują się m.in. Włodzimierz Czarzasty, Krzysztof Kwiatkowski i Marek Suski.
Coraz więcej polityków stawia na płatne aplikacje. Wśród nich jest UseCrypt, z którego korzystają żołnierze GROM. Miesięczny abonament w wysokości 65 zł nie odstraszył takich polityków jak Andrzej Jaworski, Dominik Tarczyński i Witold Zembaczyński czy Tomasz Siemoniak.
Gen. Skrzypczak twierdzi, że więcej polskich polityków zacznie inwestować w swoje bezpieczeństwo, gdy zawiodą bezpłatne rozwiązania. A mówiąc wprost: dojdzie do dużego wycieku danych. Z kolei Mariusz Burdach z firmy Prevenity uważa, że ważniejsze od samego komunikatora jest chronienie urządzenia, które powinno być odpowiednio zabezpieczone.
Wiedzą o tym nie tylko w Polsce. Gdy Donald Trump został prezydentem, z Twittera dalej korzystał przy pomocy swojego zwykłego smartfona, a nie szyfrującego dane telefonu. Dopiero po jakimś czasie przerzucił się na... iPhone'a.