Ukraińska improwizacja. Armata przeciwlotnicza z czasów Stalina w nowej roli
Ukraińcy wykorzystują wszystkie dostępne metody do zwalczania Rosjan. Dochodzi nawet do użycia armat przeciwlotniczych KS-19 kal. 100 mm z czasów Stalina. Wyjaśniamy, czy ma to sens.
Ukraińcy wykorzystują w charakterze artylerii pamiętające czasy Stalina armaty przeciwlotnicze KS-19, które były zmagazynowane w mieście Bałaklija w obwodzie chersońskim wyzwolonym latem 2022 roku. Warto zaznaczyć, że część zlokalizowanych tam armat Rosjanie wykorzystywali w formie wabików na ukraińską artylerię.
Armaty KS-19 wróciły więc do Ukraińców, którzy zdecydowali się je wykorzystać w charakterze artylerii, ponieważ maksymalny zasięg ognia pośredniego przeciw celom naziemnym może dochodzić nawet do blisko 20 km. Jest to o wiele więcej niż moździerze i może stanowić uzupełnienie dla haubic kal. 122 mm.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Stacja Galaxy w Smart Kids Planet
Lepsza taka artyleria niż żadna, skoro Ukraińcy dysponują jeszcze zdatną do użycia amunicją do niej. Warto zaznaczyć, że ukraińskie potrzeby są większe niż dostawy sprzętu i amunicji z Zachodu, a w kraju zniszczonym przez wojnę możliwości produkcyjne są ograniczone.
Z tego względu używanie zabytków, jak powyższa KS-19 czy wyrzutnie rakiet niekierowanych S-8 lub kal. 122 mm, ma jak najbardziej sens w przypadku Ukraińców. Co innego można powiedzieć o Rosji uważanej jeszcze niedawno za drugą armię świata, gdzie tego typu starocie i improwizacje to przejaw upadku.
Armata przeciwlotnicza KS-19 - zabójca bombowców z czasów Stalina
Prace nad rozwojem armaty przeciwlotniczej KS-19 sięgają jeszcze drugiej wojny światowej, kiedy to ZSRR poszukiwał możliwości zastąpienia dział przeciwlotniczych kal. 85 mm.
Efekt prac został jednak dopiero wdrożony do produkcji w 1947 roku, a lepsze możliwości przeciwlotnicze zapewniało połączenie większego kalibru działa (100 mm) i szybkostrzelności do 15 strz./min. Nowość umożliwiała bowiem zwalczanie celów w postaci bombowców poruszających się z prędkością do 1200 km/h na pułapie do 15 km.
Wszystko to zostało zamknięte w holowanym systemie o masie około 10 ton obsługiwanym przez 15 żołnierzy. Dzisiaj już te parametry nie robią wrażenia, ale możliwość wystrzeliwania 15,6-kilogramowych pocisków UOF-412 (stosowanych też w T-54/55) zawierających 1,5 kg trotylu na dystans do 20 km jest jeszcze użyteczna.
Ponadto armata może też korzystać z pocisków przeciwpancernych zdolnych przebić 185 mm stali pancernej, więc w ostateczności do zniszczenia wozów z rodziny BMP też się nadaje.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski