Akcja ratunkowa dla jednego z najrzadszych gatunków ryby. Naukowcy próbują ocalić karpieńca diablego
Jest niewielką rybą zamieszkującą głęboką studnię w wyjątkowo gorącym miejscu na kuli ziemskiej. Osiąga zaledwie 3 centymetry długości, żyje tylko w wodzie o temperaturze 33 stopni. Ale karpieniec diabli jest groźny tylko z nazwy.
16.08.2018 | aktual.: 17.08.2018 17:07
Devils Hole podobno jest jednym z najbardziej nieprzyjaznych miejsc do przebywania. Zbiornik wodny znajduje się w Dolinie Śmierci w USA w stanie Nevada. Jego powierzchnia wynosi 5,5 na 1,8 metrów, a głębokość nadal nie jest dokładnie zmierzona.
Nurkowie nigdy nie dotarli do dna, ale wiadomo, że przekracza ona aż 150 metrów. Dodatkowo Devils Hole jest bardzo wrażliwy na trzęsienia ziemi. Reaguje na nie nawet, gdy mają miejsce w tak odległych miejscach globu, jak Japonia lub Chile. Wydawało się, że istnienie w czymś takim istot żywych, zwłaszcza ryb, jest niemożliwe - ale karpieniec diabli naprawdę jest unikalny.
Naukowcy sugerują, że karpieniec diabli oddzielił się od całej rodziny karpieńcowatych około 255 lat temu. Jest to dość krótki czas w porównaniu do istnienia całego rodzaju - 10 000 lat. Niestety pozostało ich przerażająco mało. W 2013 roku nurkowie znaleźli tylko 35 osobników.
Liczebność populacji tych karpieńców zaczęła spadać w latach 60. ubiegłego wieku, kiedy to ludzie zaczęli uprawiać ziemię w Amargosa Valley, miejscowości na terenie pustyni z taką samą nazwą. Pewien farmer zaczął pompować wody gruntowe. To spowodowało obniżenie poziomu wody w zbiorniku, co z kolei wysuszyło siedlisko karpieńców. Do tego wypadku populacja ryby wynosiła 450 osobników jesienią i 250 wiosną. Jednak już w 1966 roku karpieńce diable trafiły do listy najbardziej zagrożonych gatunków. W wynikach za 2018 rok mówi się o zaledwie 87 osobnikach.
Naukowców bardzo ciekawi, jak te ryby mogły przystosować się do tak nieprzyjaznego środowiska. I jak mogą im pomóc. Dlatego przez długi czas "diabły" są obserwowane przez grupę ekologów z National Park Service. Regularnie mierzą temperaturę, badają skalę pH, poziom tlenu i konduktywność za pomocą różnych czujników i rejestratorów danych. Ponieważ, Devils Hole znajduje się na pustyni, wszystkie narzędzia zasilane są energią słoneczną.
Kierownik grupy marzy o tym, by śledzić każdego karpieńca oddzielnie, jednak rybki są zbyt delikatne i wrażliwe na dotyk. Na razie głównym projektem ekologów jest ogromny basen Ash Meadows z pojemnością około 416 tysięcy litrów, w którym zachowane zostały warunki wodne Devils Hole. Jeśli w zbiorniku zdarzy się jakiś wypadek, naukowcy będą mieli możliwość uratować gatunek w naturalnym habitacie. Na początku do basenu wpuszczono tylko 29 ryb. Ryby są śledzone całodobowo, członkowie grupy dostają komunikaty w przypadku, gdy w laboratorium dzieje się coś nietypowego.
Naukowcy twierdzą, że odczuwają osobistą odpowiedzialność za uratowanie gatunku. W końcu karpieńce okazały się na granicy zniknięcia dopiero wtedy, gdy ludzie zaczęli pompować wody gruntowe.
"Gdyby był to dobór naturalny, to w porządku. Gatunki wymierają, gatunki ewoluują. Jednak na zmiany w tym ekosystemie wpłynął człowiek, więc my - jako społeczeństwo - musimy zdecydować, co jest ważniejsze. Ja myślę, że to jest ważne. A wy co myślicie?” – powiedział kierownik grupy ekologów.
Źródło: CNET