50 lat temu wypłynął w swój pierwszy rejs ostatni polski transatlantyk - "Stefan Batory"

11 kwietnia w swój pierwszy rejs wyruszył transatlantyk Stefan Batory, następca legendarnego "Batorego". Chociaż mniej sławny, wciąż cieszy się sporą popularnością - miłośnicy są w stanie zapłacić nawet za listę pasażerów sprzed lat.

50 lat temu wypłynął w swój pierwszy rejs ostatni polski transatlantyk - "Stefan Batory"
Źródło zdjęć: © PAP
Adam Bednarek

11.04.2019 | aktual.: 11.04.2019 13:34

"50 lat temu wyruszył z Gdyni w dziewiczy rejs do Montrealu transatlantyk Stefan Batory" - przypomina o wypadającej 11 kwietnia rocznicy PAP.

Transatlantyk "Stefan Batory" był następcą legendarnego “Batorego”. Władze zdecydowały się na używany, piętnastoletni holenderski transatlantyk “Maasdam” z prostego powodu. Wybrano go, bo był tani - kosztował pięć milionów dolarów. Miał 153 metry długości i 854 miejsca pasażerskie. Nadano mu imię “Stefan Batory”.

Używany okręt został lekko przerobiony. Zmieniono wystrój kabin, zbudowano saunę i kino na 300 miejsc. Wydłużono pokład spacerowy, przebudowano komin, usunięto toporne, stare dźwigi, przebudowano basen czy też zmieniono funkcję wielu pomieszczeń. Zamiast palarni zbudowano klub nocny, salon do gry w karty przebudowano na dwie restauracje (Polski Zajazd i Góralską Chatę), a część kabin przekształcono np. w salę gimnastyczną.

Na tle konkurencji wypadał blado. Nie był ani najszybszy, ani największy, ani najbardziej luksusowy. Ale na pewno ciągnęła się za nim legenda wielkiego poprzednika, symbolu luksusu. Rejsy transatlantykiem dalej były atrakcją, "Stefan Batory" cieszył się sporą popularnością i średnie wypełnienie miejsc wynosiło 92 proc. Przede wszystkim dlatego, że był to jeden z dwóch statków ze wszystkich komunistycznych państw, który w tamtym okresie pływał do USA i Kanady.

W swoim pierwszym rejsie "Stefan Batory" zawijał do portów w Kopenhadze, Tilbury i Quebec, aby finalnie po tygodniu podróży dotrzeć do portu w Montrealu. Z czasem trasę modyfikowano, wielokrotnie zmieniając porty, do których zawijał polski transatlantyk - bywał w Hamburgu, Cuxhaven czy Southhampton. Wreszcie odtworzono bezpośrednie połączenie z Nowym Jorkiem, z którego licznie korzystali polscy emigranci chcący odwiedzić rodzinny kraj.

Jednak pierwszy rejs w styczniu 1971 nie spotkał się ciepłym przyjęciem strony amerykańskiej. Po zawinięciu do portu polski statek przywitały nieprzychylne transparenty z napisami "Przypłynąłeś w morzu krwi", które odnosiły się krwawego tłumienia protestów polskich stoczniowców.

Rejsy do USA nie trwały długo. W 1976 roku w USA zmieniły się przepisy, więc "Stefan Batory" nie mógł już zawijać do portów na terenie Stanów Zjednoczonych ze względu na zaostrzone normy ekologiczne.

Ostatni polski transatlantyk pasażerki zakończył swoje rejsy w roku 1987. Polską banderę opuszczono w kwietniu 1988 roku. Statek został sprzedany i przez pewien czas, zacumowany w Goteborgu, służył za hotel dla emigrantów. Ta rola zakończyła się w roku 1992 i statek wycofano ze służby, jednak pozostawiono w rezerwie. W roku 2000 statek popłynął do Turcji, gdzie w stoczni Aliaga został zezłomowany.

Co ciekawe, "Stefan Batory" wciąż jest wdzięcznym tematem dla kolekcjonerów.

- Materiały dotyczące obu statków cieszą się wciąż powodzeniem. Jakieś 20 lat temu sprzedałem za 90 zł listę pasażerów starego Batorego z 1936 r. W 2009 r. była to lista pasażerów TSS Stefan Batory z 1969 r., która zawierała też informacje o życiu codziennym na statku, organizacji i rozrywkach - sprzedała się za 80 zł - dzisiaj pewnie to byłoby ze 150 zł - mówił w rozmowie z PAP Juliusz Kłosiński z Antykwariatu Galeria Atticus.

źródło:PAP via Portal Morski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (16)