Flagowy polski liniowiec, który regularnie pływał do USA, duma Polaków i synonim luksusu w czasach PRL. Dla większości osób rejs tym statkiem był całkowicie niedostępny, co jeszcze bardziej podnosiło jego prestiż, a ponad 300 osobowa załoga musiała się zachowywać wedle ściśle określonych kanonów elegancji. Statek był też największym transatlantykiem, na jakim kiedykolwiek podniesiono polską banderę. Tym, którym udało się popłynąć Batorym, często mówili, że odbyli podróż życia.
Flagowy polski liniowiec, który regularnie pływał do USA, duma Polaków i synonim luksusu w czasach PRL. Dla większości osób rejs tym statkiem był całkowicie niedostępny, co jeszcze bardziej podnosiło jego prestiż, a ponad 300 osobowa załoga musiała się zachowywać wedle ściśle określonych kanonów elegancji. Statek był też największym transatlantykiem, na jakim kiedykolwiek podniesiono polską banderę. Tym, którym udało się popłynąć "Batorym", często mówili, że odbyli podróż życia.
Następca MS "Batory"
Obecnie mało kto zdecydowałby się na tygodniową podróż statkiem z Gdyni do Nowego Jorku. Szybciej i taniej jest wsiąść w samolot i po niespełna 10 godzinach lotu być na miejscu. Jednak jeszcze kilkadziesiąt lat temu to właśnie ogromne transatlantyki przewoziły rzeszę pasażerów pomiędzy oboma kontynentami.
TSS "Stefan Batory" był drugim liniowcem w polskiej flocie, który pływał do USA. Zastąpił wysłużoną jednostkę "Batory", pływającą pod polską banderą od roku 1936 do 1969. Statek był coraz bardziej wysłużony, a i standard wyposażenia odbiegał od wymagań pasażerów. Zdecydowano zatem o kupnie nowej jednostki. Władz PRL nie było stać na zamówienie nowego statku ze stoczni i postanowiono kupić jednostkę używaną. Wybór padł na holenderski transatlantyk "Maasdam". Operator statku - Holland America Line - coraz bardziej odczuwał konkurencję ze strony linii lotniczych i zmuszony był do zredukowania swojej floty. Za sumę 3 mln dolarów, w roku 1968 statek stał się własnością Polskich Linii Oceanicznych. Od razu po zakupie zmieniono nazwę na "Stefan Batory" i wysłano go do Gdańskiej Stoczni Remontowej na przebudowę. Podczas niego całkowicie zmieniono wystrój kabin, zbudowano saunę i kino na 300 miejsc, wydłużono pokład spacerowy, przebudowano komin, usunięto toporne, stare dźwigi, przebudowano basen czy też zmieniono
funkcję wielu pomieszczeń. Zamiast palarni zbudowano klub nocny, salon do gry w karty przebudowano na dwie restauracje (Polski Zajazd i Góralską Chatę), a część kabin przekształcono np. w salę gimnastyczną. Tak odnowiony okręt mógł zabrać na pokład ponad 780 pasażerów (45 miejsc w klasie pierwszej) oraz 331 osób załogi (251 osób obsługi hotelowej oraz 81 oficerów i mechaników). Wyniki prac gdańskich stoczniowców były tak dobre, że poprzedni armator gotów był ponownie odkupić statek od Polaków.
Pływał do Montrealu i Nowego Jorku
Nasza flagowa jednostka mierzyła 153,4 metra długości, 21,1 metra szerokości, a wysokość od poziomu morza do pokładu słonecznego wynosiła 26 metrów. Zamontowano w nim dwie turbiny parowe o łącznej mocy 8500 KM, które pozwalały rozpędzić się "Batoremu" do maksymalnej prędkości 18 węzłów (33 km/h). Statek nie wyróżniał się niczym szczególnym na tle swoich konkurentów - nie był ani najszybszy, ani największy, ani najbardziej luksusowy. Mimo tego cieszył się ogromną popularnością i średnie wypełnienie miejsc wynosiło 92 proc. Konkurencyjna jednostka pływająca do Kanady, radziecki "Alexander Puszkin", była z reguły wypełniona w zaledwie 49 proc. Trzeba przy tym zaznaczyć, że były to jedyne statki, które pływały do USA i Kanady ze wszystkich krajów komunistycznych.
Pierwszy rejs "Stefan Batory" odbył do Montrealu. Statek wypłynął z Gdyni 11 kwietnia 1969 i kolejno zawijał do portów w Kopenhadze, Tilbury i Quebec, aby finalnie po tygodniu podróży dotrzeć do portu w Montrealu. Trasę modyfikowano wielokrotnie zmieniając porty, do których zawijał polski transatlantyk - bywał on w Hamburgu, Cuxhaven czy Southhampton. Z czasem otworzono bezpośrednie połączenie z Nowym Jorkiem, z którego licznie korzystali polscy emigranci chcący odwiedzić rodzinny kraj. Jednak pierwszy rejs w styczniu 1971 nie spotkał się ciepłym przyjęciem strony amerykańskiej. Po zawinięciu do portu polski statek przywitały nieprzychylne transparenty z napisami "Przypłynąłeś w morzu krwi", które odnosiły się krwawego tłumienia protestów polskich stoczniowców. Mimo że rejs ten był pierwszym po 20 latach ("MS Batory" ostatni raz zawinął do Nowego Jorku w roku 1951), Amerykanie odmówili komunistycznemu statkowi obsługi, czy też rozładowania towarów. Przy kolejnych rejsach protesty były już mniejsze, jednak z
ich powodu odwołano planowane rejsy z Nowego Jorku na Karaiby - nie było na nie chętnych. W roku 1976 po zmianie przepisów przez USA "Stefan Batory" nie mógł już zawijać do portów na terenie Stanów Zjednoczonych - nie spełniał bowiem nowych, zaostrzonych norm ekologicznych. Wówczas jedynym i docelowym portem w Ameryce Północnej stał się kanadyjski Montreal.
Wygoda na pokładzie
Pasażerowie na pokładzie mieli do dyspozycji mnóstwo atrakcji, które niedostępne były na innych statkach. Kino, basen, sauna, kawiarnie, restauracje i nienaganna obsługa na najwyższym poziomie. Ze statku chętnie i często korzystali polscy artyści, którzy podróżowali nim na występy w Ameryce Północnej. TSS "Stefan Batory" zagrał też w filmie "Kochaj albo rzuć", gdzie główni bohaterowie (Pawlak i Kargul) wybrali się w podróż do Chicago.
Rejsy w nagrodę za "umacnianie socjalistycznej ojczyzny"
Z czasem zainteresowanie rejsami przez Atlantyk zaczęło spadać. Z rywalizacji o pasażera odpadł radziecki "Aleksander Puszkin" i nasz TSS "Stefan Batory" był jedynym, obok "Queen Elizabeth 2", statkiem pływającym z Europy do Ameryki Północnej. Słabnące zainteresowanie rejsami transportowymi wymusiło na Polskich Liniach Oceanicznych zmianę strategii. "Batory" stawał się coraz bardziej wycieczkowcem, na pokładzie którego można było popłynąć na Karaiby, Wyspy Kanaryjskie, opłynąć Morze Śródziemne, zwiedzić norweskie fiordy, albo przepłynąć się rzeką Św. Wawrzyńca. Rejs "Batorym" był też szczególną nagrodą, fundowaną przez komunistyczne władze wszelkim "przodownikom pracy" oraz zasłużonym "w umacnianiu potęgi socjalistycznej ojczyzny".
Polityka i prawo
Przemiany polityczne w kraju odbiły się negatywnie na losie jednostki. W roku 1981, z racji niestabilnej sytuacji politycznej na wybrzeżu, "Stefan Batory" kończył rejsy w Rotterdamie, zamiast w Gdyni. W roku 1982 odwołano część rejsów, a do tego drastycznie zmalała liczba pasażerów z Polski. Powstały wówczas plany zbudowania kolejnej jednostki o nazwie "Polonia", jednak do jej budowy nigdy nie doszło. TSS "Stefan Batory" kontynuował zatem swoją pracę i przez pewien okres był jednym liniowcem łączącym Amerykę Północną z Europą (brytyjski liniowiec przerobiono wówczas na okręt wojenny i wysłano na Falklandy). Kiedy zmodernizowana "Queen Elizabeth 2" wróciła do rejsów pasażerskich, to nasz statek był jednym, który wykorzystywał do napędu turbiny parowe, zamiast nowoczesnych silników Diesla.
Ostatni polski transatlantyk pasażerki zakończył swoje rejsy w roku 1987. Przyczyniły się do tego zmiany w kanadyjskim prawie. Tak jak wcześniej do USA, tak teraz nie mógł on już zawijać do Montrealu z powodu nie spełniania norm ochrony środowiska. Statek odbył jeszcze kilka rejsów wycieczkowych, między innymi do Ameryki Południowej, na Karaiby czy Kubę. Polską banderę opuszczono w kwietniu 1988 roku. Statek został sprzedany i przez pewien czas, zacumowany w Goteborgu, służył za hotel dla emigrantów. Ta rola zakończyła się w roku 1992 i statek wycofano ze służby, jednak pozostawiono w rezerwie. W roku 2000 statek popłynął do Turcji, gdzie w stoczni Aliaga został zezłomowany.