5 polskich superbroni, których nasza armia nie dostała
PZL-230 Skorpion: A-10 Thunderboldt II na miarę naszych możliwości
PZL-230 Skorpion: A-10 Thunderboldt II na miarę naszych możliwości
W latach 80. XX wieku triumfy święciła amerykańska doktryna bitwy powietrzno-lądowej, według której niezbędnym elementem starcia wojsk pancernych i zmechanizowanych jest bezpośrednie wsparcie z powietrza. Stany Zjednoczone miały samolot zaprojektowany i zbudowany właśnie w tym celu - słynnego A10 Thunderboldt II. Polska też chciała taki mieć.
Projekt powstał w Polskich Zakładach Lotniczych w Warszawie. PZL-230 Skorpion miał być lekką i niedrogą maszyną, zdolną do operowania z lotnisk polowych - nawet takich o nieutwardzonej powierzchni. Przeżywalność na polu walki miały zapewnić mu zwrotność i opancerzenie, bo prędkość wynosiła tylko 650 km/h.
Uzbrojenie Skorpiona stanowić miało zamontowane w kadłubie pięciolufowe działko napędowe 25 mm oraz zestaw bomb i rakiet podwieszanych na belkach pod skrzydłami i kadłubem. Projekt samolotu znacząco zmieniał się z czasem.
W pierwszej wersji napęd miały stanowić dwa silniki turbośmigłowe, które następnie na wniosek Ministerstwa Obrony Narodowej zastąpiono turbowentylatorowymi, podnosząc prędkość maksymalną Skorpiona do 1000 km/h. W 1992 roku wojsko otrzymało pełnowymiarową, drewnianą makietę i potwierdziło, że projekt odpowiada jego potrzebom, jednak już rok później program został zamknięty z powodu cięć budżetowych.
Polski czołg nowej generacji
Rewolucyjna konstrukcja, która o 20 lat wyprzedzała swoje czasy
Niezależnie od prowadzenia całkiem udanej, krajowej modernizacji radzieckich T72 w wyniku której powstał PT-91 Twardy, Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Urządzeń Mechanicznych z Gliwic pracował nad projektem polskiego czołgu nowej generacji. Miała to być konstrukcja naprawdę rewolucyjna, zawierająca szereg awangardowych, wyprzedzających swoją epokę rozwiązań.
Gdyby projekt udało się doprowadzić do końca, byłby to pierwszy czołg podstawowy z bezzałogową wieżą, wyposażony w armatę kalibru 140 mm z automatem ładowania i dzięki temu obsługiwany przez zaledwie dwóch członków załogi. Koncepcyjnie nowy polski czołg miał być zbliżony do czołgów projektowanych w Związku Radzieckim: miał mieć masę nie przekraczającą 45 ton (zachodnie czołgi takie jak M1 Abrams czy Leopard 2 ważył nawet 20 ton więcej) i niską sylwetkę, oraz doskonały stosunek mocy do masy. Tak jak w izraelskich Merkavach, silnik miał znajdować się z przodu czołgu, zwiększając ochronę załogi.
Niemal dwadzieścia lat później czołg zbudowany według niezwykle podobnej koncepcji (bezzałogowa wieża, armata 140 mm, dwuosobowa załoga) jako pierwsza na świecie wdrożyła Rosja, wprowadzając do służby T-14 Armata.
Bojowy Wóz Piechoty "Anders"
Miał zastąpić nieśmiertelne BWP1, sam zniknął w niepamięci
Jednym z najpoważniejszych problemów sprzętowych polskiej armii jest flota przestarzałych bojowych wozów piechoty BWP-1. W 2010 roku gliwicki OBRUM przedstawił prototyp bojowego wozu piechoty Anders, wykorzystujący opracowane wcześniej przez firmę podwozie Wielozadaniowej Platformy Bojowej Anders.
Pojazd był pod wieloma względami kompatybilny z istniejącymi rozwiązaniami z Polski i krajów sojuszniczych: zastosowana wieża Hitfist-30P jest produkowana przedsiębiorstwie BUMAR-Łabędy i stosowana w polskich kołowych transporterach Opancerzonych Rosomak (w kolejnym prototypie zmieniono ją na bezzałogową wieżę Hitfist-OWS), a gąsienice można wymieniać z tymi stosowanymi na przykład w niemieckich wozach Marder i Puma. Poziom ochrony pancernej kadłuba BWP Anders odpowiadał mniej-więcej poziomowi ochrony Rosomaka, pojazd miał jednak spory zapas nośności pozwalający na zastosowanie dodatkowych modułów opancerzenia.
Proponowany wóz miał pomieścić 8 żołnierzy desantu, nie przewidywano możliwości pływania.
PL-01 Concept
"Niewidzialny" wóz bojowy udający czołg
Projekt stworzony wspólnie przez OBRUM z Gliwic i megakoncern zbrojeniowy BEA Systems bywa nazywany czołgiem lekkim albo wozem wsparcia ogniowego. Trudno jednak porównywać go do czołgów podstawowych (MBT - Main Battle Tank), ponieważ jest od nich o wiele lżej opancerzony. Jego pochodzący z transportera opancerzonego CV90 kadłub, nawet z dodatkowymi osłonami, może ochronić załogę przed pociskami kalibru do 30 mm. Nie jest w stanie natomiast mierzyć się z podkalibrowymi pociskami z armat 120 mm czy ciężkimi rakietami przeciwpancernymi, jak Leopard 2, T-14 czy M1 Abrams.
Z tego względu jeśli chodzi o przetrwanie na polu bitwy PL-01 Concept stawiał na coś innego: był pierwszym publicznie demonstrowanym pojazdem pancernym zaprojektowanym według koncepcji stealth, czyli obniżonej wykrywalności. Zmniejszeniu jego sygnatury radarowej miał służyć zarówno kształt, jak i przede wszystkim pochłaniające fale radiowe pokrycie kadłuba. Drugą najważniejszą emisję, ciepło, maskuje unikalny aktywny kamuflaż termiczny, składający się z pokrywających boki wozu płytek mogących zmieniać temperaturę. Mogą one stworzyć, niczym z pikseli, dowolny obraz termiczny, ukrywając pojazd w otoczeniu.
Drugim asem w rękawie PL-01 Concept miała być jego siła ognia. Czołg miał być wyposażony w gładkolufową armatę 105, lub 120 mm, byłby więc w stanie zwalczać znacznie cięższe od niego MBT.
Koncepcja zastąpienia starzejących się PT-91 Twardy i przestarzałych T72M namiastką czołgu zbudowaną na bazie transportera opancerzonego odeszła jednak w zapomnienie.