Zuckerberg po rozmowach w PE. Znów wyszedł zwycięsko
22.05.2018 20:27, aktual.: 22.05.2018 21:26
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dbanie o bezpieczeństwo ludzi zawsze będzie ważniejsze niż maksymalizacja naszych zysków. Zrobiliśmy za mało, by chronić użytkowników, jest mi bardzo przykro - Mark Zuckerberg grzecznie przeprasza, ale poza dobrze brzmiącymi ogólnikami mówi Europie: to ja jestem szefem.
Już od pierwszych sekund można było dostrzec, ze spotkanie z przedstawicielami Parlamentu Europejskiego będzie przebiegało w innej atmosferze niż przed amerykańskimi senatorami. Przede wszystkim Mark nie był przesłuchiwany i siedział ze swoimi rozmówcami przy okrągłym stole.
Za równo przewodniczący PE, Antonio Tajani, jak i Mark zaczęli od gładkich choć jałowych ogólników. Wprawdzie Tajani wspomniał o znaczeniu serwisów społecznościowych dla terrorystów, ale Mark taktownie nie zauważył problemu. Jak przystało na dobrze przeszkolonego mówcę, skupił się na banalnych pozytywach – łączeniu ludzi, pomocy dla przedsiębiorców i kontaktowaniu polityków z wyborcami.
Mark nawiązał również do kwestii dezinformacji i zarabiania na fałszywych kontach.
Po wygłoszeniu przygotowanego wstępu Mark poprosił, by zadać wszystkie pytania, na które później kolejno odpowie. Przedstawiciele PE pytali, niekiedy powtarzając wątki. Zadawane pytania można podzielić na kilka kategorii: prywatność, dezinformacja, biznes i wolność słowa. Poza wspomnianymi ogólnikami, kilku pytających wygłosiło stwierdzenia, które warto zacytować.
Monopol? Jaki monopol?
Odpowiadając zbiorczo na pytania europarlamentarzystów, Mark skupił się początkowo na kwestiach technicznych dotyczących fake news – opisywał wprowadzone rozwiązania i algorytmy zajmujące się identyfikowaniem podejrzanych danych i weryfikacją informacji.
Mark odniósł się również do kwestii reklam, zbywając ogólnikami szczegółowe pytania. Podkreślił za to, że poprzez reklamy politycy mogą zbliżyć do siebie wyborców. Znacznie ciekawsza była za to odpowiedź na pytanie dotyczące podatków, które – co powszechnie wiadomo – Facebook optymalizuje w bardzo agresywny sposób.
Można przypuszczać, że ministrowie finansów kilku europejskich krajów mogli poczuć się zdziwieni po usłyszeniu słów: - Facebook zawsze płacił podatki we wszystkich krajach, w których działamy. Płacimy wszystkie podatki, które nakłada na nas prawo i dużo inwestujemy w Europie.
CEO Facebooka odpowiedział również na pytania o pozycję monopolisty. Szef serwisu, z którego korzystają dwa miliardy ludzi, zapewnił, że o monopolu nie ma mowy, bo każdego dnia pojawiają się nowe podmioty, z których korzystają dziesiątki tysięcy osób.
Pytania bez odpowiedzi
Ciekawie zabrzmiała również deklaracja Marka dotycząca RODO: zapewnił, że Facebook będzie gotowy do przestrzegania wprowadzonych regulacji z dniem wejścia ich w życie. Jednocześnie zastrzegł, że pokolenia studentów pracujących w akademikach nad innowacjami nie mogą być tłamszone regulacjami, a ważne jest to, by mieć takie ramy regulacyjne, które będą broniły ludzi, ale które pozwolą na dozę innowacji i nie będą hamowały rozwoju technologii.
Długi, choć ubogi w treść wywód został następnie przyspieszony, co wytłumaczono brakiem czasu i koniecznością zdążenia przez Marka na samolot. Kilku dociekliwych pytających, niezadowolonych z braku konkretnych odpowiedzi, uzyskało zapewnienie, że na zebrane i dostarczone pytania Mark obiecuje odpowiedzieć pisemnie. Dobrym podsumowaniem całości wydaje się wypowiedź jednego z rozczarowanych pytających, Philippe'a Lambertsa.