Zapomniany polski pisarz science fiction, który chciał współpracy z Niemcami i krytykował Powstanie Warszawskie
Polska fantastyka to wciąż dla wielu tajemnica. O niektórych pisarzach jednak nigdy nie będzie głośno, ale nie ze względu na czasy, w których publikowali. Powód jest inny - ich poglądy. Tak właśnie stało się z Feliksem Burdeckim, zwolennikiem współpracy z Niemcami i przeciwnikiem wybuchu Powstania Warszawskiego.
01.08.2017 | aktual.: 01.08.2017 14:30
O tym, że polska fantastyka skrywa wiele ciekawych tajemnic, pisał Łukasz Michalik, przy okazji opublikowania przez serwis Polona działu Fantastyka z lamusa. Mogliśmy w nim znaleźć wiele przedwojennych dzieł z gatunku science fiction.
Feliksa Burdeckiego w tym gronie jednak nie ma, choć o jego dziełach w tamtym okresie dyskutowano. To zresztą pisarz, którego obecnie trudno “namierzyć”. Nie znajdziecie jego książek w księgarniach, być może uda się upolować niektóre pozycje w antykwariatach czy na Allegro. W serwisie aukcyjnym książka "Tajemnica Marsa" kosztuje 49,99 zł, a unikatowe "Życie maszyn" aż 299,00 zł!
Sporo, jak na nieznanego pisarza, prawda? I to - co teoretycznie mogłoby tłumaczyć brak wznowień - niezbyt dobrego. Na stronie encyklopediafantastyki.pl czytamy, że książki Feliksa Burdeckiego były “pozbawione ambicji literackich”, choć Wikipedia dodaje, że "jego utwory science fiction zawierają rzetelną porcję wiedzy". Dla kolekcjonerów może to być jednak gratka, bo po II wojnie światowej Burdecki wylądował na liście autorów zakazanych i jego dzieła nie były wznawiane. I nie są do dzisiaj.
Czy słusznie? Tematyka jest na pewno… ciekawa. W książce “Profesor Milion Atmosfer” czytelnicy mogli poznać profesora Ulpińskiego, który dzięki wywierconemu w Ziemi szybowi uzyskuje moc pokrywającą “zapotrzebowanie energetyczne całej Polski”.
Lot na Księżyc i polska fantastyka
Z kolei wydany w 1931 roku “Babel” opisuje lot na Księżyc w… 1950 roku. “Zbawczy telewizor” to opowieść o wyprawie łodzią podwodną pod lodami Morza Arktycznego. Podobną tematykę porusza “W niewoli u bestyj morskich”, w której to członkowie ekspedycji odkrywają cywilizację żyjącą na głębokości 6 km.
To wszystko brzmi bardzo ciekawie, ale dla polskiego czytelnika jest niedostępne. Wszystko przez poglądy Burdeckiego. Dla wielu polityczna działalność autora to takie samo science fiction jak wiele z jego książek - na przykład “Rakietą na Merkury”, w której to trzech członków wyprawy ma przebywać na planecie przez 227 dni.
Czytając biografię pisarza na Wikipedii znajdziemy fragment: “w czasie okupacji został kolaborantem”. I taką łatkę Burdecki ma do dziś. Wbrew obiegowej opinii nie do końca zgadza się z nią kilku polskich historyków, wśród których znajdziemy Piotra Zychowicza. Publicysta historyczny poświęcił Feliksowi Burdeckiemu jeden z rozdziałów w swojej książce “Opcja niemiecka”.
Feliks Burdecki - kolaborant patriotyczny
Zychowicz cytuje opinię Macieja Urbanowskiego, który Burdeckiego opisał hasłem “kolaborant patriotyczny”. Bo ten pisarz science fiction faktycznie współpracował z Niemcami - ale tylko dlatego, żeby uchronić Polskę.
Jak pisze Zychowicz, Burdecki nastawiony był antybolszewicko, ale jego poglądy były czysto lewicowe. Autor “Rakietą na Merkury” na celownik polskich patriotów trafił, gdy za zgodą Niemców zaczął wydawać pisma dla młodzieży. Tak sam opisywał swoją ówczesną działalność:
"Dzięki znajomości języka niemieckiego, a przede wszystkim dzięki umiejętności znajdowania zrozumienia i docierania do tego, co dobre w sercach zdobywców, udało mi się uzyskać zgodę na wydawanie czasopism dla uczniów, jako ersatz skonfiskowanych podręczników szkolnych. Od września 1940 roku pod swoim nazwiskiem redagowałem najpierw czasopisma dla uczniów <
Opinia “zdrajcy” umocniła się, gdy Feliks Burdecki wraz z Janem Emilem Skiwskim zaczęli w 1944 wydawać pismo “Przełom”. Owszem, za pieniądze Niemców, ale o treściach antykomunistycznych. Nie zabrakło też krytyki działań faszystów, ale i wybuchu Powstania Warszawskiego. Zapewne ta opinia nie polepszyła jego wizerunku, skoro do dziś wydarzenia z sierpnia 1944 roku budzą wiele emocji i sprzecznych ocen.
A jak wyobrażał sobie idealną Europę? Polacy żyliby z Niemcami w zgodzie, a panującym ustrojem byłby socjalizm. Można by rzec, że pod tym względem pisarz nie odchodził od swoich dzieł science fiction.
Zapomniane dokonania
Tak o Burdeckim pisał Maciej Urbanowski:
"Ze względu na antykomunistyczny wydźwięk jego dokonań, Feliks Burdecki został w PRL-u skazany na zapomnienie. W ten sposób nie tylko nie powrócono już do jego oryginalnej, historiozoficznej koncepcji Energetyki Dziejowej (łączącej rozwój ludzkości ze świadomym wykorzystaniem zasobów energetycznych), ale także spuszczono zasłonę milczenia na wybitne osiągnięcia naukowe (był m.in. współpracownikiem Ireny Jolliot-Curie i Jean-Baptiste’a Perrina), pionierskie w Polsce opracowania związane z radiem i telewizją, działalność edytorską i publicystyczną (był m.in. redaktorem "Przełomu" i "Steru") oraz wkład w rozwój polskiej literatury fantasyczno-naukowej (przed wojną szeroko dyskutowana była jego powieść “Babel”, w której wieszczył m.in. powszechność telewizji, lądowanie człowieka na Księżycu oraz instytucjonalizację integracji europejskiej)".
Tyle że - o czym przekonuje Zychowicz - nie można zarzucić Burdeckiemu kolaboracji ze względów czysto ideowych czy finansowych. Korzyści z tego nie było - pisarz Ferdynand Goetel opisał spotkanie z autorem science-fiction. Ten nosił wówczas dziurawe buty i przekonywał, że "działa w dobrej wierze zasłużenia się interesowi Polski".
Chodziło wyłącznie o to, by nie dopuścić do “drugiego Katynia”. Czyli, mówiąc w skrócie, żeby odeprzeć od polskich granic Armię Czerwoną. A według niego możliwe było to tylko przy współpracy z żołnierzami Hitlera.
Do Feliksa Burdeckiego przylgnęła łatka kolaboranta, książki nie były drukowane nie tylko w PRL-u, ale też po 1989 roku. Czy dobrze się stało, że pisarz science fiction trafił na margines tylko dlatego, że jego poglądy wielu także zaliczyło do gatunku science fiction?