Netflixowy Wiedźmin "okradł" fanów twórczości Sapkowskiego. Oto czego zabrakło w serialu

Serial "Wiedźmin" Netflixa to w większości "gadające głowy", a nie sceny akcji. Jednak mimo kopalni dialogów, jakimi są opowiadania Andrzeja Sapkowskiego, scenarzyści serialu napisali własne. I odebrali widzom "perełki", które zrodziły się w głowie twórcy "Wiedźmina".

Netflixowy Wiedźmin "okradł" fanów twórczości Sapkowskiego. Oto czego zabrakło w serialu
Źródło zdjęć: © Netflix
Bolesław Breczko

23.12.2019 | aktual.: 23.12.2019 18:42

Opowiadania o wiedźminie Geralcie Andrzeja Sapkowskiego pełne są genialnych i dowcipnych opisów i dialogów, które świadczą o kunszcie pisarza. To właśnie styl, w jakim pisze Sapkowski jest jednym elementów, który pokochali czytelnicy. Z tym tym większym żalem oglądałem serial Netflixa i znajome mi sceny, które zostały "ogołocone" z mistrzowskich dialogów Sapkowskiego.

Uwaga, dalsza część artykułu zawiera spoilery!

Przychodzi Geralt do Yennefer...

Scena pierwszego spotkania Geralta i Yennefer. W serialu dochodzi do niej w sali wypełnionej parami uprawiającymi seks. Wiedźmin podchodzi do czarodziejki, która zaczyna pytać, kim jest. Na to Geralt odpowiada, że jest wiedźminem, a jego przyjaciel Jaskier potrzebuje pomocy. Reżyser próbuje zbudować między bohaterami napięcie seksualne w dość nachalny sposób.

W opowiadaniu Sapkowskiego scena dzieje się w sypialni, w której Yennefer czekała na swojego kochanka, który poszedł dla niej po sok jabłkowy, ale w trakcie zasnął. Chwilę później czytamy mistrzowski dialog dwójki bohaterów:

"- Kim ty właściwie jesteś? - spytała czarnowłosa kobieta, mrużąc oczy i zakrywając się kołdrą. - Co tu robisz? Gdzie, do cholery, jest Berrant?
- Na które pytanie mam odpowiedzieć najpierw?
Momentalnie pożałował ironii. Kobieta uniosła dłoń, z palców wystrzeliła złocista smuga. Geralt zareagował odruchowo, składając obie dłonie w Znak Heliotropu, wychwycił czar tuż przed twarzą, ale wyładowanie było tak silne, że cisnęło go w tył, na ścianę. Osunął się na podłogę."

Krótko, acz dosadnie

Takimi krótkimi, inteligentnymi i uszczypliwymi wymianami zdań Sapkowski sportretował Geralta jako mistrza nie tylko miecza, ale i dialogów. Inny przykład, też pominięty przez serial możemy zobaczyć podczas spotkania wiedźmina i czarodzieja Stregobora. Rozmawiają o awanturniczej Renfri, która polowała na maga. Stregobor próbował przekonać wiedźmina, z jak bardzo niebezpieczną kobietą mają do czynienia:

"- A tak właśnie było w przypadku dziewczynek urodzonych po zaćmieniu, u których stwierdzono wręcz niepoczytalną skłonność do okrucieństwa, agresji, gwałtownych wybuchów gniewu, a także wybujały temperament.
- U każdej baby można stwierdzić coś takiego - zadrwił Geralt."

Choć humor to dość rubaszny, zdecydowanie lepiej budował postaci bohaterów. Za to Netflix serwuje nam mdły dialog, który mógłby się odbyć w ekranizacji dowolnego fantasy.

Sztuka przemawiania

Innym razem, podczas uroczystości oświadczyn Pavetty, córki królowej Calanthe, Sapkowski pokazał inne oblicze wiedźmina. W tej scenie okazało się, że Geralt jest nie tylko wprawiony w jednozdaniowych, ironicznych odzywkach, ale też w długich i kwiecistych przemowach. W książce w ten sposób wiedźmin próbuje przekonać królową Calanthe, że nie jest na wynajem, nie przyjmuje zleceń na ludzi, nie jest narzędziem w rękach przeznaczenia i nie ma zamiaru go zmieniać - bo sam w nie nie wierzy.

W serialu dialog Geralta został nie tyle okrojony, co wręcz wykastrowany i ogranicza się głównie do mruknięć oraz fraz "nie można mnie kupić". Scena ta w serialu została też pozbawiona też innej "perełki" pióra Sapkowskiego:

"- Królowo - powiedział cicho. - Pomijając już to, co wcześniej mówiłem o zabijaniu ludzi, zdajesz sobie oczywiście sprawę, że na przeznaczenie nie wystarczy miecza?
- Zdaję - Calanthe odwróciła głowę. - Potrzebny jest jeszcze wiedźmin trzymający rękojeść. Jak widzisz, zadbałam o to."

Diabli wzięli

Oczywiście brak cytatów to wierzchołek góry lodowej, bo Lauren Hissrich i jej ekipa powycinali całe zapadające w pamięć wydarzenia. Tym, który najlepiej zapadło mi w pamięć, a który całkiem pocięte pojawiło się w serialu, to opowiadanie kończące książkę "Kraniec świata".

W serialu na jego podstawie zrealizowano część drugiego odcinek, opowiadając o polowaniu na "diaboła". W serialu stwór pojawia się tylko na chwilę i nie odgrywa ważniejszej roli. W zasadzie gdyby go wyciąć, serialowa historia nie straciłaby absolutne nic. Byłaby równie drętwa. Z kolei w książce, diaboł, inteligentna istota, zaprzyjaźnia się z Geraltem i Jaskrem, a przez chwilę trójka podróżuje razem.

Podczas nocowania przy ognisku Jaskier kończy swoją balladę, która ma opisać spotkanie z diabołem i elfami. Poeta nie może jednak znaleźć dla niej odpowiedniego tytułu:

"- Może "Kraniec świata"?
- Banalne - parsknął poeta. - Nawet jeśli to faktycznie kraniec, trzeba to miejsce określić inaczej. Metaforycznie. Zakładam, że wiesz, co to metafora, Geralt? Hm... Niech pomyślę... "Tam, gdzie..." Cholera. "Tam, gdzie..."
- Dobranoc - powiedział diabeł."

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (111)