"W Chinach żyje 1,3 mld ludzi, ale wolnych jest tylko 80 mln"
"W Chinach żyje 1,3 mld ludzi, ale wolnych jest tylko 80 mln" – powiedział mi Chińczyk z Tajwanu w trakcie rozmowy, która wywiązała się między nami, gdy zapytałem go, co sądzi o wojnie handlowej pomiędzy USA, a Chinami.
29.05.2019 | aktual.: 30.05.2019 08:56
Kraj, który my znamy pod nazwą Chiny (czyli drugi największy kraj świata ze stolicą w Pekinie) uważa Tajwan za swoją prowincję. Zbuntowaną, ale jednak należącą do Chińskiej Republiki Ludowej. Tajwan natomiast chciałby być w pełni niepodległym krajem. Obecnie jego niepodległość uznaje jedynie 12 malutkich państw, w tym Watykan.
Chiny dążą do zjednoczenia, Tajwan do niepodległości
Prawidłowa nazwa Tajwanu, wg jego władz, to Republika Chińska - i jeszcze do lat 70. ubiegłego wieku to właśnie Tajwan był uznawany za legalną władzę całych Chin przez ONZ. Potem partia komunistyczna umocniła swoją władzę w Chinach i zadeklarowała, że jeśli któreś państwo chce utrzymywać kontakty dyplomatyczne z Chinami, to musi je zerwać z Tajwanem. Zrobiła tak większość krajów świata, w tym Polska.
Chociaż w obu tych krajach żyją ci sami ludzie, to dzieli ich przepaść.
- Jesteśmy wolni, możemy głosować, możemy krytykować władzę, możemy mówić co myślimy, nikt nie zabrania wyznawać nam wiary - mówił mi mój rozmówca z Tajwanu, których chce zachować anonimowość, bo robi interesu w kontynentalnych Chinach. - W kontynentalnych Chinach żyje 1,3 miliarda ludzi, ale tylko 80 milionów jest wolnych. To członkowie partii komunistycznej.
"Wojna handlowa trwa od dawna"
Była to odpowiedź na moje pytanie o to, co stanie się z mieszkańcami Chin jeśli wojna handlowa z USA pogrąży ich kraj, doprowadzi do ucieczki fabryk do innych krajów azjatyckich i zniszczy chińskie marki.
- Wojna handlowa spowoduje w najbliższych latach podniesienie cen na całym świecie, a dla Chińczyków będzie oznaczała utratę miejsc pracy i zarobków – tłumaczy mi mój rozmówca z Tajwanu, który piastuje tu wysokie stanowisko w branży zaawansowanych technologii. – Tak, w ciągu 10-15 lat wojna USA z Chinami będzie miała negatywne skutki na całym świecie. Ale wieżę, że doprowadzi do upadku partię komunistyczną.
- I to dobrze? W Polsce i Europie obraz Chin cały czas się poprawia, gospodarka się rozwija, a ludzie mają więcej wolności – zapytałem.
- Czy ty możesz głosować?
- Tak.
- Możesz pisać w internecie i mówić co chcesz?
- W większości tak.
- Możesz podróżować bez przeszkód?
- Mogę. A mieszkańcy Chin, którzy nie są w partii, czyli 1,3 mld ludzi, nie może nic z tych rzeczy. Nie mogą też praktykować swojej wiary. Gdyby mi ktoś tego zakazał, to byłoby to dla mnie równoznaczne z odebraniem mi wolności. Kilka czy kilkanaście chudszych lat wydaje się więc niską ceną.
System nieufności
Tajwańczyk potwierdził mi też donosy, które słyszymy w Polsce o tzw. systemie zaufania społecznego, który działa w Chinach. Według jego słów wszystko co Chińczycy robią w internecie jest monitorowane. Niewłaściwe komentarze skutkują zakazem podróżowania i np. problemami z wynajęciem mieszkania.
Zdaniem mojego rozmówcy nie można też mówić o tym, że USA wypowiedziały wojnę handlową. Przytoczył przykłady kradzieży patentów i własności intelektualnej przez chińskie firmy i produkowania podróbek. Według niego USA po prostu zaczęły odpowiadać na ataki ze strony Chin.
Tajwańczyk dobrego zdania nie miał też o chińskich firmach technologicznych i komunikacyjnych. Jak twierdzi są one prawem zobowiązane do przekazywania informacji o swoich użytkownikach.
"Wojna przyniesie poprawę"
Jego zdaniem osłabienie gospodarki Chin będzie nie tylko w perspektywie czymś pozytywnym dla samych Chińczyków (o ile spowoduje to upadek partii komunistycznej). Miałoby to doprowadzić także do rozwinięcia innych, biednych krajów regionu. Ten proces możemy zaobserwować już teraz, bo kolejne firmy technologiczne przenoszą swoje fabryki do innych azjatyckich krajów np. do Wietnamu.