Usunąć krzyż na Giewoncie? Ekspert wyjaśnia, czy tragedii w Tatrach dało się uniknąć
W wyniku uderzenie pioruna na Giewoncie śmierć poniosły cztery osoby. Najprawdopodobniej ładunek elektryczny trafił w krzyż, a następnie "przeszedł" po łańcuchach. Internauci uważają, że bez krzyża nie byłoby tragedii. Możliwe? Zapytaliśmy o to fizyka Tomasza Rożka.
23.08.2019 | aktual.: 23.08.2019 13:17
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Wszystko, co jest metalowe i wszystko, co przewodzi prąd, przyciąga pioruny - wyjaśnia w rozmowie z WP Tech fizyk Tomasz Rożek, popularyzator nauki prowadzący bloga "Nauka. To lubię". - W tym sensie, że ładunek łatwiej może przeskoczyć pomiędzy chmurą a ziemią. Nie jest jednak tak, że gdyby krzyż zniknął, to i piorunów by nie było. Albo że skoro jest krzyż, to pioruny się pojawiły.
Ważniejsze jest jednak kolejne to, że "krzyż działa jak piorunochron. Skoro tam jest, zmniejsza prawdopodobieństwo uderzenia w inne obiekty, w tym w ludzi".
Nie jest to pierwsza tragedia na Giewoncie. Niektórzy uważają, że zagrożenie w trakcie burzy potęguje krzyż - wystający, a więc "przyciągający" pioruny. Tego typu głosy pojawiły się m.in. na Twitterze. Prof. Jan Hartman domaga się nawet "usunięcia krzyża".
Zobacz też: Rosyjski satelita pogodowy w drodze na orbitę. Zobacz zdjęcia ze startu
- Z naukowego punktu widzenia to kompletna bzdura - mówi Tomasz Rożek. - Apelowanie "zdejmijmy krzyż z Giewontu" ma czysto ideologiczną podstawę. Nie ma natomiast naukowej. Po prostu gdy burza już jest, to prawdopodobieństwo uderzenia w wystający element jest dużo większe. Tak jak podczas burzy nikt nie trzyma się piorunochronu, tak nikt nie powinien być w bezpośrednim sąsiedztwie krzyża. Tam w ogóle nie powinno być ludzi - wyjaśnia fizyk.
Wyprawa w góry. Czego unikać?
Jak tłumaczy dalej Rożek, jeśli wszędzie dookoła jest mokro, to niezależnie gdzie piorun uderzy, możemy zostać porażeni. Dlatego ważne są zasady bezpieczeństwa. Najważniejsza z nich to unikanie mokrych i metalowych obiektów.
Na swoim facebookowym blogu Tomasz Rożek wyjaśnia, że nie powinniśmy stać w grupie (lepiej się rozdzielić, pozostając w zasięgu wzroku) i stanąć na tym, co nas odizoluje od podłoża - może to być nawet plecak lub bluza. Następnie należy złączyć nogi i kucnąć. Nie możemy dopuścić do tego, by to nasza głowa była najbardziej wystającym elementem otoczenia.