Ty czy twój awatar - kto jest bardziej prawdziwy?© Facebook.com

Ty czy twój awatar - kto jest bardziej prawdziwy?

Krzysztof Rodziński
24 września 2017

Po ostatnim felietonie napisał do mnie Marcin. Marcin jest mi zupełnie nieznany. Nie udało mi się sprawdzić, kim jest. Marcin napisał do mnie maila, którego zaczął od słów: "Z góry proszę nie odpowiadać, a tylko zastanowić się nad tym co poniżej napiszę". Marcin jest zatroskany o brak obiektywizmu z mojej strony ponieważ jestem księdzem. Jeśli dobrze zrozumiałem przesłanie Marcina to pragnie on, by obraz świata został pozbawiony zasłony religijnego absurdu, która go rzekomo zakrywa. Ciekaw jestem, jaka będzie reakcja Marcina gdy spostrzeże się, że świat zakryje za chwilę inna zasłona.

Dziś słów kilka o VR (Virtual Reality - wirtualnej rzeczywistości), która może stać się zasłoną dla tego, co dziś możemy zobaczyć, powąchać, czy poczuć.

Podwaliny pod tę technologię stworzył niejaki Myron Krueger - artysta, badacz, informatyk. Jeśli nazwisko Krueger kojarzy ci się z kimś innym to myślę, że nie jest to niewłaściwe skojarzenie. Wirtualna rzeczywistość jest jak Freddy Krueger - zakrada się do marzeń i snów ludzi i czyni spustoszenie, ale konsekwencje są bardzo realne i namacalne.

Jeśli już zdążyłeś się zdenerwować, to od razu cię uspokoję. Przesadzam i bardzo dobrze to wiem. Niemniej porównanie do zabójcy z ulicy Wiązów jest słuszne. Wirtualna rzeczywistość, podobnie jak rozszerzona rzeczywistość, przy niewłaściwym wykorzystaniu tych technologii, może być powodem licznych dramatów i tragedii. Od razu posłużę się moim ulubionym sposobem porównywania - filmem. Bohaterowie "Sali Samobójców" nie używali wirtualnej rzeczywistości, a jednak fabuła filmu przenosiła nas w nierealny świat, który dla bohaterów filmu był zdecydowanie bardziej pociągający od tego realnego. Nie wiem, czy i dla widza nie było on zdecydowanie ciekawszy...

Doceniam wirtualną rzeczywistość jako narzędzie do tworzenia. Architekci, projektanci i dizajnerzy dostali świetną technologię do swych rąk. Ostatnio przekonałem się o tym konfigurując auto na stronie jednego z zachodnich koncernów. Na pewnym etapie zauważyłem, że konfigurację mogę przeprowadzić w wirtualnej rzeczywistości. Gdybym tylko posiadał odpowiedni sprzęt, chętnie bym skorzystał. Wiem też, ile radości potrafi sprawić zabawa w wirtualną rzeczywistość. Będąc w jednym z wrocławskich centrów handlowych, widziałem jak małe dzieciaki, młodzież i dorośli czekali w długiej kolejce żeby usiąść na rowerku treningowym i założyć gogle. Nowinka w połączeniu z ciekawością zawsze robi dobrą robotę. Ileż widziałem smutku na twarzach każdego, kto po pół minuty "treningu" musiał zdjąć gadżety i wrócić do szarej rzeczywistości.

Obraz
© flickr.com | Maurizio Pesce

I to mnie właśnie niepokoi. Nieznośna wręcz konieczność przebywania w tej szarej rzeczywistości, bo przecież ta wirtualna jest taka pociągająca, kolorowa, radosna. Jestem jednak przekonany, że do czasu. Jako ksiądz uczę w rożnego rodzaju placówkach edukacyjnych już od kilku ładnych lat i zauważam problem, który z roku na rok jedynie się pogłębia, a wirtualna rzeczywistość jest kolejnym etapem tej ewolucji. Bez względu na to czy uczyłem dzieci w podstawówce, czy młodzież w gimnazjum, albo szkole średniej, wszędzie miałem problem z odciągnięciem części uczniów od ekranu smartfona. Co więcej, przez pewien czas zauważyłem, że w różnych sytuacjach również ciężko mi uwolnić się od zerkania na telefon Problem jest jednak dużo szerszy. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia z ulic, czy autobusów z lat 90. Wtedy ludzie mieli wlepiony wzrok co najwyżej w gazetę. Dziś wpatrują się w ekran smartfona. A jak wirtualna rzeczywistość wejdzie pod strzechy domów to nie trzeba się będzie nawet z tego domu nigdzie ruszać. Dla mnie smutna sytuacja. To tylko pogłębi i tak coraz większą izolację i nieporadność w problemach, które rodzi realny świat.

Już dziś wiele osób uważa, że przez nałożenie odpowiedniego filtru na Snapczacie stają się zabawniejsze, ciekawsze, czy atrakcyjniejsze, a przez stworzenie iluzji beztroskiego życia na Facebooku, czy Instagramie uciekają od realnych problemów.

Chciałbym żeby wirtualna rzeczywistość była powodem do otwarcia się na otaczająca nas realny świat. Czy to możliwe? Jak myślisz?

A na koniec jeszcze krótki apel:

Drogi Marcinie, i ty Michale, Tomku, Basiu, Aniu i kto tam jeszcze siedzi przed komputerem i czyta to co piszę i do tego ma mieszane uczucia, albo przeżywa męki. Wy mnie możecie poznać, ja was zupełnie nie znam. Jeśli się nie zgadzasz z tym, co piszę, nie ukrywaj się pod zasłoną wirtualnego świata, bo to nie tworzy płaszczyzny do rozmowy, dyskusji, dialogu. Nie ukrywaj się w wirtualnym świecie, bo skoro teraz przychodzi ci to z taką łatwością, to co będzie jak obok świata realnego na równorzędnych prawach zacznie istnieć wirtualna rzeczywistość?