Twitter: skrajnie prawicowe konta spoza Wielkiej Brytanii promowały brexit

Kto namawiał Brytyjczyków do wyjścia z Unii Europejskiej? Wcale nie inni mieszkańcy wyspy. Z analizy 24 mln wpisów w mediach społecznościowych wynika, że wysyłane były spoza Wielkiej Brytanii.

Twitter: skrajnie prawicowe konta spoza Wielkiej Brytanii promowały brexit
Źródło zdjęć: © East News | Xinhua / eyevine/EAST NEWS
Adam Bednarek

"Zastanawiam się, jak wygląda specjalne miejsce w piekle dla tych, którzy promowali brexit" - stwierdził niedawno Donald Tusk, czym rozwścieczył tysiące Brytyjczyków. Może się jednak okazać, że to nie tylko mieszkańców wyspy miał były premier na myśli. Również kto inny rozkręcał antyeuropejskie nastroje w Wielkiej Brytanii.

Kto wywołał brexit?

Zespół badawczy F-Secure przeanalizował 145 tys. hashtagów, 412 tys. adresów URL i 700 tys. unikalnych wpisów pod kątem podejrzanej aktywności. W sumie analiza objęła 24 miliony tweetów zawierających słowo "brexit", wysłanych z 1,65 miliona kont w okresie od 4 grudnia 2018 do 13 lutego 2019.

W badaniu wykryto przykłady nienaturalnych działań po obu stronach dyskusji na temat Brexitu, ale aktywność ta była bardziej wzmożona w konwersacjach środowiska opowiadającego się za opuszczeniem UE - podkreślają badacze z F-Secure.

Zwolennicy brexitu udzielający się na Twitterze w znaczącej liczbie to konta pochodzące spoza Wielkiej Brytanii. Wskazuje na to m.in. aktywność w nietypowych godzinach. Popierający brexit w mediach społecznościowych cytowali nieprawdziwe informacje. O skali ich zaangażowania najlepiej świadczy częstotliwość wysyłania wpisów - wynosząca nawet 100 tweetów na godzinę!

Obraz
© F-Secure

_Wizualizacja dużej liczby użytkowników wchodzących w interakcję z jednym tweetem _

Brexit: sprawka skrajnej prawicy?

- Nasze badanie wskazuje, że podejmowane mogą być globalne działania wspierające Brexit, które prowadzą do kont o poglądach skrajnie prawicowych – wskazuje Andy Patel, starszy analityk w Artificial Intelligence Center of Excellence firmy F-Secure.

Podobną niepokojącą aktywność zauważono nie tylko w temacie brexitu, ale też protestu "żółtych kamizelek" we Francji.

Oczywiście przesadą byłoby stwierdzenie, że wszyscy Brytyjczycy dali się nabrać na fake newsy - byłoby to spłycenie poważnego problemu. Ale widzimy, do czego może prowadzić internetowa działalność kont nieznanego pochodzenia. Rozkład sił jest nierówny, częściej wyświetlane są opinie, które wcale nie są poglądami mieszkańców danego państwa. Przy tak dużej aktywności popierającej określoną opcję druga strona nie ma szans by przebić się z własnym zdaniem.

Nie tylko brexit. Manipulują w temacie szczepionek

Możemy tylko domyślać się, komu zależy na podsycaniu nastrojów w Unii Europejskiej. Fałszywe konta lub też wynajmowane do tego armie trolli podgrzewają publiczną debatę nie tylko w dyskusjach politycznych, ale też naukowych.

Z badań amerykańskich naukowców wynika, że duża część wpisów antyszczepionkowych to sprawka rosyjskich internetowych manipulatorów. "Rosyjskie trolle tweetują 22 razy częściej o szczepionkach niż przeciętny użytkownik Twittera" - zauważali autorzy badania.

Wcześniej Rosjanie manipulowali amerykańskim społeczeństwem przy okazji wyborów prezydenckich. Skala ich działań przeraża. W okresie od kwietnia 2015 roku do sierpnia 2017 roku Rosjanie wykupili 3,5 tys. reklam na Facebooku, za co zapłacili ponad 100 tys. dolarów.

Wykupione reklamy odnosiły się do takich kwestii, jak wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych, imigranci, prawo do posiadania broni czy prawa osób homoseksualnych. Np. na jednej z reklam Hillary Clinton porównana była do szatana.

Żyjemy w erze dezinformacji. Nie wiemy, kto publikuje informacje i jaki ma w tym cel. Problem jest poważny, bo na fałszywe wiadomości nabierają się nawet profesorowie. Niedawny żart, że kolejną wojnę wywołają fake newsy, przestaje być ponurym komentarzem, a staje się coraz realnym zagrożeniem.

wiadomościtwittermedia społecznościowe
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (44)