TikTok wie o tobie wszystko. Czy ty wiesz, że on wie?

TikTok to najszybciej rosnąca w użytkowników aplikacja społecznościowa świata. Wśród wbudowanych opcji, oprócz edytora filmów z efektami, jest przeglądarka, w której otwierają się linki wysłane w aplikacji. Jeśli połączymy ten temat z tym, że TikTok należy do chińskiego giganta, powinna nam się zapalić czerwona lampka. Tak czerwona, jak ręka na okładce książki "Rok 1984" George’a Orwella.

Korzystając z TikToka godzimy się na bycie śledzonymi.
Korzystając z TikToka godzimy się na bycie śledzonymi.
Źródło zdjęć: © WP Tech
Marcin Watemborski

TikTok to chińska maszynka do zbierania danych

Chińska nazwa TikToka to Douyin. Jest to aplikacja chińskiego wydawcy ByteDance, która powstała w 2016 roku. W Europie i Ameryce Północnej zrobiła ogromną furorę na początku 2020 roku, a dzięki pandemii koronawirusa SARS-CoV-2 rozwinęła się jeszcze bardziej.

Działania na TikToku opierają się o krótkie filmy wideo – często są to treści humorstyczne, taneczne czy sprzedażowe. W niektórych zakątkach świata TikTok został zakazany ze względu na na rozpowszechnianie nieobyczajnych treści. Inne kontrowersje dotyczą cenzurowania TikToka ze względów politycznych – rząd Chińskiej Republiki Ludowej nakazał ByteDance silne kontrolowanie treści związanymi m.in. z niepodległością Tybetu czy masakrą na placu Tian-anmen.

W USA pojawiły się domniemania, że TikTok jest wykorzystywany do szpiegostwa na rzecz chińskiego rządu, od tego twórcy aplikacji oficjalnie się odcięli. W czerwcu 2022 roku pojawiło się zagrożenie, że TikTok zniknie ze sklepów Google i Apple. Nawoływał do tego komisarz Brendan Carr z amerykańskiej Federalnej Komisji Komunikacji. Jego zdaniem TikTok jest aplikacją pod przykrywką i jego głównym zadaniem jest zbieranie szczegółowych informacji o ludziach i przesyłanie tego dalej do chińskiego rządu.

TikTok, czyli inwigilacja na życzenie

Bez względy na to, o jakim medium społecznościowym mówimy, w każdym przypadku powinniśmy być świadomi, że różne platformy zbierają o nas informacje. Oficjalnie głównie mówi się o tym, że dane są gromadzone na potrzeby pozycjonowania reklam względem użytkownika, tzn. skrojenia ich pod nasze zainteresowania czy nawet światopogląd.

W kontekście TikToka jest jeszcze ciekawiej niż w przypadku Facebooka czy Instagrama, które również gromadzą dane użytkownika oraz metadane stron. Takich rzeczy nie robi jedynie Snapchat. Felix Krause będący ekspertem w kwestii cyberbezpieczeństwa przyjrzał się bliżej przeglądarkom wbudowanym w poszczególne aplikacje. Jego analiza mówi jasno – TikTok śledzi każdy nasz krok, każde kliknięcie czy przekierowanie w aplikacji, również korzystając z przeglądarki.

Każde słowo, które wpiszemy w wyszukiwarce, jak też na stronie otwartej w przeglądarce jest zapisywane przez specjalny program, nazywany KeyLoggerem, który zapisuje to, jaki przycisk kliknęliśmy, w jakiej kolejności. Jest to o tyle niebezpieczne, że takie oprogramowanie w łatwy sposób może posiąść nasze chronione dane – przykładowo, jeśli z przeglądarki TikToka zalogujemy się do Facebooka, przesyłamy dosłownie nasze hasło. Aby się przed tym chronić należy korzystać z logowania dwuetapowego – najlepiej w formie potwierdzenia w zewnętrznej aplikacji, bez wpisywania danych. Tak samo wygląda to z numerami kart płatniczych czy innymi wrażliwymi danymi.

To działanie nie może być przypadkowe, ale korzystając z TikToka się na to godzimy. Ta aplikacja jako jedyna nie ma możliwości otwierania linków w innej przeglądarce. Po kliknięciu nie pojawi nam się pytanie, czy chcemy otworzyć hiperłącze w Chrome czy gdziekolwiek indziej. W ten sposób na własne życzenie pozwalamy się inwigilować pozostawiając po sobie mnóstwo śladów dla chińskiego właściciela programu.

Teraz najzabawniejsza część. TikTok zapoznał się z raportem, który opracował Felix Krause i nie zaprzeczył temu. Co więcej – potwierdził wszystko, co pojawiło się w analizie. Tłumaczenie było banalne: "to dla dobra użytkowników".

Czy jest się czego bać?

Biorąc pod uwagę to, że żyjemy w XXI wieku i jesteśmy inwigilowani na każdym kroku, trudno to powiedzieć. Chyba nie wierzycie w to, że działalność w internecie nie jest monitorowana? Zbieranie danych i kontrola użytkowników w aplikacjach mobilnych to po prostu kolejny etap zbierania danych o nas.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że robimy to nieświadomie lub zwyczajnie się godzimy z tym losem, bo przecież nikt z nas nie chce zostać wypchnięty na społeczny margines związany z odsunięciem od mediów społecznościowych. Syndrom FOMO (ang. Fear Of Missing Out – Strach przed wypadnięciem z obiegu) został zakorzeniony w nas tak silnie, że tej maszyny nie da się już zatrzymać.

Wielkie koncerny, których produkty są tak popularne, wiedzą doskonale, co robią uzależniając nas od siebie. To oni robią produkty z nas. Naszym zadaniem jest chłonąć reklamy, konsumować, kupować, zatracić się w tym pędzie.

Marcin Watemborski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)