Tajemniczy obiekt z Chin. Nie wiadomo, czym dokładnie jest
W wyniku przecieku - być może kontrolowanego - pojawiło się w sieci zdjęcie kolejnego chińskiego samolotu o nowoczesnej konstrukcji. Czym właściwie jest ta maszyna?
Końcówka 2024 r. przyniosła dwie wielkie niespodzianki dla analityków, fanów awiacji i osób śledzących rozwój chińskiej potęgi militarnej. W krótkim odstępie czasu w sieci pojawiły się zdjęcia aż dwóch innowacyjnych samolotów wojskowych, oznaczonych jako J-36 i J-50. Są to bardzo różne maszyny, opracowane w dwóch różnych zakładach (odpowiednio Chengdu Aircraft Corporation i Shenyang Aircraft Corporation).
Z czasem pojawiły się kolejne zdjęcia, szczególnie dużego, trzysilnikowego J-36. Eksperci z całego świata spekulują, czym mogą być owe maszyny: J-36 to bombowiec taktyczny, a J-50 (także jako J-XDS) myśliwiec przewagi powietrznej. Czy oba samoloty to konkurencyjne projekty maszyn przewagi powietrznej nowej generacji? Dlaczego J-36 ma aż trzy silniki? Czy to tylko maszyny demonstracyjne, czy może prototypy? Pytań jest nadal wiele. Niedawno dołączył do nich kolejny samolot, jeszcze bez oznaczenia.
Wielkie latające skrzydło z Chin
Zdjęcia nowego samolotu wykonała firma Planet Labs, oferująca komercyjne zdjęcia satelitarne. Na ujawnionych przez portal The War Zone fotografiach widoczny jest ośrodek badawczy chińskich sił powietrznych, położony niedaleko miasta Malan w prowincji Xinjiang. Po powiększeniu na jednym ze zdjęć widoczny jest duży samolot w układzie latającego skrzydła. Rozmiary maszyny są imponujące, rozpiętość skrzydeł ma być podobna do amerykańskiego trudno wykrywalnego bombowca strategicznego B-2A Spirit (ponad 52 m) i nieco większa od jego następcy B-21 Raider (blisko 50 m).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Świat na abonament. Czas na kapitalizm subskrypcyjny? - Historie Jutra napędza PLAY #8
Maszyna jest nieco bardziej filigranowej budowy niż B-2, np. jej centralna część tworząca "kadłub" (oczywiście stanowiący integralną część "latającego skrzydła") wydaje się być stosunkowo krótki (tylko ok. 14 m), zaś skrzydła są niezbyt szerokie. Może to sugerować, że na zdjęciu widoczny jest lżejszy samolot, niż B-2A (masa własna 71,7 t, maksymalna masa startowa 152,5 t). Także zakrzywienie skrzydeł wydaje się być mniejsze niż w B-2A.
Jakość zdjęcia nie pozwala na ustalenie innych szczegółów, np. obecności kabiny, ewentualnych pionowych powierzchni sterowych (jeśli występują), liczby silników itp. W związku z brakiem tych informacji nie wiadomo, czym ów samolot jest, ani nie jest znane jego oznaczenie. Są jednak dwie możliwości.
Pierwsze zdjęcie H-20?
Pierwszą z nich jest bombowiec strategiczny H-20. Jest to oznaczenie chińskiego bombowca strategicznego nowej generacji, który miałby być odpowiednikiem amerykańskiego B-21. Prace nad nim trwają od co najmniej dwudziestu lat. Z oficjalnych informacji wynika, że miałby on przypominać nowoczesne konstrukcje amerykańskie pod względem układu konstrukcyjnego czy rozmiarów. Co prawda, według raportu Pentagonu sporządzonego dla Kongresu w grudniu 2024 r. samolot ten miałby nie wejść do służby przed 2030 r., ale szacunki te nie muszą odpowiadać prawdzie.
Amerykanie mają oceniać, że o ile zasięg samolotu będzie duży (ok. 10 tys. km bez tankowania w powietrzu), o tyle pod względem właściwości stealth (ukrywanie sygnatur maszyny w celu ograniczenia ryzyka wykrycia) miałby jakoby ustępować samolotom amerykańskim.
Chińska maszyna miałaby zastąpić m.in. samoloty typu H-6, stanowiące rozwinięcie licencyjnego starego sowieckiego Tu-16. H-6 stanowią obecnie podstawę potencjału bojowego chińskiego lotnictwa strategicznego i znacznie ustępują amerykańskim maszynom z uwagi na przestarzałe rozwiązania. Wprowadzenie do służby nowoczesnego, trudno wykrywalnego "latającego skrzydła" może być dla Pekinu sprawą relatywnie pilną z uwagi na trwającą rywalizację z Waszyngtonem.
Byłby to też niewątpliwy sukces konstruktorów: nawet potężnemu niegdyś Związkowi Radzieckiemu nie udało się wyprodukować tak zaawansowanych samolotów bombowych, zaś program nowego rosyjskiego bombowca PAK-DA albo się opóźnia, albo wręcz został wstrzymany z uwagi na brak środków oraz problemy technologiczne. H-20 byłby zresztą dla Chin nie tylko bronią, ale też argumentem natury polityczno-psychologicznej. Zaawansowana, droga maszyna bombowa to tradycyjny atrybut mocarstwowości.
Samolot bezzałogowy?
Do hipotezy o bombowcu niezupełnie pasuje krótki "kadłub" i stosunkowo wąskie skrzydła. Mógłby bowiem powstać problem z jednoczesnym pomieszczeniem dużych ilości paliwa, odpowiednio mocnych silników, kabiny załogi (1-3 osoby?) i wystarczającego ładunku uzbrojenia. Z tego powodu pojawiła się hipoteza mówiąca o tym, że jest to maszyna bezzałogowa klasy HALE (High-Altitude, Long-Endurance, wysokościowy aparat dalekiego zasięgu). Byłby to więc może odpowiednik np. amerykańskiego RQ-180, którego rozmiary są jednak szacowane jako wyraźnie mniejsze (np. rozpiętość skrzydeł poniżej 40 m), choć tylko na podstawie poszlak.
Tak wielkich bezzałogowych statków powietrznych raczej się nie spotyka. Trudno orzec, jaką funkcję mógłby pełnić taki samolot bezzałogowy. Szacunkowy duży zasięg w połączeniu ze znacznym udźwigiem (nawet kilkanaście ton) czynią zeń samolot przydatny nawet podczas przełamywania obrony przeciwlotniczej przeciwnika, np. na Tajwanie czy innych wyspach Pacyfiku.
Trudno wykrywalna maszyna zbliżałaby się do celu na odległość strzału przenoszonych pocisków rakietowych, po czym oddalałaby się ku własnym bazom. Utrudniona wykrywalność mogłaby być przydatna także podczas prowadzenia rozpoznania czy działań w zakresie walki radioelektronicznej.
Atrybut supermocarstwa
Niewykluczone zresztą, że samolot ze zdjęcia to równocześnie maszyny z obu hipotez. W jaki sposób? Nie można wykluczyć, że Pekin równolegle rozwija dwie wersje samolotu (załogową i bezzałogową), lub też wersja bezzałogowa z czasem doprowadzi do powstania wariantu załogowego o nieco innych wymiarach (H-20?) i większej komorze bombowej, zaś docelowy samolot bezzałogowy pozostanie bez większych zmian. Bez kolejnych zdjęć lepszej jakości nie sposób pokusić się o coś ponad spekulacje.
Niezależnie od tego, czym jest, a czym nie jest tajemniczy chiński samolot, można założyć, że jego pojawienie się na zdjęciach jest nieprzypadkowe i stanowi kontynuację ujawniania chińskich "cudów techniki lotniczej". Pekin musi mieć bowiem świadomość, że jego bazy, ośrodki testowe oraz produkcyjne są niemal stale obserwowane przez wojskowe i komercyjne satelity. Najprawdopodobniej więc owe "latające skrzydło" zostało pozostawione przed hangarem, na otwartej przestrzeni, celowo.
Rodzi to jednak kolejne pytania: dlaczego? Czy Chiny chcą w ten sposób pokazać, że podobnie jak Amerykanie, ich główny rywal i na razie lider wyścigu technologicznego, są w stanie budować podobne konstrukcje? Z pewnością są za tym argumenty polityczne.
Z drugiej strony, może to wcale nie jest prawdziwy samolot, lecz makieta? W takim przypadku celem prezentacji mogłoby być skupienie uwagi zagranicznych agencji wywiadowczych oraz firm komercyjnych na jednym określonym ośrodku badawczym, podczas gdy testy rzeczywistego - być może bardzo odmiennego - samolotu (a może samolotów?) odbywałyby się zupełnie gdzie indziej.
Pytań jest wiele, odpowiedzi znacznie mniej. Pewne jest jedynie to, że Chiny rozwijają nowe modele broni, w tym samolotów, aby móc skutecznie rywalizować z USA. Nie można oczywiście z całą pewnością stwierdzić, kiedy ten arsenał zostanie wykorzystany podczas pełnoskalowej "wojny o Pacyfik", o ile w ogóle do takowej dojdzie. Z pewnością chińskie ośrodki badawcze i przemysłowe w nadchodzących latach dostarczą nam wiele materiału do rozważań.