T‑Force. Tajny oddział na tropie naukowców Hitlera

Porwania, nielegalne przesłuchania, niszczenie infrastruktury za linią frontu. Zadania brytyjskich sił specjalnych znanych pod nazwą T-Force to jeden z mniej znanych epizodów II wojny światowej. Zadaniem T-Force było przechwycenie niemieckich naukowców i technologicznego dorobku III Rzeszy. Brytyjczycy stosowali w tym celu niekonwencjonalne metody.

Powojenny test rakiety V2
Powojenny test rakiety V2
Źródło zdjęć: © Domena publiczna
Łukasz Michalik

Wraz z siłami inwazyjnymi, jakie w dniu "D" wylądowały na plażach Normandii, na kontynencie europejskim pojawiła się specjalna jednostka składająca się z Amerykanów i Brytyjczyków. Oddział liczył początkowo 21 żołnierzy, z czego pięciu było oficerami amerykańskimi, a trzech brytyjskimi.

Nieliczna grupa błyskawicznie rosła w siłę, przejmując pod swoją komendę kolejne jednostki, by pod koniec wojny liczyć ponad 3 tys. ludzi, dysponujących solidnym zapleczem transportowym i realną władzą, pozwalającą na działania daleko wykraczające poza wojskowe regulaminy, a nawet międzynarodowe, sojusznicze porozumienia. Jak to możliwe?

T-Force: cel uświęca środki

Tajemniczym oddziałem, którego istnienie ujawniono dopiero w XXI wieku, był T-Force (Target-Force). Nazwano tak specjalną grupę, powstałą za sprawą planu opracowanego przez późniejszego twórcę literackiego Jamesa Bonda, Iana Fleminga. Jej zadaniem było pozyskiwanie technicznej wiedzy III Rzeszy zarówno w postaci sprzętu czy dokumentacji badań, jak i ludzi, którzy za te badania odpowiadali.

Ian Fleming, jeden z pomysłodawców powstania T-Force
Ian Fleming, jeden z pomysłodawców powstania T-Force© Domena publiczna

Pod względem celów było to zbliżone do amerykańskiej operacji Paperclip, gdzie niemieccy naukowcy – niekiedy mający na sumieniu zbrodnie wojenne – zyskiwali szansę na nowe życie i zapomnienie dawnych win w zamian za podzielenie się wiedzą i pracą na rzecz nowej, amerykańskiej ojczyzny.

Pod względem środków T-Force działał zupełnie inaczej. Owszem, liczył na współpracę ze strony pokonanych Niemców. Ale tam, gdzie współpracy nie było, cel uświęcał środki – T-Force porywał, więził, wysadzał w powietrze: robił wszystko, by przechwycić najcenniejsze niemieckie zasoby, a zarazem by uniemożliwić przejęcie ich przez Sowietów.

Opisujący działania T-Force Ian Cobain z brytyjskiego "Guardiana" porównał nawet ich praktykę (raczej mocno na wyrost) do Gestapo: "Zazwyczaj podoficer zjawia się bez uprzedzenia w domu lub biurze Niemca i ostrzega, że będzie potrzebny. Nie podaje mu żadnych szczegółów dotyczących powodów, ani nie przedstawia swoich referencji. Jakiś czas później Niemiec zostaje schwytany (często w środku nocy) i wywieziony pod strażą. Procedura ta przypomina w dużym stopniu metody gestapo (…)".

Na tropie Heisenberga

Prawdopodobnie jednym z najsłynniejszych działań, w których wzięli udział żołnierze T-Force, była część operacji Alsos polegająca na bezpośrednim przechwyceniu niemieckich naukowców i sprzętu związanego z programem atomowym III Rzeszy. Realizacją tych zadań zajął się właśnie T-Force.

Demontaż eksperymentalnego, niemieckiego reaktora jądrowego
Demontaż eksperymentalnego, niemieckiego reaktora jądrowego© Domena publiczna

Efekty były spektakularne: T-Force przejął m.in. nieuszkodzony niemiecki reaktor, a także dokumentację badań, próbki materiałów rozszczepialnych – w tym osiem ton tlenku uranu, a przede wszystkim – mimo geograficznego rozproszenia – doprowadził do przechwycenia niemieckich badaczy, jak Walther Bothe, Richard Kuhn czy Walter Heisenberg.

Jak przejąć niemieckie technologie?

Ale nie tylko atom interesował T-Force. Za sprawą oddziału do Wielkiej Brytanii trafili m.in. niemieccy specjaliści odpowiedzialni za budowę bomb kierowanych, a także prace nad napędem okrętów podwodnych niezależnym od powietrza atmosferycznego.

W swoich działaniach T-Force nie miał zahamowań: naruszał ustalone podczas rozmów pokojowych linie demarkacyjne, zapuszczał się do sowieckiej strefy okupacyjnej, a nawet wysadzał niektóre obiekty, aby nie dostały się w ręce sojuszniczych Francuzów.

Przykładem takich działań był m.in. rajd na Kilonię, mający na celu uniemożliwienie zajęcia miasta przed Sowietów, których podejrzewano o zamiar wtargnięcia do Danii. Chodziło zarazem o pozbawienie ZSRR możliwości korzystania po II wojnie ze strategicznie położonego portu, ułatwiającego kontrolę nad wyjściem z Morza Bałtyckiego.

Niemiecka bomba kierowana Fritz X
Niemiecka bomba kierowana Fritz X© Kogo, Lic. GFDL, Wikimedia Commons

Za sprawą T-Force doszło także do zbombardowania niemieckiego ośrodka badawczego w Oranienburgu, niedługo przed wkroczeniem na jego teren oddziałów Armii Czerwonej. Jednostka ewakuowała – a w zasadzie porwała – niemieckich naukowców z zajętego przez Sowietów Magdeburga.

T-Force – siły niespecjalne

Rola T-Force przez długie lata pozostawała nieznana. Stosunkowo nieliczna jednostka pełniła niezwykle ważną rolę, wykonując zadania, które współcześnie byłyby przypisane siłom specjalnym.

W skład T-Force nie wchodziły jednak specjalnie wyszkolone jednostki – poza składającymi się ze specjalistów kadrami. T-Force przejmowała kontrolę nad tymi oddziałami, które aktualnie nie walczyły na froncie i pełniły drugorzędne role.

W obrębie zainteresowań T-Force znajdowało się wszystko, co związane z wywiadem gospodarczym i technologią. Poza najsłynniejsza akcją, jaką było przejęcie niemieckiego programu atomowego, w ręce Brytyjczyków (i częściowo Amerykanów) trafili także specjaliści odpowiedzialni za badanie podczerwieni, gazy bojowe (w tym sarin), testy prowadzone na więźniach obozów koncentracyjnych, optykę, aerodynamikę (m.in. skośne skrzydła samolotów), technologię rakietową czy akustykę podwodną, kluczową dla wykrywania i zwalczania okrętów podwodnych.

Nie jest jasne, jak wielu Niemców zostało porwanych i przesiedlonych lub dostarczonych na przesłuchanie do Wielkiej Brytanii - badacze podają liczby od 500 do 1500 osób. Ostatecznie przekraczające prawo akcje doprowadziły do interwencji ministerstwa spraw zagranicznych, które wymusiło zakończenie działania do T-Force 30 czerwca 1947 r.

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski

militariahistoriaiii rzesza
Wybrane dla Ciebie