Szybki internet z nieba? Google rezygnuje z dronów, stawia wyłącznie na balony

Google może i już jest internetowym gigantem, ale na tym ambicje firmy się nie kończą. Teraz walka trwa o regiony, które mają utrudniony dostęp do sieci. Jak dotrzeć do nich ze swoimi usługami? Google przestało wierzyć, że da się to zrobić za pomocą dronów.

Szybki internet z nieba? Google rezygnuje z dronów, stawia wyłącznie na balony
Źródło zdjęć: © Materiał prasowy
Adam Bednarek

12.01.2017 | aktual.: 12.01.2017 17:16

Google kojarzy nam się z internetowymi usługami i sprzętem, ale firma w pocie czoła pracuje nad szalonymi, przełomowymi rozwiązaniami. Jednym z nich jest “sieć dla każdego”. W wielu miejscach na świecie internet nie jest powszechny, bo nie docierają tam operatorzy. A nawet jeżeli są, to oferują bardzo wolny internet. Dla takich firm jak Google to problem, bo uciekają im kolejni użytkownicy. Cel jest więc prosty - dostarczyć internet tam, gdzie go nie ma. Jak?

Google chciało postawić na drony. W 2014 roku wygrało z Facebookiem i przejęło firmę Titan Aerospace. Produkowane przez nich drony wydawały się idealne do realizacji pomysłu o nazwie “internet w każdym miejscu”. Latające maszyny mogły utrzymywać się w powietrzu nawet przez pięć lat, zasilając się energią czerpaną z paneli słonecznych.

Dzięki bardzo wysokiemu pułapowi lotu (20 tys. metrów), pojedynczy dron ma zapewniać łączność na obszarze obsługiwanym przez około 100 naziemnych masztów telefonii komórkowej - opisywała drony Titan Aerospace Gadżetomania.

Tanie w eksploatacji, mogące długo przebywać w powietrzu, wydajne - rozwiązanie idealne? Okazuje się, że nie. Google w ubiegłym roku zawiesiło projekt dostarczania internetu za pomocą dronów, o czym dowiedzieliśmy się teraz. Oficjalny powód to kłopoty ekonomiczne i techniczne. Cóż, Google niezbyt chętnie przyznaje się do porażki, podając tak niewiele mówiące tłumaczenia.

Obraz
© Materiały prasowe

Nie oznacza to jednak, że pomysł na dostarczenie internetu “z nieba” spalił na panewce. Google ma jeszcze jednego asa w rękawie - są nim… balony. Te mają unosić się na wysokości ok. 18 kilometrów nad ziemią i rozsiewać internet działający z prędkością 3G albo nawet większą. Do odbierania internetu z balonów wielkości domu potrzebny będzie specjalny odbiornik. Prace nad tym projektem są w zaawansowanej fazie, 30 urządzeń zostało już wysłanych nad Nową Zelandię.

Co na to Facebook? Choć firma Zuckerberga przegrała walkę o Titan Aerospace, to z dronów dostarczających internet nie zrezygnowała i nadal w tę ideę wierzy. - Każdy na świecie powinien mieć dostęp do internetu - tłumaczył na początku 2016 roku Zuckerberg. - To trochę szalone, że w 2016 roku wciąż 4 mld ludzi nie ma dostępu do sieci. Tego nie naprawi żaden rząd, żadna firma, żadna organizacja w pojedynkę nie zmieni. Ale my staramy się coś zrobić. I dlatego już niedługo na niebie będzie można zobaczyć drony z internetem - zapowiadał.

W 2016 Facebook przeszedł od słów do czynów, ich dron Aquila zaliczył pierwszy lot testowy. I choć na początku mówiono o sukcesie, to pod koniec roku okazało się, że doszło do wypadku, a sprzęt uległ poważnym zniszczeniom. Facebook przekonał się więc, że przed nimi długa droga - zobaczymy, czy gigant będzie bardziej wytrwały od Google'a.

Gra jest warta świeczki, o czym zresztą Facebook doskonale wie. Ich projekt internet.org - Facebook we współpracy z lokalnymi operatorami sieci komórkowych chce zapewnić darmowy dostęp do internetu w biedniejszych obszarach świata i krajach rozwijających się - dociera już do 40 mln osób. Dzięki usłudze za darmo można połączyć się oczywiście z Facebookiem, ale także z kilkunastoma wybranymi stronami, takimi jak Wikipedia, Bing Search, Accuwaether czy ESPN. To zresztą budzi sprzeciw wielu organizacji - bo to Facebook wybiera strony. A nam każe pamiętać o tym, że szczytne idee wielkich korporacji nie powstają z dobroci serca...

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)