SI przypilnuje osadzonych w "luksusowym więzieniu". Strażnicy brali łapówki
Yancheng, chińskie więzienie dla VIP-ów, wyposażyło wszystkie cele w system monitoringu oparty na sztucznej inteligencji. Władze nie ufają personelowi, więc postawiły na komputeryzację.
Więzienie Yancheng to oczko w głowie chińskiego aparatu prawa; podlega bezpośrednio Ministerstwu Sprawiedliwości i jest przeznaczone dla osób o wysokim statusie społecznym. W lokalnych mediach dorobiło się nawet miana "luksusowego”. Wszystko za sprawą relatywnie niezłych warunków i samych osadzonych, którzy nierzadko należą do elit.
Wyroki w Yancheng odsiaduje wielu powszechnie znanych w Chinach ludzi. Gu Kailal, żona zhańbionego szefa partii Chongqing Bo Xilaia, która w 2012 r. została skazana za udział w zabójstwie brytyjskiego biznesmena Neila Heywooda. Rui Chenggang, były prezenter stacji CCTV-2, zatrzymany w 2014 r. z nieznanych powodów. Zhang Shuguang, były główny inżynier sieci kolei dużych prędkości, skazany za korupcję. A także Nan Yong, były zastępca szefa chińskiej federacji piłkarskiej, również skazany za korupcję.
Jak nietrudno się domyślić, duże nasycenie osób majętnych, często z przeszłością korupcyjną, rodzi obawy o próby przekupstwa strażników. Dostrzegł to komitet dyscyplinarny Komunistycznej Partii Chin, który w grudniu ub.r. wysłał do władz Yancheng ostrzeżenie o "zaangażowaniu niektórych strażników w częste naruszenia zasad". Nie jest jasne, jakie konkretne zasady zostały złamane, ale ostrzeżenie podważyło lojalność polityczną i etykę zawodową strażników.
Władze więzienia postanowiły działać. I oto na terenie całej placówki zainstalowano sieć kamer, podłączonych do centralnego komputera sterującego z algorytmami SI.
Wielki Brat patrzy
Jak tłumaczy na łamach "South China Morning Post" przedstawiciel projektu, Meng Qingbiao, sieć wykorzystuje techniki rozpoznawania twarzy i analizy ruchu. Każdy spośród 1600 osadzonych jest nieustannie monitorowany, po czym na koniec dnia program przygotowuje obszerny raport, obejmujący analizę behawioralną.
Przykładowo, jeśli jakiś więzień porusza się w sposób nerwowy, często zmieniając miejsce pobytu, to system kwalifikuje go jako potencjalnie niespokojnego. Co więcej, algorytm ma rozpoznawać interakcje ze współwięźniami i strażnikami. Czyli teoretycznie powinien także wykryć próbę wręczenia łapówki albo wzniecenia buntu.
Autorzy twierdzą, że system jest na tyle dopracowany, aby bezbłędnie rozpoznać każdego więźnia. Przy czym w jednej chwili może ponoć śledzić, niezależnie, aż 200 twarzy na obrazie z jednej tylko kamery. – Więźniowie mogą wtopić się w tłum na wypełnionym korytarzu, ruchliwej stołówce, podczas sesji treningowej, a nawet w trakcie ogromnej bójki, ale nigdy nie będą w stanie całkowicie się wymknąć – zachwala Meng.
ONZ ma wątpliwości
Za pomysł odpowiadają naukowcy z Tianjin University, a także Tiandy, chińska firma specjalizująca się w technologiach nadzoru. Docelowo chcą sprzedać system także innym krajom. Szczególnie w Ameryce Południowej, gdzie więźniowie cieszą się wyjątkowo złą sławą. Nie brakuje jednak przeciwników idei stałego monitorowania.
Przepisy wysokiego komisarza ONZ ds. praw człowieka stanowią że więźniowie "będą traktowani z szacunkiem z powodu ich wrodzonej godności i wartości jako istot ludzkich". Zhang Xuemin, profesor fizjologii, który studiował ludzkie zachowanie w ekstremalnych środowiskach na Beijing Normal University, dodaje, że kamery i sztuczna inteligencja "zdecydowanie wpłyną" na życie i stan psychiczny więźniów.
Ekspert twierdzi przy tym, że władze muszą wziąć pod uwagę, że nadzorowanie ludzi maszynami może przynieść nieoczekiwane skutki. Na przykład niektórzy świadomi i inteligentni więźniowie mogą nauczyć się nowych sposobów oszukiwania sztucznej inteligencji i wykorzystywania słabości maszyny do własnych celów.
– Technologia nie powinna zastępować ludzi – kończy Zhang.
Nikt się nie wymknie
Ale Ding Zhenyang, profesor elektrotechniki, który wziął udział w projekcie, kontruje. – Więźniowie nie są w stanie pokonać SI. Nawet jeśli komuś uda się przekonać kamerę, że nie robi nic właściwego, to i tak nie opuści więzienia – mówi Ding. I dodaje: – System jest połączony nie tylko z kamerami, ale także licznymi sensorami zdolnymi do wykrywania nawet ruchów ziemi [prób podkopu – przyp. red.].
Oczywiście kwestia zapobiegnięcia ucieczkom to jedno, drugie – etyka, której wypowiedź Dinga w żadnym stopniu nie tłumaczy. Tak czy inaczej, Chińczycy wielokrotnie udowadniali, że priorytetem jest dla nich efekt, nie uczucia poszczególnych ludzi, a już zwłaszcza przestępców. Skoro zwykłych obywateli na co dzień inwigiluje się tam kontrowersyjnym Systemem Oceny, to przecież tym bardziej inwigilować można skazanych przestępców.