Świat stoi w obliczu prawdziwego wyzwania. Jest dla nas jeszcze nadzieja

Do końca grudnia zostało kilka tygodni, ale naukowcy już teraz szacują, że w 2023 r. możemy dostarczyć do atmosfery 1,1 proc. więcej dwutlenku węgla niż w 2022 r. Wnioski przedstawione w corocznym raporcie Global Carbon Project nie napawają optymizmem. Badacze alarmują, że kolejny rekordowy okres pod względem produkcji CO2 oddala nas od możliwości osiągnięcia ustaleń zawartych w porozumieniu paryskim. Nie jest to jednak niemożliwe, na co zwraca uwagę ekspert ds. polityki klimatycznej Fundacji WWF Polska.

Redukcja emisji CO2 jest jednym z większych wyzwań dla ludzkości
Redukcja emisji CO2 jest jednym z większych wyzwań dla ludzkości
Źródło zdjęć: © Unsplash
Karolina Modzelewska

Marcin Kowalczyk, ekspert ds. polityki klimatycznej Fundacji WWF Polska, wyjaśnił WP Tech, że w kontekście informacji przedstawionych w raporcie Global Carbon Project, nad którym każdego roku pracuje ok. 120 ekspertów z różnych krajów, trzeba zwrócić uwagę na kilka kwestii. Po pierwsze chodzi o budżet węglowy. Jego wartość mówi nam ile CO2, możemy jeszcze wprowadzić do atmosfery, jeśli chcemy, aby wzrost temperatury zatrzymał się na określonym poziomie. W przypadku porozumienia paryskiego jest to niedopuszczenie do ocieplenia większego niż 1,5°C względem okresu przedprzemysłowego.

Redukcja emisji CO2 jest jednym z większych wyzwań dla ludzkości

Badacze w raporcie Global Carbon Project ostrzegają, że jeśli świat w dalszym ciągu będzie emitował CO2 w takim tempie, niedługo zużyjemy pozostały budżet węglowy, który dawał nam 50 proc. szans na osiągnięcie tego celu. Może to nastąpić w ciągu najbliższych siedmiu lat. Co więcej, zdaniem ekspertów budżet pozwalający na ograniczenie ocieplenia do poziomu 1,7°C może wyczerpać się w ciągu 15 lat, a 2°C - w ciągu 28 lat.

Faktycznie przy emisjach takich jak obecnie pozostały budżet węglowy pozwalający na uniknięcie – ze znaczącym prawdopodobieństwem - wzrostu średniej globalnej temperatury o więcej niż 1,5 stopnia, zostanie wykorzystany przed 2030 rokiem. To jednak nie oznacza, że ostatecznie do tego dojdzie – przy znaczącej obniżce emisji w nadchodzących latach, nadal możliwa jest długoterminowa stabilizacja temperatury na poziomie nie wyższym niż o 1,5 stopnia ponad temperatury z ery przedprzemysłowej. Staje się to coraz trudniejsze, ale okienko do zmiany jeszcze się nie zamknęło. Należy pamiętać, że jednorazowe czy nawet kilkuletnie przekroczenie tej bariery nie oznacza nieosiągnięcia celu w dłuższym okresie.

Marcin Kowalczykekspert ds. polityki klimatycznej Fundacji WWF Polska

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kowalczyk zwrócił również uwagę, że pomimo braku wystarczających redukcji emisji do osiągnięcia celu 1,5°C, i warto walczyć o jak największe redukcje, tak by ostateczna temperatura ustabilizowała się na jak najniższym poziomie. Jak podkreślił, "każda dziesiąta część stopnia ma tu znaczenie i pozwala na uniknięcie pewnych negatywnych skutków dla Ziemi". Jego zdaniem nie można też mówić o całkowitym braku działań podejmowanych przez Chiny w zakresie redukcji emisji CO2.

Raport Global Carbon Project wskazuje, że Chiny razem z Indiami odpowiadają za blisko 40 proc. światowej emisji CO2 w 2023 r., ale nie jest to jednoznaczne, z tym że Pekinowi kwestie klimatyczne są obce.

Nawet przy (pozornym) braku działań Chin czy Stanów Zjednoczonych Unia Europejska powinna np. dokonywać jak najwyższych możliwych redukcji emisji – bo to pozwoli na uniknięcie jeszcze gorszych skutków. Dlaczego mowa o pozornym braku działań Chin i Stanów Zjednoczonych? Dlatego, że oba państwa wbrew pozorom podjęły się dość ambitnych planów – USA zobowiązały się do redukcji emisji do roku 2030 na poziomie porównywalnym z UE (chociaż za pomocą innych instrumentów), z kolei zaś Chiny już teraz rozwijają energetykę odnawialną w stopniu większym niż wszystkie pozostałe państwa świata razem wzięte.

Marcin Kowalczykekspert ds. polityki klimatycznej Fundacji WWF Polska

Świat nie może pozwolić sobie na spowolnienie w walce o redukcję emisji szkodliwych gazów cieplarnianych. Jeśli będzie ona niewystarczająca - grożą nam dość poważne skutki. Jakie? Kowalczyk wspomina o potencjalnym wzroście temperatur w niektórych częściach globu do wartości, które sprawią, że nie będzie możliwe tam przeżycie człowieka. Innym zagrożeniem są skutki katastrof naturalnych wywołanych bądź wspomaganych zmianami klimatu - gwałtowniejsze powodzie, pożary, długotrwałe susze czy znacznie silniejsze huragany.

Obecne dane wskazują na to, że złożone przez wszystkie państwa świata deklaracje oznaczają wzrost średniej globalnej temperatury o 2,7-2,9 stopnia. Ale jeszcze kilka lat temu prognozy te wskazywały na ponad 3 stopnie, a kolejne zobowiązania redukcyjne państwa – na rok 2035 - będą składać już w 2025 roku. I np. Chiny planują nie tylko złożenie nowego zobowiązania, ale też modyfikację dotychczasowego celu na rok 2030 na bardziej ambitny.

Marcin Kowalczykekspert ds. polityki klimatycznej Fundacji WWF Polska

Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)