Superpocisk z silnikiem ramjet. Trafi w cel oddalony o 100 km

Jak daleko może strzelać artyleria? Dla długolufowych armat kalibru 155 mm górną granicę stanowi zazwyczaj około 40-60 km. Nowy pocisk, opracowany przez firmę Raytheon, potrafi znacznie więcej – poleci nawet na odległość 100 km. Sekretem nowych możliwości jest silnik ramjet. Czym jest i jak działa?

Superpocisk z silnikiem ramjet. Trafi w cel oddalony o 100 km
Źródło zdjęć: © Domena publiczna
Łukasz Michalik

15.05.2020 | aktual.: 15.05.2020 16:34

Silnik strumieniowy – znany również pod angielską nazwą ramjet – nie jest nowym pomysłem. Prace nad nim podjęto w różnych krajach jeszcze przed drugą wojną światową.

Jego kluczową zaletą jest bardzo prosta konstrukcja i brak ruchomych części. Za sprężanie powietrza, dostarczanego do komory spalania, odpowiada bowiem jego szybki przepływ przez odpowiednio ukształtowany wlot.

W praktyce oznacza to, że – aby ramjet mógł zacząć działać – musi zostać uprzednio rozpędzony do dużej prędkości. W przypadku samolotów oznacza to wiele różnych problemów, jednak sprawa ulega uproszczeniu, gdy silnik ramjet umieścimy w pocisku artyleryjskim, który jest przecież rozpędzany podczas wystrzału.

Jesteś graczem? Wypełnij naszą ankietę

Silnik ramjet - zalety

Pociski artyleryjskie z dodatkowym napędem są znane od dawna, jednak do tej pory stosowano w nich napęd rakietowy. Oznaczało to, że obok głowicy z materiałem wybuchowym pocisk musi zawierać paliwo, ale także konieczny do pracy silnika utleniacz. W rezultacie zapas paliwa – a tym samym zasięg pocisku – był stosunkowo niewielki, do tego uzyskany kosztem zmniejszenia masy głowicy bojowej.

Ramjet częściowo rozwiązuje ten problem, sprowadzając ładunek pocisku do głowicy i paliwa, bo za dostarczanie niezbędnego tlenu odpowiada opływające pocisk podczas lotu, sprężone powietrze. Oznacza to, że przy zachowaniu tych samych rozmiarów i masy, pociski z silnikami ramjet mogą dolecieć dalej, niż te z modułem rakietowym. Jak daleko?

Obraz
© Domena publiczna

Samobieżna haubica M109A6 Paladin

Nowy pocisk dalekiego zasięgu

W przypadku rozwiązania proponowanego przez koncern Raytheon, o którym informuje serwis Defence24, mowa o około 100 kilometrach. Co istotne, nowa broń jest owocem współpracy amerykańskiej firmy, odpowiedzialnej za pocisk i układ naprowadzania z holenderską organizacją naukową TNO (Nederlandse Organisatie voor Toegepast Natuurwetenschappelijk Onderzoek).

Celem tej kooperacji jest udział w projekcie ERCA (ang. Extended Range Cannon Artilery), który ma za zadanie zwiększenie możliwości amerykańskiej artylerii.

Dalekonośna artyleria

Warto pamiętać, że dalekonośna artyleria nie jest współczesnym pomysłem. Próby budowy dalekosiężnych dział prowadzono już wiek temu, czego dobrym przykładem jest tzw. Działo Paryskie. Zbudowana przez Niemców broń z lufą o długości 28 metrów podczas pierwszej wojny światowej ostrzeliwała Paryż, rażąc cele oddalone o 130 kilometrów.

Podczas drugiej wojny prace nad armatami dalekiego zasięgu prowadziła III Rzesza, czego efektem były eksperymentalne konstrukcje, znane jako V3. Kilkadziesiąt lat później spore sukcesy w budowie dalekosiężnych armat osiągnął Gerald Bull, modernizujący broń dla RPA i pracujący dla Saddama Husajna.

ERCA – nowe pociski dla starych haubic

W takim kontekście mogłoby się wydawać, że pocisk Raytheona nie wyróżnia się niczym szczególnym. Nic bardziej mylnego. Wszystko za sprawą faktu, że budowane w przeszłości armaty dalekiego zasięgu były wyspecjalizowaną bronią, zazwyczaj o sporych rozmiarach, znacznym kalibrze i skomplikowanej konstrukcji.

Pocisk Raytheona sprawa, że dalekosiężny ogień staje się dostępny dla zwykłych armat 155 mm, stanowiących od lat wyposażenie armii wielu państw świata. To skokowy wzrost możliwości broni, która już istnieje, a która dzięki nowej amunicjo będzie mogła razić cele na odległość ponad dwa razy większą, niż do tej pory.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (223)