Stracona szansa - EM‑10 Bielik, polski samolot odrzutowy, który mógł podbić świat
09.07.2017 | aktual.: 09.07.2017 15:55
Ten samolot przez wielu ekspertów nazywany był wręcz fantastyczną maszyną, o bardzo nowatorskiej konstrukcji, mogącej śmiało konkurować z produktami największych światowych koncernów zbrojeniowych. Co więcej, za jego projektem nie stał żaden wojskowy instytut lotniczy, ministerstwo czy którykolwiek podmiot z polskiej zbrojeniówki. Powstał dzięki wiedzy i pasji Edwarda Margańskiego. Co w nim takiego niezwykłego? Samolot był zbudowany w materiałów kompozytowych, co sprawiało, że jego masa to zaledwie ułamek wagi samolotów bojowych. Po drugie, dzięki elektronice, EM-10 Bielik mógłby "udawać" charakterystyki lotu innych maszyn, co pozwoliłoby w tani i wygodny sposób szkolić wojskowych pilotów. Niestety, maszyna podzieliła losy wielu innych nowatorskich projektów Polaków, jak choćby odrzutowca Grot czy Skropiona.
Ten samolot przez wielu ekspertów nazywany był wręcz fantastyczną maszyną. Bardzo nowatorska konstrukcja, mogła śmiało konkurować z produktami największych światowych koncernów zbrojeniowych. Co więcej, za jej projektem nie stał żaden wojskowy instytut lotniczy, ministerstwo czy którykolwiek podmiot z polskiej zbrojeniówki. Powstał dzięki wiedzy i pasji Edwarda Margańskiego. Co w nim takiego niezwykłego? Samolot był zbudowany z materiałów kompozytowych, co sprawiało, że jego masa to zaledwie ułamek wagi samolotów bojowych. Po drugie, dzięki elektronice EM-10 Bielik mógłby "udawać" charakterystyki lotu innych maszyn, co pozwoliłoby w tani i wygodny sposób szkolić wojskowych pilotów. Niestety, maszyna podzieliła losy wielu innych nowatorskich projektów Polaków, jak choćby odrzutowca Grot czy Skropion.
Symulacja niemal dowolnej broni
Samolot z Zakładów Lotniczych Margański & Mysłowski miał zastąpić Iskry, które już w czasie przystąpienia do prac projektowych w roku 1999 najlepsze lata miały za sobą. To oznacza, że - wedle zamysłu - miał stać się głównym samolotem szkoleniowo-treningowym. Dzięki zaawansowanej konstrukcji i nowatorskim rozwiązaniom mógł służyć nie tylko do szkolenia podstawowego, ale także tego zaawansowanego, jak i nauki akrobacji. Jego możliwości pozwalałyby też na naukę lotów z małymi prędkościami i na niskich pułapach, a także na praktyczną naukę nawigacji.
Dzięki elektronice i komputerom pokładowym samolot mógł zasymulować używanie niemal dowolnej broni stosowanej w siłach zbrojnych, obserwację za pomocą radaru i termowizji (także z dodawaniem obiektów sztucznie generowanych przez komputer), jak i symulować działanie obrony przeciwlotniczej przeciwnika. Dodatkowo zarówno osiągi jak i właściwości pilotażowe miały być niezwykle zbliżone do prawdziwych maszyn bojowych, znacząco podnosząc tym samym realizm szkolenia pilotów.
Koncepcja i właściwości odpowiadające najlepszym myśliwcom wojskowym
Przypomnijmy, że Polska ma obecnie zaledwie 48 myśliwców F-16, a proces szkolenia pilota jest długi, drogi i skomplikowany. Zachowanie pełnej gotowości do obrony kraju nie pozwala na oddelegowanie zbyt dużej liczby maszyn do celów szkoleniowych i treningowych. Dzięki swoim możliwościom Bielik mógłby skutecznie "udawać" pilotaż zarówno F-16, jak i niemal dowolnego innego samolotu bojowego, który znalazłby się na wyposażeniu polskiej armii.
Jedną z największych zalet konstrukcji była budowa kadłuba w oparciu o kompozyty. Dzięki temu masa samolotu wyraźnie spadła, czyniąc go bardzo tanim w eksploatacji. Choć złośliwi mówią, że z plastiku zrobiono już kiedyś trabanta, to jednak użyty przez konstruktorów kompozyt węglowo-epoksydowy świetnie się sprawdzał. Masa gotowego do startu samolotu miała wynosić zaledwie 2-3 tony, wobec około 15 ton uzbrojonego myśliwca. Konstruktorzy wyszli z założenia, że nie ma potrzeby podwieszania pod skrzydłami pełnego uzbrojenia, skoro jego obecność, działanie i charakterystyki lotu (z uzbrojeniem, jak i bez niego - po odpaleniu) da się bez problemu zasymulować komputerem i jego wpływem na zachowanie maszyny. Tylna cześć płatowca (w której znajdował się silnik odrzutowy) została natomiast wykonana z lekkich stopów metali oraz tytanu. Cały układ aerodynamiczny został dopasowany do lotów z wysokimi prędkościami, ale także w taki sposób, aby "wybaczał" on błędy niedoświadczonych jeszcze pilotów. Kąt natarcia mógł wynieść nawet 40 stopni, co znacząco poprawia bezpieczeństwo lotu w ekstremalnych sytuacjach. Cała koncepcja usterzenia i ogólne właściwości odpowiadały wówczas najlepszym myśliwcom wojskowym IV generacji np. F-16 czy Mig-29.
Brak odpowiednich funduszy i niemal całkowity brak zainteresowania ze strony MON
Pomimo wielu trudności i braku zewnętrznego wsparcia konstruktorom udało się zbudować makietę (dziś można ją obejrzeć w krakowskim muzeum lotnictwa), a następnie pierwszy latający prototyp. Makieta i prototyp różnią się od siebie, ponieważ na podstawie badań i analiz poprawiono i zmieniono kilka rozwiązań, jak np. wlot powietrza do silnika (nieco przypominający ten z F-16). Pierwszy lot testowy odbył się w czerwcu 2003 roku. Wykazał on kilka problemów ze statecznością, jednak nie były to żadne poważne wady, które uniemożliwiłyby dalszy postęp prac. Wystarczyło zaledwie zmienić wyważenie steru kierunku, aby uzyskać odpowiedni efekt. Problemów dostarczał również silnik SO-3 (zaczerpnięty wraz z wieloma innymi instalacjami z samolotu Iskra). Konstruktorzy nie poddawali się i dalej rozwijali swój pomysł, kolejne próby w locie zaplanowano na rok 2004. Niestety nie doszło do nich.
*Brak odpowiednich funduszy i niemal całkowity brak zainteresowania ze strony MON pogrzebały całkowicie projekt. *Mała prywatna firma nie była w stanie samodzielnie finansować dalszych prac, a polskie władze w ramach niewielkiego budżetu wolały szukać "zachodnich rozwiązań" niż wspierać krajowe inicjatywy i projekty. EM-10 Bielik to kolejna świetna maszyna, która mimo ogromnego potencjału nigdy nie stała się komercyjnym sukcesem i naszym eksportowym hitem.