Sprawa Pułaskiego. Polski bohater musi okazać się kobietą, żeby ktoś sobie o nim przypomniał
"Kazimierz Pułaski był kobietą" - odkrycie amerykańskich naukowców solidnie niektórych rozbawiło. Tymczasem śmiać się nie ma z czego, skoro dopiero sensacyjny news jest szansą na to, by pamięć o polskim bohaterze wróciła.
Skąd to całe zamieszanie? Naukowcy z Georgia Southern University uważają, że generał biologicznie był kobietą. Mają o tym świadczyć cechy szkieletu i wyniki badań DNA.
Naukowców bardzo zdziwiły "kobieca" miednica oraz szczęka. Dalsze badania miały wykazać, że osoba pochowana w trumnie z napisem "Brygadier general Casimir Pulaski" cierpiała na wrodzony przerost nadnerczy. To schorzenie, przez które organizm kobiety wydziela nadmierną ilość hormonów męskich.
Niewykluczone, że całość jest tylko sprytną promocją dokumentu "America’s Hidden Stories: The General Was Female?", który zostanie wyemitowany 8 kwietnia. Ale nawet jeśli, to dobrze pokazuje różnicę pomiędzy Amerykanami a Polakami. Ktoś na temat Pułaskiego ciągle chce dyskutować. Chociaż Kazimierz Pułaski jest bohaterem łączącym oba narody, to można odnieść wrażenie, że pamięć u nas jest o nim dużo słabsza.
Ameryka docenia, Polska - wręcz przeciwnie
"Kazimierz Pułaski wielkim patriotą był" - tę wiedzę ma pewnie każdy. Większość może kojarzyć, że Pułaski był jednym z dowódców konfederacji barskiej, a za oceanem walczył w wojnie o niepodległość Stanów Zjednoczonych. Ale czy coś więcej jesteśmy w stanie powiedzieć?
Oczywiście można zrzucić winę na brak elementarnej wiedzy. Ale nawet na fachowym portalu historycznym histmag.org zauważono, że Kazimierz Pułaski nie jest wśród nas zbyt "popularnym" polskim bohaterem.
"Powszechne uznanie Kazimierza Pułaskiego za bohatera dwóch narodów przeważnie nie idzie w parze z wiedzą na temat jego czynów. Zdaje się on pozostawać w cieniu Tadeusza Kościuszki" - pisał Antoni Olbrychski.
Zupełnie inaczej jest w Stanach Zjednoczonych, gdzie Pułaski uważany jest za ojca amerykańskiej kawalerii. Jest bohaterem narodowym USA. W 1929 Senat amerykański ustanowił 11 października Dniem Pamięci Generała Pułaskiego. Sześć powiatów i 25 miast nazwano jego nazwiskiem, a w 2017 roku Donald Trump ogłosił też 11 października Dniem Pamięci o Generale Kazimierzu Pułaskim w USA.
W Nowym Jorku odbywa się też parada na jego cześć, a stan Illinois obchodzi Dzień Kazimierza Pułaskiego. Kazimierz Pułaski stał się 7. osobą w historii Stanów Zjednoczonych, której nadano honorowe obywatelstwo. W tym wyjątkowym gronie jest też Winston Churchill czy Matka Teresa z Kalkuty.
Nie radzimy sobie z pamiętaniem
Przyznaję, spora część tych rewelacji była dla mnie tajemnicą. Można zrzucać winę na to, że spałem na lekcjach historii, ale wydaje mi się, że to nie wyłącznie moja wina. W końcu nawet senat apelował, aby lepiej upamiętniać Kazimierza Pułaskiego:
"Senat Rzeczypospolitej Polskiej zwraca się do nauczycieli i wychowawców z apelem o popularyzację wśród młodzieży postaci Kazimierza Pułaskiego – regimentarza i generała, marszałka konfederacji ziemi łomżyńskiej, obrońcy Jasnej Góry, człowieka, który walcząc o wolność Ameryki, oddał życie za ideały wolności. Niech w sztafecie pokoleń, wśród imion tych, dzięki którym istnieje Rzeczpospolita, znajdzie się imię Kazimierza Pułaskiego, niech zachowane zostanie w zbiorowej pamięci" - apelowano w 2009 roku.
Rozumiem, że nigdy nie będziemy obchodzić świąt narodowych jak Amerykanie. Ale jednak sprawa Pułaskiego pokazuje, że nie radzimy sobie z upamiętnieniem własnych bohaterów. Nie umiemy się nimi chwalić. Tak jakby nazwanie ich imieniem okrętu, samolotu dla VIP-ów i ulic załatwiało sprawę.
Nie pamiętamy o ich dokonaniach, a jeśli już, to znamy je na wyrywki. Są przydatni, by cieszyć się, gdy wspomina o nich prezydent Stanów Zjednoczonych, ale na tym ich współczesne zadanie się kończy. Mamy wiedzieć, że byli, ale nic ponadto.
Paradoksalnie o Pułaskim na rozgłos w najbliższych dniach może liczyć. Już próbuje się go wplątać w ideologiczne spory. To zresztą najlepszy dowód na to, jak działa w Polsce pamięć - kiedy dochodzi do politycznej walki, wtedy pasujących bohaterów wyciąga się na sztandar. Ale może lepiej późno niż wcale? Jeśli Pułaski przekona kogoś, że świat nie jest czarno-biały (i nie od niedawna, tylko od zawsze), najważniejsze jest to, co o sobie się myśli, i wcale to w niczym nie przeszkadza, to chyba warto było poczekać na taką lekcję.
Obawiam się jednak, że w Polsce nawet narodowy bohater prędzej stanie się wrogiem niż nieprzekonani dojdą do takich relefksji.